Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

LinkedIn dla początkujących, czyli jak świadomie budować swój wizerunek i „sprzedać” się pracodawcom

Katarzyna Mularz
Katarzyna Mularz
"Jeśli jesteś specjalistą w swojej dziedzinie, to posiadasz ogromna fachową wiedzę, którą możesz się dzielić budując swój wizerunek." - mówi Łukasz Delikat, specjalista ds. HR, właściciel firmy Delikat Consulting.

Dwa lata temu, kiedy się poznaliśmy, prowadziłeś prelekcje dla studentów o tym, w jaki sposób prezentować się podczas rozmów kwalifikacyjnych. Powtarzałeś, że powinniśmy założyć i aktywnie prowadzić konta w serwisie LinkedIn. Wtedy – z mojej perspektywy – był to portal raczej niszowy, dziś w prognozach na 2020 czytam, że oto zaczął się „rok LinkedIn”

A co to oznacza?

Dynamiczny rozwój, wzrost znaczenia w polskim Internecie. Pytasz, a przecież sam nas zachęcałeś, żeby się tym zainteresować.

Dla mnie to było oczywiste – skoro macie czas na Facebooka i Instagrama, ale chcecie zmienić swoje życie zawodowe - bo chyba po to się jest na podyplomówce – to warto mieć konto także tam.

To zacznijmy od początku. Po Internecie krąży grafika obrazująca w jaki sposób zdjęcie kota prezentowane będzie z punktu widzenia różnych serwisów społecznościowych. Na Facebooku będzie to po prostu fotka z komórki, na Insta dołożymy filtry, na Snapchacie uszy królika... A jak wyglądałoby to w przypadku LI?

Swego czasu na LI pojawiło się sporo postów nawołujących do tego, żeby nie traktować tego serwisu jak Facebooka. To nie jest miejsce do wrzucania zdjęć kota, podobnie jak nie jest to narzędzie do chwalenia się grillem u znajomych czy propagandy politycznej, choć widziałem już takie próby, co uważam za mocno nieprofesjonalne.

Osobiście mam pewien problem z LinkedIn'em - ciągle się zastanawiam, co tam wypada a co nie. To jedyny serwis, który wzbudza we mnie tego typu wątpliwości.

Dla mnie definicja jest prosta: LI powinien być cyfrowym odzwierciedleniem twojego CV. I nie chodzi tylko o opublikowanie statycznego profilu prezentującego wykształcenie, przebieg kariery zawodowej, umiejętności itp.

Cała aktywność związana z tym serwisem powinna mieć charakter zawodowy – linkowane posty, artykuły, komentarze, polecane treści, udział w grupach skupionych wokół konkretnych zainteresowań. To buduje twój wizerunek profesjonalisty. Temu służy LI.

Próbowałam ostatnio wyjaśnić ideę stojącą za tym serwisem laikowi. Użyłam chyba zbyt silnego uproszczenia: taki Facebook dla biznesu.

To dobre porównanie. Tworzysz profil, który powinien być Twoim CV, który daje Ci jednocześnie możliwość publikacji zdjęć, linków, opinii. Z drugiej strony społeczność może skomentować twoje stanowisko, dać ci rekomendację, polecić cię jako partnera biznesowego, potwierdzić umiejętności… I – co będę podkreślał – to świetna platforma do dzielenia się swoją wiedzą, ale też korzystania z wiedzy innych.

Bądźmy jednak szczerzy: głównym motywatorem aktywności w tym serwisie jest budowanie własnego wizerunku i/lub szukanie pracy. To platforma do prezentowania się potencjalnym pracodawcom – mogą w każdej chwili zerknąć nie tylko do mojego CV, ale też poczytać komentarze, dowiedzieć się kim jestem. Oczywiście wszystko w sposób, który w pełni kontroluję.

Tak, to dobre narzędzie do budowania wizerunku – osoby prywatnej, marki itd. Sprytnie prowadzony profil może przyciągnąć uwagę osób, na których zainteresowaniu nam zależy. Ale trzeba to robić w sposób świadomy. Zauważyłaś, że reklamy na Eurosporcie nie są tak denerwujące jak na „zwykłych” kanałach?

Są inne.

Samochody, narty w Trentino, zegarki. To z powodu innego rodzaju odbiorcy, do którego są kierowane. Ta sama zasada powinna działać na LI.

Serwis dla wybranych?

Dla profesjonalistów.

Dla bardzo świadomych ludzi.

Tak, choć naprawdę branża nie ma tu znaczenia.

Mimo to zaczynam obawiać się, że osoby czytające tę rozmowę mogą odnieść wrażenie, że LI to platforma elitarna i nie każda branża znajdzie tam swoje miejsce. Prezesi korporacji, rekiny biznesu – tak, a usługi…?

Nie wiem, czy to dobra analogia, ale jej użyję: kiedy kończyłem szkołę podstawową i ktoś ze znajomych szedł np. do szkoły gastronomicznej, to padały pytania: a po co, do jakiej szkoły ty idziesz, co to za szkoła? A dzisiaj mamy ogólnoświatową modę na gotowanie, powstają całe programy, ba – nawet kanały kulinarne, a szefowie kuchni to gwiazdy. Ostatecznie ci ludzie potrafią tworzyć na talerzu prawdziwe dzieła sztuki. Tak samo może być w przypadku fryzjerów, krawców, kosmetyczek czy szewców. Jeśli jesteś specjalistą w swojej dziedzinie, to posiadasz ogromna fachową wiedzę, którą możesz się dzielić budując swój wizerunek. Zupełnie inną kwestią jest to, że bardzo często sami siebie nie doceniamy - ani swojej wiedzy, ani umiejętności. To błąd.

To coraz większa rzadkość w internecie, ale społeczność LI jest dość zdyscyplinowana – zarówno pod kątem rodzaju publikowanych treści, jak i kultury języka.

To prawda, użytkownicy sami się motywują do tego, żeby pojawiały się tam głównie treści warte uwagi i śmietnik jest znacznie mniejszy niż na innych serwisach społecznościowych, aczkolwiek mam wrażenie, że powoli i tam jakość postów spada, ludzie publikują co popadnie.

LinkedIn czeka walka o utrzymanie poziomu wraz z niekontrolowanym przyrostem użytkowników. Jest jednak o co walczyć…

Zdecydowanie. Różnej maści portali społecznościowych jest bardzo dużo i w zasadzie wszędzie zaczyna się publikować to samo – może tylko w nieco innej formie. Tym bardziej warto trzymać poziom i pilnować tej inności LI. Mówiłaś, że twoja obecność tam wymaga od ciebie skupienia, przemyślenia. To pokazuje wartość tego serwisu - oznacza że wymaga on od użytkownika czegoś więcej, pewnego intelektualnego wysiłku.

Mówiliśmy o świadomości. Użytkownicy Facebooka często podkreślają, że treści, poglądy przez nich publikowane są prywatne. Że szefowi nic do tego. W przypadku LinkedIn trudno już o takie zastrzeżenie. Tym bardziej więc człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to co pisze, jak komentuje jest dostatecznie profesjonalne – czy nie zburzy wizerunku mojego, czy pracodawcy.

I bardzo dobrze, że zmusza do myślenia. Należy zadawać sobie pytania, choć ludzie raczej tego nie lubią. Na przykład twoje posty z definicji będą dobre, bo jesteś dziennikarzem. Twoim naturalnym odruchem będzie refleksja nad tym, w jaki sposób dany post zostanie odebrany, czy nie przegięłaś albo czegoś nie dopowiedziałaś. Właściwie w ten sposób powinien myśleć każdy, kto publikuje cokolwiek w sieci.

Kolejny dowód na to, że tam robi się wszystko po coś. Tzn. każdy serwis społecznościowy służy do tego, żeby się chwalić i podnieść sobie samoocenę, ale niekoniecznie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, że po to to robimy. Na LI działamy w pełni świadomie. Po coś.

LI służy budowaniu wizerunku, ale równie ważne jest to wszystko, czego można się tam dowiedzieć i nauczyć. Dołączając do konkretnych grup zainteresowań dostajesz dawkę bardzo solidnej wiedzy, którą ludzie chętnie się dzielą. Niektórzy po prostu udostępniają dalej linki z sieci, ale jest też opcja pisania własnych artykułów. I to są często bardzo wartościowe rzeczy.

Dla ciebie to jednak przede wszystkim narzędzie pracy.

Tak jest w przypadku większości rekruterów. Więcej, w niektórych branżach to jedyny sposób dotarcia do kandydata i jedyna szansa, żeby zwrócić na siebie jego/jej uwagę. Z LI korzystają specjaliści, czyli osoby, które co do zasady pracują. To ja muszę wykonać wysiłek, żeby ich do siebie przekonać, przedstawić im konkretną wartość. W dzisiejszych czasach specjalistów rekrutuje się niemal wyłącznie przez aktywne działanie.

Bez tego jak bez ręki?

Nie aż tak, choć faktem jest, że - dla branży IT - zrekrutowałem w ten sposób ok. 60-70 proc. osób.

Niektórzy jednak sami machają do rekruterów, oznaczając się jako osoby szukające pracy.

Niektórzy piszą sobie to wręcz w nagłówku!

A niektórzy wybierają opcję – szukam pracy, ale nie chcę, żeby dowiedział się o tym mój szef, którego mam w kontaktach

Nie da się ukryć, to bardzo dobre narzędzie do szukania pracowników. I nowych pracodawców.

Nawiasem mówiąc, znam osoby, które porzuciły LinkedIn znużone natarczywością rekruterów zaczepiających ich tą drogą.

Z bólem muszę stwierdzić, że poziom niektórych wiadomości wysyłanych przez rekruterów bywa słaby. Pomijając sztampowe oferty „kopiuj wklej” wysyłane do każdego, zdarza się mylenie imion czy płci adresatów. Faktem jest, że rynek jest trudny, pracujemy pod ogromną presją, ale – tak jak oczekujemy ze pracownik przygotuje CV i list motywacyjny sprofilowany pod kątem oferty pracy – tak kontakt ze strony rekrutera powinien być dostatecznie spersonalizowany. Jeśli potencjalny pracownik na wejściu odniesie wrażenie, że jest przypadkowym, jednym z wielu odbiorców wiadomości – rekruter jest spalony.

Warto też zwrócić uwagę na istotną różnicę pomiędzy Facebookiem, a LI . Nasi znajomi z FB to zazwyczaj osoby, które faktycznie znamy, w przypadku natomiast tego drugiego portalu – przyjmowanie do grona kontaktów nieznajomych to standard…

Tak. Kiedyś sam LI tłumaczył, dlaczego warto dodawać do znajomych ludzi, których niekoniecznie się zna, ale np. słyszało się o nich. Przykładowo: nie rozmawiałem z człowiekiem osobiście, ale byliśmy na tym samym wydarzeniu.

Chodzi o budowanie sieci kontaktów. Choć ja np. mam taką zasadę, że nie przyjmuję zaproszeń od osób, które mają kiepskie profile, widać, że się do nich nie przyłożyli.

Powiedzmy sobie to wprost: nawiązuję kontakt, bo chcę zwrócić na siebie twoją uwagę. Prawdopodobnie mam do ciebie po prostu biznes…

Tak. Ktoś mi chce coś sprzedać, zaoferować, przedstawić się a conto przyszłych relacji. Ostatnio zwróciła się do mnie dziewczyna, która chciała nawiązać kontakt informując, że mieszka w Warszawie i jest na urlopie macierzyńskim, ale po jego zakończeniu chciałaby wrócić do Rzeszowa i czy mogłaby być ze mną w kontakcie w temacie pracy. I to jest świetny przykład wykorzystania LI.

Udało się?

Pojawił się wakat, więc sam się do niej odezwałem, ale jej angielski okazał się za słaby. To był jedyny powód.

Tam nie ma nic złego w zaczepianiu nieznajomych, choć znam takich którzy mają opory.

Im więcej mam kontaktów, tym więcej widzę nowych kontaktów, poznaję profile nowych ludzi. Tak to działa. Trochę tylko ubolewam, że tak mało jest osób niezwiązanych z branżą IT. Niewielu jest handlowców, choć akurat oni powinni tam być jak jeden mąż. Są już całe szkolenia o tym, jak wykorzystać LI do sprzedaży, promocji produktu. Można go wykorzystać np. do umówienia się na spotkanie biznesowe przed targami lub po nich – jeśli nie daliśmy rady porozmawiać ze wszystkimi interesującymi osobami. To dobry pretekst do nawiązania kontaktu i relacji biznesowej.


od 16 lat
Wideo

Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24