Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lodowe kąpiele to dla nas frajda!

Jakub Hap
Gdy za oknem wielki ziąb, przeciętny Kowalski zrobi wszystko, by nie zmarznąć. Oni zaś, jak gdyby nigdy nic, wchodzą wtedy... do przerębli. Oto nasze morsy!

Widząc takich w telewizji czy gazecie, niejeden puka się w czoło. No bo kto normalny wchodzi do rzeki, zalewu czy morza przy minusowych temperaturach? Nie taki jednak ten wilk straszny, jak go malują. Siedmiu jaślan - Adam, Paweł, Kuba, Przemek, Karol, Mariusz oraz Dominik, postanowili przekonać się o tym na własnej skórze i... dziś nie wyobrażają sobie by żyć, a nie morsować. Zimne kąpiele to nasz sposób na życie - mówią.

Zaczęło się niewinnie
Historia jasielskich morsów zaczęła się w 2013 roku. Impuls wyszedł od Pawła, który wraz z kolegą Adamem usilnie pragnęli znaleźć receptę na przełamanie codziennej rutyny i aktywny wypoczynek w sezonie zimowym. Nie chcieli iść na łatwiznę i oddać się którejś z popularnych form rozrywki - zawsze lubili wyzwania. I tak pewnego zimowego dnia, w głowie Adama zaświtała szalona myśl. Od razu postanowił wprowadzić ją w życie.

- Zadzwonił z pytaniem, czy nie miałbym ochoty pobiegać i spróbować kąpieli w rzece. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była zima. Ale co tam - pomyślałem. Zwłaszcza, że, według Pawła, morsowanie miało być świetnym sposobem na podniesienie ciśnienia. Powiedziałem, że się zgadzam. Szybko okazało się, że do zakosztowania zimowej kąpieli chętni są również dwaj inni koledzy - Kuba i Przemek - mówi Paweł.

Dreszczyk emocji
Próbę pierwszego wejścia dolodowatej wody młodzi jaślanie podjęli w mroźny wieczór. Termometry wskazywały wówczas około minus sześć stopni Celsjusza. Do wyzwania podeszli z dużą ekscytacją, odważnie, choć tak naprawdę nie mieli pewności, że nic złego im się nie stanie.

- Mieliśmy świadomość ryzyka, zwłaszcza, że cała wiedza na temat morsowania jaką wówczas mieliśmy wynikała z szybkiego przestudiowania Internetu. Zgodnie z instrukcją przeprowadziliśmy rozgrzewkę, zaliczając około dwuminutowy bieg, a następnie przez kilkanaście minut, wykonując ćwiczenia stacjonarne. Do dziś pamiętam, że co chwilę padały pytania, czy jesteśmy już gotowi, czy już nastał moment, by „to” zrobić, czy jeszcze trochę „poskaczemy”. W końcu zgodnie stwierdziliśmy, że raz kozie śmierć. Temperatura wody oscylowała wówczas w okolicach jednego stopnia - wspomina chwilę inicjacji w morsowaniu Adam.

W wodzie byli przez około dwie minuty. Towarzyszący im wówczas dreszcz emocji mają w głowie do dziś.- To była potężna dawka adrenaliny. Zwłaszcza poczucie, że robimy coś szalonego, wręcz wielkiego. A obydwaj czuliśmy, że tak właśnie jest - mówi Paweł.

Debiut w morsowaniu jaślanie nie tylko przeżyli, ale - co istotne - pobyt w lodowatej wodzie w najmniejszym stopniu nie odbił się na ich zdrowiu. Co więcej, jak zauważa Przemek, podczas owych dwóch minut nawet specjalnie nie zmarzli. Rozgrzewka i podekscytowanie wiekopomną chwilą zrobiły swoje. Wtedy wiedzieli już, że powtórka z rozrywki jest tylko kwestią czasu.

- Cieszyliśmy się tym naszym wyczynem jak dzieci. Pamiętam, że datę kolejnego wejścia do wody ustaliliśmy w aucie, wracając do domów. Tak byliśmy nakręceni... Oczywiście postanowienie spełniliśmy - wyznaje Adam.

Morsowanie stało się dla kolegów pasją. Tak wielką, że nie tylko chcieli się jej oddawać jak najczęściej, ale i zarażać nią innych. M.in. za pośrednictwem fanpa-ge’a „Morsy Jasło” na Facebooku, gdzie regularnie informują o kolejnych spotkaniach w wodzie i zdają relację z tych, które już się odbyły.

A spotykają się intensywnie, w zasadzie od listopada do marca. Jak któryś z morsów da sygnał, zbierają ekipę, i do wody! Miejsca spotkań bywają różne.

- Od rzeki Wisłoki w Jaśle, przez Folusz, po Krempną, gdzie niedawno zadebiutowaliśmy w pięknej górskiej scenerii. Każde morsowanie jest inne, ale wszystkie dostarczają nam wielu wrażeń. Niezależnie od tego, czy robimy to przy świetle dziennym czy wieczorami, w pięknej śniegowej scenerii, deszczu, czy przy dużym wietrze. Jednak im jest zimniej, tym przyjemniej - śmieje się Kuba.

Siedmiu wspaniałych
Dziś morsów nie jest już czterech, ale siedmiu. Pierwszy dołączył do ekipy Karol. Co ciekawe, Kuba i Adam zwerbowali go do grupy... w saunie.

- A wydawałoby się, że klimat tego miejsca nie służy rozmowom o kąpielach w lodowatej wodzie - znów uśmiecha się Kuba. I dodaje, że Karol „okazał się pozytywnie zakręconym zapaleńcem, który swoją energią i pomysłami ożywił działanie grupy”.

Dzięki Karolowi do ekipy dołączył Mariusz, który morsowanie pokochał od pierwszego razu. Tak samo jak Dominik Wróbel - ostatnie ogniwo w wesołym gronie miłośników zimnych kąpieli. On do morsów zgłosił się sam, przez Facebooka. Morsowanie tak go porwało, że dziś stawia się na każdym spotkaniu.

Głównym dowodzącym ja-sielskich morsów jest Adam, który najczęściej organizuje morsowanie, skrzykuje ekipę. Nie bez powodu koledzy nazywają go „prezesem”.

Pasja, która hartuje
Co sprawia, że morsowanie daje naszym bohaterom tak dużą radość i z grupy nikt się jeszcze nie wyłamał? Zdaniem Pawła, oprócz dobrej zabawy przynosi człowiekowi wymierne korzyści zdrowotne - tak w sferze fizycznej, jak i psychicznej.

- Morsowanie hartuje organizm, sprawia, że staje się odporny na różne choroby. Przekonałem się o tym na własnej skórze - rozwija wypowiedź kolegi Adam.

Z kolei według Przemka, lodowe kąpiele stanowią inwestycję w przyszłość. - Ufamy, że dzięki nim w wieku 67 lat, będąc już na wymarzonej emeryturze, będziemy w formie, jakiej nie powstydziłby się żaden nastolatek. W odróżnieniu od tych rówieśników, którzy teraz, za młodu, wolny czas wolą spędzać w fotelu - zaznacza Przemek.

Pomorsuj i ty!
Jasielskie morsy nie miałyby nic przeciwko temu, aby ich drużyna się rozrosła. Do wspólnego zażywania zimnych kąpieli zachęcają wszystkich pasjonatów morsowania i osoby, które chciałyby zaznać uroków tej rozrywki. Jak podkreśla jednak Dominik Wróbel, z wykształcenia doktor biologii, na co dzień wykładowca w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie, czerpanie radości z morsowania wymaga przygotowania.

- To sport ekstremalny, dlatego najlepiej zaczynać od kąpieli jesiennych i stopniowo przyzwyczajać się do gwałtownej zmiany warunków, z jaką styka się nasz organizm podczas wejścia do wody. Osoby starsze, nieprzygotowane kondycyjne, a nade wszystko z kłopotami krążeniowymi, osoby bardzo młode i bardzo szczupłe, a także z innego powodu osłabione odpornościowo powinny szczególnie uważać i stopniować swoje doświadczenia. Ba-rdzo ważna jest intensywna rozgrzewka, powolne wchodzenie do wody oraz kontrolowanie czasu przebywania w wodzie. Jeśli przebrniemy przez te wszystkie przygotowania to już od pierwszego morsowania będziemy w stanie odczuć jego dobroczynny wpływ w postaci przyspieszonego metabolizmu, naładowania się endorfinami, orzeźwienia. Jeśli będziemy morsować regularnie,poprawi się ogólny stan organizmu, m.in. krążenie i wydolność, odporność oraz stan skóry - tłumaczy D. Wróbel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24