PiS straciło władzę w sejmiku, ale samorząd wciąż bez nowego marszałka i zarządu województwa. Wiemy dlaczego ZDJĘCIA

Te trzy partie zwane Koalicją 15 października zwyciężyły rządzący od 5,5 roku w Łódzkiem PiS przewagą tylko jednego mandatu - 17 do 16. Choć przez blisko miesiąc od ogłoszenia wyników wyborów nowi radni Koalicji sugerowali, że PiS podejmuje ciągłe próby kontaktów i "odwrócenia" któregoś z nich na swoją stronę, to na inauguracyjnej sesji PiS straciło władzę. Sesję otworzył radny senior Grzegorz Schreiber (PiS), wciąż urzędujący marszałek województwa, ale po odebraniu ślubowania od radnych i pierwszych głosowaniach, było jasne, że PiS władzy nie utrzyma.

Tyle tylko, że nie zdołano wybrać ani marszałka, ani nowego zarządu województwa, co znaczy, że nowa większość rodzi się w potwornych bólach. Rekomendację zarządu regionu łódzkiego Platformy Obywatelskiej na marszałka województwa otrzymała jednogłośnie Joanna Skrzydlewska, w nowym klubie KO w sejmiku jedyna radna z doświadczeniem na tym szczeblu samorządu, przez ostatnie lata wiceprezydent Łodzi. Dlaczego zatem jej nie wybrano wraz z czwórką zastępców na sesji inauguracyjnej, a ogłoszono przerwę w sesji? Ano dlatego, że los nowego marszałka województwa łódzkiego nie zależy dziś od województwa łódzkiego, a jest elementem szerszej układanki. Koalicja 15 października - KO, Trzecia Droga (PSL/PL 2050) - nie jest dogadana w trzech regionach: w Wielkopolsce, na Dolnym Śląsku i siłą rzeczy także w Łódzkiem. Otóż według naszych nieoficjalnych źródeł, od tego, kto zostanie marszałkiem we Wrocławiu, zależą personalia nowego marszałka w Łodzi oraz jego szyld partyjny. Szef PO i premier Donald Tusk, jak ustaliliśmy, stanowisko marszałka Dolnego Śląska obiecał swojej PO, ale mocno na tej posadzie zależy Trzeciej Drodze, a konkretnie jej PSLowskiej części. Jeśli zatem Tusk dotrzyma słowa danego swoim we Wrocławiu, to PSL może w zamian zechcieć stanowiska marszałka w Łodzi. Wciąż jednak trwają negocjacje.

Mimo to na sesji odbył się swego rodzaju polityczny teatr, bo jednak do zwrotów akcji doszło. Radny Piotr Wojtysiak (potencjalny kandydat TD na marszałka - red.) zgłosił wniosek o zmiany w porządku obrad o punkty dotyczące wyboru marszałka, ustalenia jego wynagrodzenia, a także wyboru dwóch wicemarszałków i tyluż członków zarządu. Na sali zrobiło się nieco nerwowo, bo było jasne, że gra już nie tylko toczy się między dwoma regionami i dwoma partiami, ale na salę sejmiku przeniósł się także spór wewnętrznych koterii łódzkiej PO między ludźmi szefa regionu Cezarego Grabarczyka a szefowej PO w Łodzi Hanny Zdanowskiej. Wprowadzenie punktów dotyczących wyboru marszałka w kuluarach tłumaczono jednak tym, że nie było ich w pierwotnym porządku obrad, a tak czy siak powinny się pojawić, mimo, że polityczna decyzja o przerwaniu sesji zapadła wcześniej.

Po kilku przerwach w obradach doszło jednak do procedury wyboru przewodniczącego sejmiku. Największy klub nowej większości, czyli Koalicja Obywatelska, zgłosił na przewodniczącą sejmiku Małgorzatę Grabarczyk (nie jest spokrewniona z Cezarym Grabarczykiem - red.). To debiutantka w sejmiku, dotąd znana z pracy samorządowej w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie w minionej kadencji była przewodniczącą Rady Miejskiej. Z kolei klub PiS zgłosił Janusza Ciesielskiego, radnego także w minionej kadencji, byłego szefa łódzkiego oddziału Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, przed laty wójta gminy Mniszków. Wygrała Małgorzata Grabarczyk: 17 do 16 głosów.

Potem zaś nastąpił wcześniej nieoficjalnie zapowiadany scenariusz: nowa przewodnicząca po wniosku radnego Adama Nowaka (TD) o przerwę w sesji do czwartku do godz. 17 ogłosiła głosowanie, a wniosek poparło wszystkich 33 radnych. Koalicjanci mają zatem dwie doby na ułożenie nowego zarządu województwa.

W galerii zdjęć zobacz fotografie z inauguracyjnej sesji łódzkiego sejmiku