Wtorkowe południe. Wchodzimy do jednego z lombardów w centrum Rzeszowa. Liczymy - co minutę pojawia się tu kolejny klient.
- Nie możecie narzekać na brak ruchu - podpytuję sprzedawcę. Ten potakująco kiwa głową.
Auto nie starsze niż 10 lat
Do lombardów przychodzą teraz głownie nie ci, którzy potrzebują pieniędzy na wódkę, ale mieszkańcy, którym brakuje na chleb.
- Ludzie nie zwierzają się, na co potrzebują gotówki. Myślę, że w tym okresie część klientów zostawia wartościowe przedmioty pod zastaw, żeby móc wyprawić dzieci do szkoły - przyznaje pracownik lombardu.
Zastawiają wszystko, co jest mają cennego. Półki w lombardach uginają się pod ciężarem aparatów cyfrowych, sprzętu nagłaśniającego, telefonów komórkowych, słuchawek, komputerów, laptopów, żelazek i gitar elektrycznych. Zdarza się, że ktoś chce zostawić samochód.
- Nie każdy samochód możemy wziąć w zastaw. Pojazd musi spełniać kryteria, na przykład nie może być starszy niż 10 lat - słyszymy w innym lombardzie.
Prowadzący nie mówią, ilu klientów w tym roku zostawiło samochody w tym roku. Każdy z nich chce pozostać anonimowy.
Pierścionek zaręczynowy za 90 zł
Chcąc przekonać się, jak w lombardach wycenia się różne przedmioty, idę do jednego z nich. Próbuję zastawić pierścionek z białego złota wart kilkaset złotych. Sprzedawczyni chwilę go ogląda i podaje cenę: Może pani dostać 90 zł. Zbulwersowana jej wysokością, odmawiam. Lombard, w którym chciałam zastawić biżuterię, odwiedza codziennie od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Większość z nich nie ma dylematów, takich jak ja.
- Klientela jest przeróżna. Czasem przychodzi ktoś, kto nigdy nie przekroczyłby progu lombardu, ale zmusiła go do tego życiowa sytuacja - przyznaje kobieta.
Sprzedawca z innego lombardu mówi wprost: - Po rzeczach, które ludzie u mnie zostawiają, mogę się domyślić, czym się zajmują. Jeśli pojawia się mężczyzna ze sprzętem budowlanym, elektronarzędziami, to wiem, że miał firmę, która splajtowała. Jeśli przychodzi młody człowiek, zastawia zegarek i cieszy się z kilkudziesięciu złotych, mogę się domyślić, że wyda pieniądze na imprezę - twierdzi chłopak.
Przerywamy rozmowę, bo do jego lokalu wchodzi klient.
- Chciałam odebrać telefon komórkowy - mówi. - 45 zł - mówi pracownik lombardu.
Akt rozpaczy
Ludzie przychodzą do lombardów nie tylko, żeby zastawić jakiś przedmiot.
- Bardzo dużo ludzi robi u nas zakupy - mówi pracownica lombardu.
dziwnego. Można tu kupić np. tablet za 200-300 zł.
Eksperci przyznają, że dziś lombardy to prawdziwa żyła złota.
- Zastawianie swoich przedmiotów to pewnego rodzaju akt rozpaczy, bo przecież ludzie zdają sobie sprawę, że może im się nie udać ich wykupić - twierdzi Krzysztof Kaszuba, ekonomista z Rzeszowa. - Mimo to ,gdybym miał wybór: lombard albo pożyczka - tzw. chwilówka, w 90 proc. wybrałbym lombard. Zaciągając kredyt, pogrążamy się jeszcze bardziej. W lombardzie możemy zostawić komputer, bo dostaniemy za niego pieniądze. Marne, bo marne, ale jednak. Kredyt trzeba spłacać - wyjaśnia ekspert.
Nie tylko lombard, ale i giełda
- Skutki kryzysu odczuwają już nie tylko najbiedniejsi, ale też przedstawiciele klasy średniej - uważa Leszek Gajos, socjolog z Rzeszowa. I dodaje: - Klientami lombardów są ludzie, którzy kilka lat temu zaciągnęli kredyty i teraz mają problemy ze spłatą. To też ci, którym nagle potrzebny jest zastrzyk gotówki: przed ślubem, komunią, świętami i 1 września - wyjaśnia.
Gajos zauważa też, że lombardy to niejedyne miejsca, w których mieszkańcy pojawiają się, by dorobić.
- Na giełdzie staroci ludzie oferują przedmioty w coraz niższych cenach. Jeszcze kilka lat temu to było nie do pomyślenia. Teraz pojawiają się ludzie, którzy za niewielką kwotą oferują pamiątkę rodzinną. Chcą tylko wiedzieć, że przedmiot trafi w dobre ręce - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?