Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie pomogli, mają nowy dom

Grzegorz Michalski
Ten dzień 7-osobowa rodzina z Kołaczyc zapamięta do końca życia. Było ok. 20.45 kiedy mały, drewniany dom rodziny Kopeć zaczął płonąć. Udało się im się uciec z płomieni, ale dobytek stracili. Jak żyją 2 lata po tragedii?

Był późny wtorkowy wieczór, gdy domownicy zauważyli płomienie. W budynku było wówczas 5 osób. Pożar zaczął się rozprzestrzeniać od drewnianej części domu, która opalana była piecykiem na drewno.

- Na szczęście wszyscy siedzieliśmy z drugiej strony. Kiedy bratowa wbiegła do pokoju po torebkę, to ogień odciął jej drogę i musiała wyskakiwać przez okno - opowiadała Elżbieta Miśkowicz. Zostali w koszulach nocnych i piżamach.

Do środka próbował wejść jeszcze najmłodszy syn. Próbę tę okupił jednak poważnymi poparzeniami, z którymi trafił do jasielskiego szpitala. Pożar rozprzestrzeniał się błyskawicznie i zanim na miejscu pojawiła się straż pożarna, płonęła już ponad połowa dachu. Za chwilę płonęło już wszystko.

Nic nie uratowali

- Cały dom był obłożony panelami, dlatego ogień rozprzestrzenił się tak szybko. Nie było szans, aby cokolwiek uratować. Zostaliśmy tylko z tym, co mieliśmy na sobie, uciekając przed ogniem - powiedziała Halina Kopeć. Dom był w połowie drewniany, składał się z 3 pokoi, łazienki i ganku. Akurat w dniu pożaru skończyli remontować łazienkę...

Nie zostali sami

Sąsiedzi przynieśli ciepłe ubrania oraz posiłki. Ośrodek Pomocy Społecznej w Kołaczycach wyznaczył pracownika, który pomagał rodzinie Kopciów. - Jesteśmy w trakcie poszukiwania mieszkania dla całej rodziny na terenie naszej gminy - mówiła wtedy Danuta Pachana, dyrektor GOPS Kołaczyce. - To ludzie biedni, ale dobrzy i zaradni. Zawsze sobie jakoś radzili i od 10 lat nie korzystali z pomocy społecznej - podkreślała. Zaraz po pożarze odbyła się zbiórka sąsiedzka na pomoc dla rodziny.

- Ludzie wykazali wielką ofiarnością, nawet ci mniej zamożni nie żałowali ostatnich pieniędzy, aby wspomóc sąsiadów w potrzebie. Ludzie z Kołaczyc są ze sobą bardzo zżyci, każdy się tu zna i pomaga sobie nawzajem, a tym razem nikt nie zamknął drzwi przed puszką z napisem „Pomoc dla rodziny Kopeć”. Oprócz pieniędzy, które spływały na konto dla nich utworzone, ludzie przywozili najpotrzebniejsze rzeczy i wyposażenie do wynajętego domu zastępczego do czasu kiedy wybudują nowy - opowiadała Magdalena Stasiowska, sąsiadka pogorzelców i radna Kołaczyc.

Próbowali żyć na nowo
Zaraz po pożarze członkowie rodziny Kopeć znaleźli dach nad głową u najbliższej rodziny. Do czasu, aż gmina poszukała im lokal socjalny.

- Jako że gmina nie dysponuje żadnym mieszkaniem socjalnym, podjęliśmy się znalezienia domu na wynajem, w którym rodzina mogłaby zamieszkać. Zależy nam na tym, aby znów mieli możliwość mieszkania razem, gdyż wówczas nie tylko koszty ich utrzymania spadną, ale i sytuacja psychiczna całej rodziny będzie mogła ulec poprawie. Ponadto niezbędne jest miejsce, gdzie można by składać rzeczy, które różni ludzi przekazują na rzecz tych państwa - twierdziła wtedy kierownik kołaczyckiego GOPS.

Przejściowy dach nad głową w Sowinie

W końcu udało im się wynająć dom w Sowinie. - Gmina otworzyła kont, na które ludzie wpłacali pieniądze. Cel mieliśmy jeden: wspólnymi siłami odbudować zniszczony dom - twierdzi Sylwia Dybaś. Sylwia w ferelny grudniowy dzień przebywała w domu, to był dzień jej urodzin.

- Na pewno zapamiętam do to końca życia - podkreśla. W pomoc mocno zaangażowali się mieszkańcy, gmina zorganizował koncert na Rynku, podczas którego zbierano pieniądze. Łącznie udało się zebrać niespełna 100 tys. zł. - Dzięki ludziom dobrej woli w dwa miesiące na plac po starym, spalonym i rozebranym domu weszła ekipa budowlana. Udało się postawić mury i dom w stanie surowym - opowiada S.Dybaś.

Przed zimną uda się jeszcze coś zrobić

Rodzina podkreśla, że dalej chce wspólnymi siłami jeszcze przed końcem roku wstawić okna. - Dwóch braci podjęło pracę, więc liczymy, że uda się przed zimą jeszcze je kupić - zaznacza kobieta.

Dom potrzebuje jeszcze wiele wkładu. Trzeba chociażby wmontować instalacje elektryczną, gaz czy kanalizację, nie mówiąc już o wykończeniu wnętrz. Rodzina powoli staje na nogi. Niespełna dwa lata od tragedii odcisnęło na rodzinie duże piętno. Najstarsza, Halina Kopeć przeszła ciężką chorobę i w dalszym ciągu wymaga intensywnej opieki. Brat Sylwii, który uległ przed pożarem wypadkowi, w dalszym ciągu ma niewładną rękę. Wszystko jest na głowie Sylwii i jej dwóch braci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24