Poniedziałek, hala przylotów rzeszowskiego lotniska Jasionka. Elektroniczne tablice pokazują, że planowany na godz. 10.15 samolot z Bristolu w Wielkiej Brytanii wyląduje blisko 20 minut przed czasem. Mija niecały kwadrans i pusta dotąd hala wypełnia się ludźmi, niecierpliwie wypatrującymi swoich bliskich.
Na emigracji brakuje rodziny
Sceny, jakie rozgrywają się w tym miejscu śmiało mogłyby stać się częścią wzruszającego, fabularnego filmu. Wybuchy radości, okrzyki „mama!” i „babcia!”, łzy i czułe objęcia to tylko niektóre przejawy ogromnej ilości emocji, która towarzyszy powrotom emigrantów z Podkarpacia w rodzinne strony.
- To będą moje pierwsze święta w domu od 11 lat. Rezerwowałam lot w maju, bo wiedziałam, że żeby nie wiem co, będę chciała być tutaj. Święta na Wyspach to nie święta, nie ma tam tej atmosfery, a przede wszystkim nie ma rodziny
- zawiesza głos pani Edyta, która przyleciała z Bristolu z 8-letnią córką Zuzią.
Rodzice pani Edyty podkreślają, że dzięki powrotowi do domu jednej z trzech córek, te święta Bożego Narodzenia będą naprawdę wyjątkowe. Nie zabraknie długich rozmów przy rodzinnym stole, wspólnego kolędowania i oczywiście pielęgnowania tradycji.
- Specjalnie nie ubierałam choinki wcześniej, żeby córka z wnusią mogły ubrać ją razem z nami i nacieszyć się takim dużym drzewkiem - uśmiecha się pani Irena.
W tej rodzinie wszyscy mają nadzieję, że czas rozstania kiedyś się skończy i jak dodaje pani Edyta faktycznie tak się może niedługo stać, bo od jakiegoś czasu regularnie myśli o tym, żeby wrócić do Polski na stałe.
- Mamy Brexit i choć sporo osób mówi, że dla Polaków się nic nie zmienia, to jednak spora cześć z nich już wyjechała i ja też coraz częściej o tym myślę - dodaje.
WIDEO: Bierówka k. Jasła. Tak swój dom z okazji świąt udekorował nasz internauta
Boże Narodzenie na wyspach to nie to samo co w Polsce
Takich planów na pewno nie ma pani Beata, na Wyspach inspektor lokalnej policji, którą na rzeszowskim lotnisku zauważyliśmy dzięki siostrze Małgorzacie, której łzy wzruszenia leciały po twarzy jak grochy.
- To właśnie cała moja siostra, taka wrażliwa, że jako jedyna płacze przy łamaniu się opłatkiem - obejmuje siostrę pani Beata, która za granicą pracuje już 17 lat i dopiero piąty raz spędza Boże Narodzenie w Polsce. - Ale rozumiem ją, ja też jestem cała roztrzęsiona, bo jednak w święta jestem tu bardzo rzadko, a to jest czas szczególny. Wtedy myśli się przecież tylko o tym, żeby być z rodzin - dodaje.
I zaznacza, że święta na Wyspach mało mają wspólnego z tym, co przeżywa się w Polsce. Choć w Boże Narodzenie wszyscy przygotowują uroczysty obiad z pieczonym indykiem w roli głównej, o tyle Wigilii po prostu nie ma.
- Niestety, w ten dzień Brytyjczycy idą po prostu do pubu. Ja sama staram się przygotować wieczerzę dla męża i znajomych i muszę powiedzieć, że poza bigosem, za którym moi goście raczej nie przepadają, polska kuchnia wszystkim tam smakuje
- uśmiecha się.
- Tutaj w Polsce będziemy się najzwyczajniej sobą cieszyć, rozmawiać, kolędować, wspominać i z sobą być. Przecież o to właśnie chodzi w święta! - wtrąca siostra pani Edyty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?