Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Domański: w szatni nie dyskutujemy o pieniądzach

Marcin Jastrzębski
Na dryblingi Macieja Domańskiego nabierało się jesienią sporo zawodników II ligi. Czy już w tym roku dane mu będzie sprawdzić się w I lidze? – Gram o ten cel ze Stalą Mielec – gwarantuje 23-latek.
Na dryblingi Macieja Domańskiego nabierało się jesienią sporo zawodników II ligi. Czy już w tym roku dane mu będzie sprawdzić się w I lidze? – Gram o ten cel ze Stalą Mielec – gwarantuje 23-latek. fot. Krzysztof Kapica
Rozmowa z Maciejem Domańskim, pomocnikiem Stali Mielec, który jesienią był jednym z wyróżniających się zawodników II ligi wschodniej.

Maciej Domański

Maciej Domański

Urodzony 5 września 1990 roku.
Wzrost: 168 cm
Waga: 62 kg.
Kluby: Stal Rzeszów (do 13 roku życia), Stal Mielec, Polonia Warszawa, Stal Mielec, Radomiak Radom, Stal Mielec (do jesieni 2012 roku).

- Jesienią obserwowała cię Legia Warszawa, to chyba jeden z ważniejszych wyznaczników twojej pracy...
- Cały zespół grał dobrze, ja też nie odstawiałem nogi. Co do zainteresowania moją osobą ze strony innych klubów to rzeczywiście coś było na rzeczy. Miałem kilka tygodni ofertę z jednego z klubów II ligi, ale odmówiłem. Wiem, że obserwowała mnie Legia, ale żadne konkrety za tym nie poszły. Nikt z Warszawy do mnie nie zadzwonił, więc nie ma na razie o czym rozmawiać.

- Za jesień dostaliście bardzo dobre noty. Co dalej?
- Nie możemy nosić głów w chmurach. Poziom tej ligi jest tak wyrównany, że nie warto podniecać się pozycją wicelidera. Lepiej skupić się na jak najlepszym przygotowaniu do wiosny. W rundzie rewanżowej czeka nas jeszcze trudniejsza batalia. Nie liczymy na łut szczęścia, a punkty, na które trzeba zasłużyć.

- Nie boisz się powiedzieć, że interesuje was I liga..
- Nikt w klubie nie zakłada jedynie zachowania ligowego bytu, choć i to będzie niełatwe. W tej chwili piłka zajmuje pierwszą pozycję w moim życiu. Wszystko jej podporządkowuje, więc mam swoje marzenia.

- Wiążesz je koniecznie z Mielcem?
- Oczywiście, tu czuje się komfortowo, jestem u siebie. Otwiera się przed nami szansa na grę w I lidze. To okno do wielkiej piłki, do której rzecz jasna mnie ciągnie. Mam już i zarazem dopiero 23 lata. Wiem czego chcę. O grze w ekstraklasie też nie przestałem marzyć.

- Zaczynałeś w innej Stali...
- Tak, moim pierwszym klubem była Stal Rzeszów, trenowałem w niej od 9 do 13 roku życia. Część gimnazjalną nauki zdecydowałem się kontynuować w Mielcu. Szkoła Mistrzostwa Sportowego dała mi nowe możliwości i chyba nieźle z nich skorzystałem. W 2007 roku zdobyliśmy mistrzostwo Polski juniorów młodszych. Jako nastolatek byłem próbowany przez trenera Włodzimierza Gąsiora w pierwszym zespole, który grał wtedy w IV lidze.

- Potem powąchałeś czegoś atrakcyjniejszego. Polonia Warszawa to było eldorado?
- Dla nastolatka to raczej trudna szkoła życia, pracy. Świetnie wspominał ten czas, przychodziłem do Polonii, gdy jej trenerem Jacek Zieliński z Tarnobrzega. Potem szkoleniowcy cały czas się zmieniali, ale ja sporo czasu spędzałem przy I drużynie. Nauczyłem się dużo. Powąchałem piłki na najwyższym polskim poziomie.

- Debiutu na najwyższym poziomie jednak nie zaliczyłeś
- Grałem w Młodej Ekstraklasie, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że lepiej byłoby wtedy grać w seniorskiej piłce np. w III lidze. Z pewnością więcej bym zyskał. Podsumowując nie mogę pobytu w Polonii zaliczyć do niepotrzebnych. Choć mogło być lepiej...

- Czujesz, że ten najpiękniejszy sen dopiero przed Tobą?
- Twardo stąpam po ziemi i wolę drobnymi kroczkami robić postępy. Systematycznie. Stal Mielec inwestuje w młodych i to jak widać bardzo się opłaca. My też wiemy, jak trudno wejść na szczyt. Dobrymi wynikami przyciągnęliśmy na trybuny kibiców, klub pewnie też ma łatwiej zabiegać o sponsorów, gdy my gramy efektywnie.

- Efektownie też. Choć teoretycznie jest tylko jeden napastnik to... każdy ma ochotę na grę ofensywną
- To dobrze, że wychodzi nam to w meczach o punkty. Ja widzę to podczas treningowych zajęć. Obrońcy garną się do strzelania bramek. Gramy ofensywie, odważnie, bo zdajemy sobie sprawę, że tylko takim sposobem coś można osiągnąć. Nie idealizuje jednak naszej drużyny, mamy jeszcze rezerwy.

- Macie dwunastego zawodnika. Liczyłeś na grę w takiej atmosferze?
- Przed sezonem tylko w snach (śmiech). Poważnie mówiąc, myślałem, że w pierwszym meczu kibiców było tak wielu przez fakt, że chcieli z ciekawości zobaczyć nowy obiekt i jupitery. Podobnej, wysokiej frekwencji w kolejnych meczach kompletnie nie spodziewałem się. Szybko dostosowaliśmy się do nowej rzeczywistości. Wiosną tamtego roku o punkty w III lidze walczyliśmy przecież na bocznym boisku. Odbiliśmy się od ziemi i jesteśmy blisko nieba. Tak można opisać różnicę między grą w III lidze, a w II, na nowym obiekcie.

- Zimą Stal się wzmacnia, więc grać nie powinniście gorzej. Co może być waszym poza piłkarskim atutem w walce o awans?
- Atmosfera wewnątrz drużyny. To niby oczywistość, że trzymamy się razem, ale nie w każdym zespole jest kolorowo. W szatni nigdy nie dyskutujemy o pieniądzach. Nawet jeśli były minimalne poślizgi w wypłatach, to nikt nie dobierał sobie tego do głowy. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - my jesteśmy jedną z takich drużyn. To bezcenna wartość, tego nie da się wytrenować. My to mamy, bo większość chłopaków jest związana ze Stalą.

- Mieszkasz w Rzeszowie, gdzie studiujesz, nie męczą cię podróże?
- Cały mój dzień można uznać za intensywny, ale nie narzekam. Robię przecież to, co kocham. Jestem studentem II roku Wychowania Fizycznego na Uniwersytecie Rzeszowskim. Nie podróżuję jednak sam. W Rzeszowie mieszkają i studiują Szymon Kardyś, Kamil Kościelny, Mateusz Załucki i Patryk Słotwiński (transfer z Tomasovii w trakcie załatwiania - przyp. red.), dzięki którym te ponad 120 km dziennie w samochodzie nie jest nudne.

- Wykształcenie to dla ciebie...
- Ważna i już pomocna kwestia. Mogę w tej chwili pomagać trenerowi w odczycie pulsometrów, z którymi biegamy podczas meczów i treningów. Zdobywam praktykę w II-ligowej rzeczywistości. Bardzo pożyteczna sprawa. Może w przyszłości będę nadawał się na trenera.

- Na 16 kolejnych meczów rundy rewanżowej, 10 macie u siebie. Nie boisz się, że nie wytrzymacie presji?
- Nie wolno mi myśleć w tych kategoriach - co będzie, jeśli zawiedziemy. Sądzę, że mamy w głowach nie najgorzej poukładane i poradzimy sobie ze stresem. Niczego nie możemy być pewni, ale jestem przekonany, że stać na zachowanie miejsca dającego awans. Daliśmy kibicom i sobie sporo satysfakcji jesienią i nie zamierzamy zwalniać tempa.
Rozmawiał Marcin Jastrzębski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24