Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Musiał: Rodzinka.pl to mój drugi dom

kmularz
Fot. Marcin Kalita
Z aktorem MAĆKIEM MUSIAŁEM rozmawia Marcin Kalita.

Urodził się 11 lutego 1995 roku w Warszawie. Wystąpił m.in. w takich filmach i serialach jak: "Futro", "Baby są jakieś inne", "Mój biegun", "Dom na końcu drogi", "Plebania", "Ojciec Mateusz", "Ranczo", "Hotel 52". Największą popularność przyniosła mu rola Tomka Boskiego w serialu "rodzinka.pl". Współprowadził muzyczne show "The Voice of Poland". Jego rodzice również są aktorami.

- Ostatnio często wpadasz do Rzeszowa.

- Rzeczywiście tak się złożyło.

- I jak ci się podoba?

- Nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, ale byłem późnym wieczorem na starówce. Podobało mi się. To bardzo ładne miasto. No i centra handlowe są znacznie ładniejsze niż większość w Warszawie.

- Od niedawna na ekranach kin gości film "Mój biegun", w którym wcieliłeś się w niepełnosprawnego Janka Melę. Nie miałeś stracha przed tym, jak on zareaguje na twoją grę?

- Osobiście nie wyobrażam sobie, co bym czuł, gdyby ktoś kręcił film o mnie. Trochę się bałem jego reakcji, kiedy odwiedzi plan. Wydawało mi się, że pomyśli sobie coś w stylu "Co to jest? Jakiś gówniarz mnie będzie grał?". Dla wyjaśnienia dodam, że kiedy kręciliśmy ten film, miałem 14 lat. I rzeczywiście, któregoś dnia Jasiek odwiedził nas podczas zdjęć. Podszedł do mnie, przybił mi piątkę i powiedział "Stary, wyluzuj. Jest super". To mnie mocno podbudowało.

- Jak poradziłeś sobie z okazaniem tej niepełnosprawności, która go dotknęła? Pomagał ci w tym?

- Nie. Założeniem producenta było to, żebyśmy nie poznali się przed realizacją. Żebym go nie udawał, tylko próbował sam poradzić sobie z tym problemem. Natomiast na etapie przygotowań spotykałem się z wieloma osobami niepełnosprawnymi, dużo z nimi rozmawiałem. To pomogło mi zrozumieć ich sposób myślenia, odczuwania. Ogólnie jestem zadowolony z efektu.

- Udało ci się zaprzyjaźnić z Jaśkiem?

- Teraz już tak. Kiedy kręciliśmy film, jak wspomniałem, miałem 14 lat, Jasiek o sześć więcej, więc ciężko było mówić o kumplowaniu. Później mieliśmy dłuższą przerwę. Spotkaliśmy się dopiero na etapie promocji filmu. Teraz ta różnica wieku nieco się zatarła i rzeczywiście odnaleźliśmy wspólny język. Doszliśmy nawet do wniosku, że pewien sposób jesteśmy do siebie podobni. Teraz znów będziemy mieć przerwę, bo Jasiek wybiera się na klika miesięcy do Azji. Ale muszę się pochwalić, że w maleńkim stopniu pomogłem mu w przygotowaniach do tej wyprawy. Wspólnie odwiedziliśmy mojego znajomego, który dał mu taki fajny gadżet. Wygląda jak zwykła latarka, a w rzeczywistości jest to paralizator. Może gdzieś w Tajlandii mu się przyda. Oby nie, ale nigdy nic nie wiadomo.

- Połknąłeś bakcyla do wspinaczki?

- Nie. Zdjęcia były kręcone w Krakowie. Mieliśmy parę wolnych weekendów i wtedy jeździliśmy w góry. Poza tym podróże Jaśka są dopiero następstwem tego co widać na ekranie.

- Czyli właściwie "Mój biegun" nakręciłeś przed "rodzinką.pl".

- Dokładnie. Dopiero po powrocie ze zdjęć dowiedziałem się o castingach do serialu.

- Twoja przygoda z rodzinką trwała kilka sezonów. Czułeś się tam jak w drugim domu?

- Oczywiście. Trzy i pół roku to jest spory kawałek czasu. Szczególnie z chłopakami się zakumplowaliśmy. Kiedy ostatnio Adam przyjechał na plan z podbitym okiem, od razu chciałem jechać oddać komuś, kto pobił mojego młodszego brata. Poza tym, jak na braci przystało, lejemy się między ujęciami. Najmłodszy Mateusz mieszka niedaleko mnie, więc czasem wpadamy do siebie pograć na komputerze. Z Tomkiem Karolakiem też mam dobre relacje. Ostatnio byliśmy nawet razem w Londynie. Jedynie z Gosią Kożuchowską nie udało mi się złapać bliższego kontaktu. Ale z pewnością teraz będzie mi brakować naszych wspólnych spotkań.

- Więc właśnie, jak to jest z tymi plotami? Będzie dalszy ciąg?

- Każdy by chciał. Nie zdejmują nas ze względu na niską oglądalność, bo mamy ją po prostu świetną. Chodzi tylko i wyłącznie o stronę kanadyjską, na której licencji oparty jest nasz serial.

- Ale słyszałem, że podobno mają dosłać kolejne odcinki i na wiosnę macie wrócić na plan.

- Też to słyszałem, ale z ust osób piątych, więc ciężko powiedzieć mi coś konkretnego na ten temat. Póki co zeszliśmy z planu i mamy przerwę. Dla mnie może i dobrze, bo w tym roku zdaję maturę. Muszę usiąść nad książkami.

- I co dalej?

- Oczywiście Akademia Teatralna. Mam nadzieję, że uda mi się dostać. Jeśli nie, to zrobię sobie przerwę na podróże oraz zdobywanie doświadczenia, a za rok spróbuję znowu.

- Janusz Gajos zdawał aż cztery razy, więc wszystko przed tobą.

- Więc właśnie!

- Czyli masz zamiar, jak twoi rodzice, związać swoją przyszłość z aktorstwem.

- Rzeczywiście rodzice są aktorami. Więc ta atmosfera towarzyszyła mi od wczesnego dzieciństwa.

- To oni wciągnęli cię w tę machinę?

- Specjalnie mnie do tego nie namawiali, ale też nie odradzali. Znam przypadki wśród zawodowych aktorów, którzy wręcz zabraniali swoim dzieciom chodzenia do kółek teatralnych, żeby - nie daj Boże - nie chcieli pójść w ich ślady.

- Ale przecież ty też zaczynałeś jako dziecko.

- To prawda. Pamiętam swoją pierwszą reklamę. Kręciliśmy ją w warszawskim mieszkaniu. Ja grałem syna swoich rodziców. W przerwie między zdjęciami grałem z nimi na komputerze. Wydawało mi się, że tak jest na każdym planie, więc błagałem rodziców, żeby zaprowadzali mnie na castingi.

- Wspomniałeś o tym zepsutym środowisku. Ty też już jesteś zepsuty?

- Trochę tak! Balansuję na tej granicy. W tym środowisku bardzo łatwo jest źle zboczyć. Staram się tego nie robić, choć nie zawsze mi to wychodzi. Na szczęście do pionu stawia mnie rodzina, wiara i normalne szkolne życie, koleżanki i koledzy.

- No właśnie, jak oni reagowali na twoją popularność?

- Na tych, których znam od dziecka, nie robiło to specjalnego wrażenia. Dopiero jak poszedłem do liceum, zauważyłem, że wiele osób podchodzi do mnie z dystansem. Dziś już nie mam z tym żadnego problemu.

- Ale możesz normalnie przejść ulicą czy pójść ze znajomymi do knajpy?

- No pewnie. W Warszawie jest to normalne zjawisko. Tam jest wiele rozpoznawalnych ludzi, do których wszyscy są przyzwyczajeni. Zresztą teraz już tego najzwyczajniej nie dostrzegam. Ostatnio udzielałem wywiadu w Złotych Tarasach i dziennikarka powiedziała mi w końcu "Maciek, jak ty tak możesz? Wszyscy się na ciebie gapią". Na co ja rzuciłem: Tak? Nie zauważyłem". Po prostu nauczyłem się z tym żyć.

- Jakiś czas temu okrzyknięto cię mianem "idola nastolatków". Jak się z tym czujesz?

- Jest to na pewno odpowiedzialność, bo czerpią oni z ciebie pewne wzorce. Więc w naturalny sposób nie mogę sobie pozwolić na bieganie po pijanemu nocą po samochodach (śmiech). Ma to też jednocześnie dużo plusów. Jestem osobą dość otwartą, więc dzięki temu udaje mi się poznać mnóstwo fajnych i ciekawych osób. W ogóle uważam się za szczęściarza, bo znalazłem się w odpowiednim czasie i miejscu. Udało mi się wypełnić pewną lukę w tym artystycznym światku. A jak widać, było na to spore zapotrzebowanie.

- Potrafisz śpiewać?

- Nie!

- To jak udało ci się zostać współprowadzącym muzyczny program "The Voice of Poland"?

- Kiedy dowiedziałem się, że jest ktoś taki potrzebny, zgłosiłem się na przesłuchanie. Podszedłem do niego na totalnym luzie, bo sądziłem, że mnie odrzucą. Poszło mi nawet nieźle i zapadła decyzja, że będę to ja. Długo się zastanawiałem, czy przyjąć tę propozycję. Teraz nie żałuję. Dzięki programowi poznałem mnóstwo interesujących ludzi. Ten świat muzyczny bardzo różni się od aktorskiego. To dla mnie kolejne fajne doświadczenie.

- Miałeś jakieś swoje typy co do zwycięzcy tej edycji?

- Od początku byłem za Mateuszem Ziółko. I intuicja mnie nie zawiodła. Jest wręcz niesamowity.

- Rozstaliśmy się z rodzinką Boskich, zakończył się też "The Voice of Poland". Masz jakieś kolejne propozycje?

- Póki co można mnie usłyszeć w animowanym filmie "Największy z cudów", który swoją ogólnopolską premierę miał właśnie w Rzeszowie. Być może wezmę też udział w dubbingu w nowej produkcji tego samego producenta, filmie o Maksymilianie Kolbe. Poza tym staram się nie przyjmować na siebie wielu obowiązków ze względu na maturę. Muszę się skupić na nauce, bo przez ostatnie cztery lata rzadko bywałem w szkole. Trzeba nadrobić wszelkie zaległości...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24