Magdalena Jurczyk z Developresu Rzeszów: Grałyśmy z najlepszymi na świecie, a mimo to byłyśmy jeszcze lepsze

Stało się. Najlepsza drużyna świata poległa w Rzeszowie.
Ciężko po takim meczu nie być w euforii, bo jestem przekonana, że nikt na nas nie postawił przed tym meczem. To jest walka. To nie jest tak, że przyjedzie Haak, Gabi i mecz wygra im się sam, a my jesteśmy skazane na porażkę. Samo to, że grają w najlepszym klubie, są wyższe, silniejsze, to nie wystarczy.

No to chyba mamy sposób na Vakifbank. Wystarczy wytrzymać z nimi do 27 punktu?
Chyba tak. Jesteśmy mentalnie bardzo mocne w takich momentach, zresztą to nie pierwszy mecz, który to pokazuje. WLegionowie miałyśmy to samo. Wygrałyśmy dwa sety, było 2:2 i uwierzyłyśmy. Siedziałam na ławce i powtarzałam „wygramy to”. Każda z nas w to wierzyła i robiła wszystko, żeby to zrobić.

Po laniu w pierwszym secie też wierzyłyście?
Po pierwszym może mniej, ale po drugim secie to już tak. To pokazuje, że w sporcie nigdy nie można odpuścić, nawet jakbyśmy przegrały dwa sety do 13, zawsze jest szansa i pokazałyśmy to. Grałyśmy z najlepszymi na świecie, a mimo to byłyśmy jeszcze lepsze.

Ciężko zatrzymać tak wysokie i silne rywalki?
Ciężko. W kluczowych momentach udało się jednak coś zablokować, trochę podbić w obronie, trochę też odrzuciłyśmy je od siatki.

Gdzie jest wasz limit?
Nie ma limitu. Fajnie, że wygrałyśmy dziś, ale musimy myśleć co dalej. Mamy w nogach pięć setów z Vakifbankiem, pięć z Legionowem i cały czas gramy. Chcemy wygrać rundę zasadniczą i już musimy zacząć myśleć, jak pokonać Radomkę, a potem skupimy się na wyjazdowym meczu w Stambule, jedziemy żeby wygrać.

Przed kilkoma laty, pewnie oglądałaś Asseco Resovię, która ogrywała czołowe drużyny europejskie w tej samej hali.
Tak. I nawet mi wtedy do głowy nie przyszło, że ja też kiedyś zagram tutaj, z taką drużyną i na dodatek wygram.