Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdzie Gessler rewolucja się udała. Do karczmy walą tłumy

Beata Terczyńska
- Magda Gessler sprawiła, że rewolucja odbyła się nie tylko w kuchni – przyznaje obsługa karczmy.
- Magda Gessler sprawiła, że rewolucja odbyła się nie tylko w kuchni – przyznaje obsługa karczmy. Krzysztof Łokaj
- Jest to nareszcie dobra, węgierska restauracja z krótką kartą. Człowiek nie może udawać, że nie lubi jeść - śmiała się Magda Gessler. - Zbliża was przez Rzeszów do Budapesztu smakiem gulaszu i placków ziemniaczanych.

Środa, tuż po godz. 13. Przed "Karczmą przy dworze" w Jasionce rząd samochodów. Wewnątrz trudno o choć jeden wolny stolik. Cieplutko, przytulnie, kwiaty na stołach, płótno lniane z niebieską koronką ociepla pomalowane w kwiatuszki ściany.

Na wprost wisi zabawne monidło z twarzami Magdy Gessler - rewolucjonistki i Magdy Rylskiej - współwłaścicielki karczmy. Na stołach parują talerze z gorącymi daniami. Zadowoleni goście pałaszują obiad.

Spróbujmy jeszcze raz

A jeszcze tak niedawno to ciekawie wystylizowane miejsce świeciło pustkami.

- Karczma powstała kilka lat temu w miejscu wyburzonych budynków. Wymyślił ją tato. Obok dworu i pałacu wymarzył sobie karczmę - opowiada Magdalena. - Rysując projekt wnętrza, podpatrywał wiejską chatę z piecem w kolbuszowskim skansenie.

Karczma, na zewnątrz której wiszą dziś chomąta, suszone kwiaty, stoi snop zboża, a na schodkach przy wejściu leżą stare żarna i garnki, nie przyciągała jednak amatorów dobrego jadła. Po dwóch latach bezruchu została zamknięta.

- Ale tatę cały czas kusiła. Otwórzmy, spróbujmy jeszcze raz - namawiał. - Historia się jednak powtórzyła. Wtedy wpadł na pomysł, że ratunkiem może być kuchenna rewolucja Magdy Gessler. Zaryzykowaliśmy - przyznaje 30-latka.

Zanim znana restauratorka przekroczyła próg karczmy leżącej niedaleko lotniska, ekipa zrobiła rekonesans.

- Rozmawiali z nami, kręcili film, robili zdjęcia. Rozeznawali, w czym tkwi problem.

Pierwsze, wiosenne odwiedziny w karczmie nie zapowiadały sukcesu. Podobnie jak ostra zapowiedź na stronie programu: "Biorąc pod uwagę to, co podaje się gościom, ta karczma zamiast "przy dworze" powinna nosić miano "przydworcowej". Choć pewnie i to byłoby krzywdzące dla wielu przydworcowych budek z hot-dogami".

To nie kuchnia, tylko żart

Magda Gessler, przed zamówieniem dań, podpytywała kelnera, co radzi jej zjeść, co jest nieodmrażane.

- Wszystko mamy świeże - zapewniał.
- Wszystkie te golonki i żeberka? - niedowierzała.
Zamówiła więc: placki po węgiersku, zupę gulaszową, golonko po karpacku, żeberko musztardowe, rosół z kury z makaronem i barszcz owsiany.

Rosół nie zachwycił. - Sama woda z makaronem - skrytykowała.
Genialny wydał jej się pomysł na barszcz na owsianym zakwasie. Chciała zobaczyć zaczyn. Okazało się to niemożliwe.

- Nie mamy. Ukisiliśmy sobie tylko troszkę. Taki zakwas nie postoi długo - tłumaczyła kucharka Maria.

Dobrych notowań nie zyskała też zupa gulaszowa. - Jest zarębiście meksykańska, ale z gulaszową niewiele ma wspólnego. Trochę jak flaki, tylko z fasolą. Zero papryki, przypraw, jakaś mąka - mówiła zdegustowana Magda Gessler. - Podstawą gulaszu jest przesmażenie na smalcu albo słoninie zmielonej papryki, a nie świeżej.

Żeberko musztardowe też nie trafiło w gust (sos tragiczny), krytyka spotkała karkówkę, dostało się golonce.

- Jest podgrzewana, gotowa, paczkowana. Tak nie wygląda świeża golonka - rozszyfrowała w mig.

Pierwszy dzień Gessler podsumowała tak: - To nie kuchnia, tylko żart. Mnie dawać takie świństwa? Ściema za ściemą - zganiła przestraszone kucharki. I wyszła z karczmy.

- Czułam, sądząc po wcześniejszych odcinkach programu, że pani Magda wybierze z karty golonkę - opowiadała potem właścicielka. - Dzień wcześniej poleciłam wujkowi, żeby kupił świeżą. Zapomniał. Przywiózł rano. Kucharki nie zdążyły jej przygotować. Podały gotową.

Chciałabyś tym zarządzać?

Na drugi dzień pan Józef (tato Magdaleny) tłumaczył, że potrawy zostały ściągnięte z oryginalnych przepisów węgierskich, tylko zostały nieco ulepszone, spolszczone.

- Kuchnia jest kompletnie do d... - nie dawała za wygraną restauratorka. - W ogóle kuchni węgierskiej nie przypomina. W czym jest lepsza?

- Goście jedzą i nie narzekają - bronił właściciel.
- Tylko nie wracają - skwitowała Gessler. - Gotuje pan w domu?

Okazało się, że pan Józef kiedyś gotował i to bardzo smacznie. Teraz nie może stać przy garnkach ze względu na zdrowie. Wyjawił, że czeka go przeszczep serca. Lekarze zalecają mu ruch, spacery i życie bez stresu. Magda Gessler zdecydowała, że podczas kuchennych rewolucji należy mu się odpoczynek, a ona poradzi sobie z jego córką i bratem.

- Chciałabyś tym zarządzać? - pytała Magdę.

30-latce spodobał się ten pomysł, ale wątpiła, czy to się uda, bo: - Krzysztof jest zbyt zaborczy i pewny siebie.

Na jaw wyszły rodzinne spory. Jak oceniła restauratorka, obydwoje mają temperament i między nimi iskrzy.

Kolacja palce lizać

- Dziś nadal zgrzyta? - podpytujemy panią Magdę.
- Trochę się poprawiło, choć spięcia bywają - odpowiada. - Myślę, że Krzysztof uważa, że skoro jest starszy i dłużej ten interes prowadzi, to i zna się na tym lepiej. Staram się czasami ustępować, ale nie zawsze da się milczeć.

Najtrudniejszym momentem podczas nagrywania programu - według Magdy Rylskiej - był drugi dzień. - Byłam niewyspana, zmęczona., podenerwowana.. Długo czekaliśmy na panią Gessler i pracowaliśmy w nocy. Najtrudniej było mi opowiadać o sobie, emocjach, życiu. Nie lubię tego. Nie jestem taka otwarta.

Na uroczystej kolacji, którą zorganizowano na zakończenie rewolucji, goście mogli spróbować m.in. czerwonego tatara ze śledzi po węgiersku, kremu z czerwonej papryki z kozim serem i placków z gulaszem węgierskim i śmietaną, oryginalne węgierskie wino i nietypowe naleśniki a'la Gundel z masą orzechową i sosem czekoladowym.

Nie było nikogo, kto kręciłby nosem. Wszystko było palce lizać. Gościom przygrywała orkiestra.

- Kojarzy mi się to miejsce z domem babci. Tatar był doskonały. Mięso, nie wiem czym doprawione, ale rewelacyjne - słychać było pochwały. - Brakowało u nas takiej kuchni węgierskiej.
- Krzysztof, nie rządź, tylko wspieraj Magdę - radziła krzątająca się po sali restauratorka.

Rewolucja nie tylko w kuchni

Siedem tygodni później przyszedł czas na sprawdzian, czy rewolucja się powiodła, czy też jest klapa.
- O, jaka ładna karta - zachwyciła się Gessler. - Mało w niej dań, ale tak powinno być.

Zamówione potrawy zdały egzamin.
- Pyszne. Taka duża piątka z plusem - oceniła restauratorka.
Czy dwie Magdy są dziś w kontakcie?
- Mam telefon, mogę dzwonić. Wysłałam pani Gessler podziękowania na facebooku.

"Rewolucji dokonała Pani nie tylko w kuchni, ale i w naszych sercach - czytamy. - W karczmie gwarno, pachnie dobrym jedzeniem. Ociepliła pani wnętrze nie tylko ślicznymi dodatkami, ale i swoją dobrą energią, która zwycięża złe emocje. Mam nadzieje, że tak zostanie. Będę o to walczyć bo naprawdę jest o co".

30-latka, z wykształcenia anglistka, która dziś zarządza 24 pracownikami dworu, pałacu i karczmy ma nadzieję, że Magda Gessler zawita jeszcze w jej progi.

- Chcielibyśmy u nas zorganizować zjazd fanów restauratorki - zdradza nam.
Czuwa, by kucharze nie manipulowali przy menu, jakie zostało po rewolucji.

- Kucharze lubią sobie upraszczać przepisy - tłumaczy. - Dbam nawet o to, by produkty były konkretnych firm, które podpowiedziała Magda Gessler, by smak się nie zmienił.

Panie najczęściej zamawiają dziś placki ziemniaczane z węgierskim gulaszem. Panowie także tatara ze śledzia. Do alkoholu, który w karczmie już jest. W menu jest jeszcze oryginalna siorba karpacka, czyli zupa na maślance z baraniną, czy fuczki - placki ziemniaczane z kapustą. Wypadła natomiast golonka i żeberka. Rosół został, ale ulepszony.

Ekipa pozostała ta sama, z jednym wyjątkiem. - Nie sprawdził się warszawski szef kuchni. Ale za to mamy dodatkowych kucharzy - mówi współwłaścicielka.

Teraz trzeba wszystkich zachwycić

Po emisji odcinka "Kuchennych rewolucji" nagranego w Jasionce, karczma przeżywa oblężenie.

- Zabrakło nam miejsc. Ludzie czekali ponad godzinę, by wejść do środka. Teraz robią rezerwacje z tygodniowym wyprzedzeniem. Mamy gości z innych miast. Reklamujemy się na lotnisku - śmieje się Magda Rylska, choć zdaje sobie sprawę, że to trudny czas, bo trzeba wszystkich zachwycić, by po zaspokojeniu ciekawości chcieli tu powrócić. - Przychodzą maile z gratulacjami, takie szczere, od serca. Ludzie życzą tacie zdrowia, mnie wytrwałości. Tego potrzebuję, bo mam dni wypełnione od rana do nocy.

Wcześnie rano pobudka. Trzeba nakarmić zwierzaki - psa, kucyka, konia. Potem wydać dyspozycje pracownikom. Ogarnąć zaplanowane imprezy: studniówki, wesela, chrzciny, bankiety....Czasem nie może zmrużyć oka przez kilka nocy z rzędu.

Ale pani Magda znalazła sposób na relaks. - Kupiłam konia Dreja, rudej maści, na którym dwa razy w tygodniu trenuję skoki przez przeszkody. Może kiedyś wezmę udział w zawodach.

Przyznaje, że ma fajne pomysły także na metamorfozę dworu. Planuje uszyć nowe, obrusy, przygotować kompozycje kwiatowe. I zdecydowała: wydłuża godziny otwarcia. Karczma będzie teraz czynna od 11 do 21.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24