Magister to za mało dla pracodawców

W Polsce na studiach doktoranckich uczy się już prawie 30 tysięcy osób - to ewenement na skalę europejską. Czy jednak warto ślęczeć kilka lat nad książkami, skoro zgodnie z obiegową opinią na polskim rynku pracy wykształcenie ma niższą wartość niż doświadczenie? Okazuje się, że tak. Pęd młodych do nauki nakręca koniunkturę i polscy pracodawcy powoli zaczynają rozumieć, że dzięki zatrudnieniu osób z tytularni naukowymi firma może wiele zyskać.
- Kryteria doboru wzrosły. Młodzi ludzie uczą się na potęgę, więc pracodawcy też chcą mieć wykwalifikowaną kadrę - mówi doradca personalny i prezes zarządu Employees Katarzyna Misiek. Na Zachodzie stopień doktora to mocny punkt w CV, a firmom zależy na wykwalifikowanych specjalistach. Pracodawcy chętnie widzą ich w roli szefów i dobrze płacą im za kierowanie kluczowymi projektami.
Już teraz ze znalezieniem ciekawej pracy nie mają problemu przede wszystkim inżynierowie. Doktorzy po politechnice mogą liczyć na lepszą pensję i wyższe stanowisko, często kierownicze. Mają też szansę na ciekawszą i bardziej kreatywną pracę. Zatrudniając ich, pracodawca wie, że mogą znacząco przyczynić się do rozwoju firmy - Niektórzy przedsiębiorcy powoli zaczynają dostrzegać, że jeśli się chce zatrudniać specjalistów, to sama magisterka nie zawsze jest wystarczająca - tłumaczy przewodniczący Rady Doktorantów Politechniki Warszawskiej Rafał Rudzik, doktorant na Wydziale Chemicznym. Doda je, że jego koledzy nie mają problemów z odnalezieniem się na rynku po skończeniu studiów doktoranckich.

Cały artykuł dostępny jest na stronie dlaczego.com.pl