Małe mieszkania biją rekordy popularności, bo… są małe i tanie.
Hongkong mekką skromności
Bez wątpienia lepiej jest jednak gdy małe mieszkania są jedynie odstępstwem od normy. Gorzej gdy przestają szokować. Wystarczy jednak, że mamy do czynienia z miastem bardzo bogatym, o potężnej liczbie mieszkańców i bardzo ograniczonej przestrzeni, a minimalizm staje się koniecznością. Doskonałym przykładem jest Hongkong. Tam, zgodnie z danymi portalu numbeo.com, za metr nieruchomości w centrum trzeba zapłacić równowartość ponad 100 tys. złotych, a poza centrum około 70 tysięcy za metr.
Efekt? Łatwo tu znaleźć kilkunastometrowe czy nawet kilkumetrowe mieszkania. Niby są poniżej standardów i czasem np. nie mają kuchni, ale istnieją. Niektórzy nazywają je już nie mikromieszkaniami, ale nanomieszkaniami. Zdarzają się też mniej pochlebne nazwy, które w wolnym tłumaczeniu oznaczałyby coś w stylu „mieszkanie – trumna”.