Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mao dobry człowiek

ANETA DYKA-URBAŃSKA
Zdecydowali się na wyprawę "Chiny - w poszukiwaniu codzienności" nie tylko po to, by przeżyć wielką przygodę. Zebrali materiały i dokumenty, które będą pokazywać uczniom szkół w małych miejscowościach.

Są studentami Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Wojtek Dziekan spod Radomyśla Wielkiego, Grażyna Frydlewicz z Przemyśla, Marcin Wójtowicz, Karolina Żurek i dwójka ich kolegów ruszają z Krakowa przekonani, że prawdziwa przygoda zacznie się dopiero w Chinach. Poziom adrenaliny podnosi im się jednak już w na początku podróży koleją transsyberyjską. Mimo że mają wszystkie potrzebne dokumenty i bilety, w pociągu nie ma wolnych miejsc. Zajęli je ci, którzy dali łapówkę kolejarzom za wpuszczenie bez biletu. Miejsca się zwolniły dopiero, kiedy Polacy zażądali interwencji pograniczników. Niestety podróżują z przemytnikami, którzy zarzucają przedział materiałami budowlanymi i akcesoriami łazienkowymi.

Komunikacyjne piekło

Pierwsze chińskie miasteczko. Szok. Na ulicach żadnych zasad, przepisów. Porządkowi zatrzymują siłą przechodniów, żeby nie wpadali pod płynące non stop auta. Piesi próbują się między nimi przecisnąć, bo kierowcy nie reagują nawet na zielone światła na przejściu. Umykaj, lawiruj także pomiędzy rowerami i rykszami, które dzwonią wściekle, też gotowe rozjechać przechodnia. Na chodnikach nieosłonięte studzienki kanalizacyjne. Wystarczy chwila nieuwagi, by zniknąć z powierzchni ulicy.
- Ale widzieliśmy może ze dwa wypadki, chociaż wydawało się, że będzie masakra - wspomina Wojtek Dziekan.

Chińczycy ciągną za włosy

[obrazek3] W chińskich miastach na przechodniów spogląda Mao (fot. WOJCIECH DZIEKAN)W Pekinie cała piątka czeka na chińskiego przewodnika poznanego przez Internet. Chińczycy bez żadnego skrępowania podchodzą, by robić sobie zdjęcia z "długonosymi" (tak nazywają Polaków). - Dotykają nas, ciągną ze zdumieniem za włosy na rękach i nogach. Tego typu badanie "obcych" jest widać normalne - mówi Wojtek.
W Zakazanym Mieście w Pekinie kolejne zaskoczenie: jednym z eksponatów jest tron. - Nagle pomiędzy dwoma Chińczykami przed tym tronem rozpętała się bitwa, bardzo ostra, łącznie ze zrzuceniem ze schodów, kopaniem; wyglądało to jak rozpaczliwa walka o przetrwanie. Okazało się, że panowie pobili o… najlepsze miejsce do patrzenia na tron, choć z obydwu stron był dobrze widoczny - zauważa Wojtek.

Żyją na ulicy

Pekińskie hutongi budzą mieszane uczucia. Gęste zabudowania, ciasne uliczki, zamrożony czas, mieszkańcy spokojni, rozluźnieni. Na ulicach robią zakupy, piorą, gotują, wychowują dzieci, grają w szachy. Wydaje się, że są zupełnie nieświadomi tego, co się dzieje na świecie.
W domkach nie ma toalet, wanien, pryszniców, bo wszystko to jest na zewnątrz, wspólne, czasem nieosłonięte. Właściwie całe życie toczy się na oczach sąsiadów.

Koszmarna noc

[obrazek5] Do rolnictwa wkroczyła mechanizacja (fot. WOJCIECH DZIEKAN)W Si-an-jang wybrali tani hotel, bo bali się, że nie im wystarczy pieniędzy. Tanie hotele w Chinach to przerażające nory. Grzyb, wilgoć, smród. Cztery brudne ściany i materac.
Rano jadą w okolice Guilinu. Cuda natury: raz wzgórza, raz pola ryżowe, kiedy indziej równiny, co jakiś czas z ziemi wyrastają góry lodowe. - W życiu nie widziałem takich kolorów nieba, ziemi, roślin, gór. Miałem wątpliwości, czy widzę to naprawdę, zwłaszcza że momentami świat zasnuwała tajemnicza mgła - opowiada Wojtek.

Zaleją mi dom

Ruszają do Chongqing. W trakcie spływu kajakowego po Jancy wysiadają, by porozmawiać z mieszkańcami wioski.
- Człowiek, którego zagadnęliśmy, był załamany. Jego dom ma być zniszczony w związku z budową tamy. Od rządu dostanie symboliczną sumę, która na pewno nie wystarczy na budowę nowego domu. Tymczasem na tamę wydane będą niewyobrażalne sumy. Ludzie się nie liczą - mówi Wojtek.
Decydują się jechać do Yangshuo. Podróż trwa 16 godzin. Mają bilety na miejsca stojące. Tłok, ścisk i smród. Nic dziwnego, skoro 12-letnie dzieci przez otworek w spodniach załatwiają się na środku przedziału.
- Trzeba to jakoś przetrwać - kombinują. Przekupują kucharza, żeby pozwolił im przeczekać w wagonie jadalnym, gdzie jest względnie czysto. Chińczyk okazuje się jednak zachłanny. Co chwilę żąda dodatkowych pieniędzy. Polacy w końcu wracają na korytarz. Udaje im się znaleźć miejsce siedzące. I tak dojeżdżają do Yangshuo, niewielkiego miasta w górach.
Na rowerach przemierzają okoliczne wioski. Nocują u miejscowych.
Po kilku tygodniach docierają nad ocean. - Raj na ziemi, ciepło, woda lazurowa, plaże, bujna roślinność, cisza, spokój. Niezwykłe przeżycia - opowiada Wojtek.

Rzeź niewiniątka

Kolejny etap podróży zaczął się koszmarnie. - Struchleliśmy, gdy na środku ulicy zobaczyliśmy rzeź osiołka. Zwierzę dostało młotkiem w głowę, po czym na oczach przechodniów zrobiono z niego kiełbasę. Poboczem ulicy płynęły nieczystości, krew, walały się wnętrzności. Na nikim oprócz nas nie robiło to wrażenia - zauważa Wojtek.
Grupa rusza na północ w okolice Emei. Wchodzą na świętą górę buddystów liczącą ponad 3 tys. metrów. Liczni pielgrzymi, często na klęczkach docierają do kolejnych świątyń znajdujących się na zboczu.
Do świątyń położonych w wyższych partiach Polacy idą po schodach ponad 8 godzin bez przerwy. Na sam szczyt można się dostać tylko kolejką, bo Chińczycy, by zarobić, zagrodzili schody. Widząc obcokrajowców, od razu zawyżają cenę biletu na kolejkę 20-krotnie. - Zrezygnowaliśmy - mówi z żalem Wojtek.

Co myśli Hou Lijia

Hou Lijia to chiński przewodnik. Przyjaciel, bardzo inteligentny młody człowiek, zna angielski, z Internetem jest za pan brat, gościnny i otwarty. - W swoim rodzinnym domu podjął nas wspaniale, niemalże ucztą. Z drugiej jednak strony bez zająknięcia przemawia językiem propagandy, tłumacząc nam, że Mao Tse Tung to wielki przywódca, który czasem musiał postąpić kontrowersyjnie, ale nie dlatego, że był tyranem, tylko dlatego, że zmusiły go do tego okoliczności.
Według Hou Lijia, może 30 procent decyzji Mao było nienajlepszych. - To wina tego, że bronił kraj przed obcymi mocarstwami. W 70 procentach robił dobrze.
- Chińczycy mówią to tak, jakby naprawdę w to wierzyli - wspomina Wojtek. Czy to aktorstwo, czy przekonanie, że tak jest? Polacy tego nie odgadli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24