Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Komenda: Podobała mi się piłka nożna, ale mama wykonała bardzo dużą robotę, abym został siatkarzem

Marek Bluj
Marcin Komenda był jednym z filarów reprezentacji Polski podczas Final Six Ligi Narodów
Marcin Komenda był jednym z filarów reprezentacji Polski podczas Final Six Ligi Narodów FIVB.org
Marcin Komenda miał ciągoty, aby zostać piłkarzem. Ojciec namawiał go, by grał w piłkę ręczną. Mama, była siatkarka, zachęcała syna do siatkówki. Posłuchał mamy. - Wygląda na to, że dokonałem właściwego wyboru. Mama zrobiła tutaj bardzo dużą robotę - uśmiecha się rozgrywający reprezentacji Polski, która swoją świetną grą zrobiła furorę podczas Final Four Ligi Narodów w Chicago, zdobywając brązowy medal. Komenda, który od nowego sezonu będzie bronił barw Asseco Resovii, był reżyserem biało-czerwonej drużyny, która grała na medal, bijąc faworytów.
23-letni siatkarz Asseco Resovii w swojej karierze reprezentował barwy m.in. AKS-u Resovii (jako junior), Effectoru Kielce czy GKS-u Katowice.

Liga Narodów 2019. Polscy siatkarze wygrali z Brazylią 3:0 i...

Co, oprócz medalu, pozostało po Final Six w Chicago?

Na pewno atmosfera, jaka panowała w drużynie. Byliśmy jedną, wielką rodziną, która mocno się wspierała, była zawsze razem w dobrych i w gorszych momentach, bo takie też były podczas Final Four. Zawsze będę wspominał ten wyjazd z uśmiechem na twarzy. Zrobiliśmy wspaniały wynik. Myślę, że przed turniejem nikt na nas nie stawiał, my natomiast pokazaliśmy wielu osobom, że mamy potencjał, potrafimy grać w siatkówkę. Wspomnień jest bardzo dużo, ale fajnie, że jest medal, który zawsze będzie nam przypominał o tym świetnym turnieju.

To był zwyczajny czad...

Każdy dzień traktowaliśmy, jak wspaniałą przygodę. Do każdego meczu podchodziliśmy, jak do ostatniego, dawaliśmy z siebie wszystko. Chcieliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. Chcieliśmy się cały czas bawić siatkówką, być uśmiechnięci i pozytywni. Myślę że tak zostaliśmy odebrani przez kibiców, ale taka była też prawda, mieliśmy pozytywne podejście, robiliśmy wszystko z uśmiechem. Cieszyło nas, że możemy tam być i robiliśmy co się da, aby godnie reprezentować nasz kraj.

W Chicago byliście drużyną, która najwięcej i najczęściej się uśmiechała. Może wasi rywale byli z tego powodu źli, ale to był ich problem...

Tak było. Wiedzieliśmy, że dobrą atmosferą można dużo zrobić i niezależnie, czy było lepiej, czy gorzej, staraliśmy się być uśmiechnięci. Zresztą, dlaczego mieliśmy się smucić, nie byliśmy faworytami, a całkiem dobrze nam szło. Mieliśmy świetne podejście do tego co robiliśmy, chcieliśmy wygrywać mecze, ale przede wszystkim chcieliśmy wspólnie przeżyć fajne chwile, w fajnym gronie, zaprezentować ciekawą siatkówkę. Myślę, że tak było.

Medal Ligi Narodów to twój największy sukces?

Zdecydowanie. Na arenie międzynarodowej nie udało mi się jeszcze zdobyć medalu, dlatego ten z Chicago smakuje wyjątkowo. Jest czymś wspaniałym, stanowi dla mnie wielką motywację. Mam nadzieję, że będzie to świetny początek przygody z poważną siatkówką.

W Chicago mieliście mocne wsparcie z trybun. Na pewno dodawało skrzydeł.

To było coś niesamowitego. Na każdym naszym meczu było 3-4 tysiące Polaków. Piękna sprawa. Dziękujemy kibicom z Chicago i z Polski, czuliśmy ich wsparcie. Doping, zwłaszcza w trudnych chwilach, potrafi unieść. Tak było w Chicago, kibice byli naszym piętnastym zawodnikiem.

Było jak na Podpromiu?...

Trudno mi na to wprost odpowiedzieć, bo do tej pory przyjeżdżałem do Rzeszowa jako gość, przeciwnik. Dopiero w tym sezonie doświadczę tego z innej strony. Wiemy, jaka jest atmosfera na Podpromiu, nie mogę się tego doczekać. W Chicago wsparcie też było duże i kibice mocno nam pomagali. No i barwy były podobne; też biało-czerwone.

Nie dało rady wygrać z Rosją?

Rosjanie byli bardzo dobrze przygotowani fizycznie do tego turnieju. Ciężko się z nimi grało. Trzeba docenić klasę przeciwnika, który także w finale pokazał, że jest świetnym, zgranym zespołem. Mieliśmy swoje dobre momenty; potrafiliśmy wyszarpać drugiego seta, ale mieliśmy także gorsze. Aby ich zwyciężyć, trzeba było cały czas grać na wysokim poziomie. Jak tylko na chwilę schodziliśmy z tego poziomu, zaraz nam odskakiwali. Walczyliśmy o każdą piłkę, niezależnie jaki był wynik. Cieszy, że mimo porażki, na mecz o trzecie miejsce wyszliśmy z głową podniesioną do góry i pokonaliśmy Brazylię, co też jest wspaniałym wynikiem.

Które z gratulacji sprawiły ci największą radość?

Było ich sporo, wszystkie bardzo miłe, nie chciałbym ich kategoryzować. Najbardziej wspierała mnie rodzina. Niezależnie jaka była sytuacja, od rodziny zawsze dostawałem słowa wsparcia. Dziekuję za wszystkie. Także trenerowi Piotrowi Gruszce, który w reprezentacji rozegrał bardzo wiele spotkań i wie, co odczuwaliśmy podczas turnieju.

Takie występy, zwycięstwa dodają sportowego gazu.

Niewątpliwie taki turniej daje dużego kopa i jeszcze większej motywacji do pracy. Pokazał, że mamy wielki potencjał, że każdy z nas może grać na najwyższym poziomie. Supersprawa. Każdy wiele zyskał i uważam, że będzie coraz lepszym zawodnikiem. Myślę, że dzięki temu turniejowi wszyscy poszliśmy do przodu.

Nie jest ci żal, że Heynen nie zabrał cię do Zakopanego?

To są decyzje trenera, wszyscy je rozumiemy. Znamy wagę turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich, w którym jeden mecz może decydować o awansie. Miejmy nadzieję, że zagramy dobrze, będziemy dobrze przygotowani i uda nam się zakwalifikować na igrzyska. To będzie wspaniała sprawa.

Teraz masz urlop?

Można tak powiedzieć, choć trener Heynen, który ma swój plan, powiedział większości zawodnikom, aby cały czas pozostawali w treningu, że wszystko się jeszcze może zdarzyć. Są trzy turnieje, każdy chciałby w jakimś wystąpić. Każdy z nas będzie trenował, aby być do dyspozycji. Każdy wie, co ma robić, mamy to rozpisane. Niedługo rozpoczną się przygotowania w klubach, pewnie większość zawodników wróci do klubów i jeżeli trener Heynen uzna, że kogoś warto powołać na któryś z turniejów, to może zadzwonić. Dlatego każdy z nas będzie pracował, aby być gotowy pomóc reprezentacji.

Marcin Komenda, jeżeli zadzwoni Heynen, będzie zwarty i gotowy?

Dokładnie. Będę robił wszystko, aby być przygotowanym, a czy będzie telefon, czas pokaże. Jestem optymistą. Mam nadzieję, że wszystko się pomyślnie potoczy. Dobro reprezentacji Polski jest czymś ponad wszystko.

Na żadne wakacje nigdzie się nie wybierasz?

Może na krótko wyjadę nad polskie morze, ale raczej będzie to tylko kilka dni. Niezależnie gdzie będę, cały czas pozostanę w treningu.

Pierwsze spotkanie po wakacjach w Asseco Resovii 12 sierpnia. Będziesz na nim?

Z tego co mi wiadomo, będę. Będzie to fajna sprawa poznać wszystkie nowe twarze w drużynie, bo mam nadzieję, że większość chłopaków od początku będzie uczestniczyć w przygotowaniach i będziemy razem pracować. Zobaczymy, co będzie dalej, jestem mocno podekscytowany, cieszę się i czekam, jak to będzie wyglądało.

Przygodę z siatkówką rozpocząłeś w Hutniku Dobry Wynik Kraków. Sezon 2012-2013 spędziłeś w AKS-ie Rzeszów. Jak wspominasz ten okres?

Bardzo miło. Tak naprawdę był to pierwszy rok, kiedy wyjechałem z domu, z Krakowa, mogłem się trochę usamodzielnić. Ten rok w Rzeszowie dużo mi dał, podszkoliłem się pod względem technicznym. Był to ważny rok w mojej przygodzie z siatkówką.

Dlaczego wybrałeś Rzeszów?

Taką decyzję podjęliśmy wspólnie z rodzicami, z trenerem z Krakowa. Myślę, że był to bardzo dobry wybór, bo miałem tam możliwość rozwoju, podobnie jak później w SMS-ie Spała.

Kto był twoim pierwszym trenerem?

Ryszard Pozłutko. To on postawił na mnie jako rozgrywającego, dzięki niemu mogłem się rozwijać na tej pozycji. Nie bał się na mnie stawiać i to, że jestem w tym miejscu, w którym jestem, to także jego zasługa.

Zawsze chciałeś być siatkarzem?

Na początku chciałem być piłkarzem, piłka nożna zawsze mi się podobała, jednak ze względu na warunki fizyczne bardziej nadawałem się do siatkówki. Mama grała w siatkówkę, wujek, ciocia, dlatego siatkówka w moim domu zawsze była obecna. Ze względu na tatę zastanawiałem się jedynie nad piłką ręczną, ale pewnie mama bardziej mnie namawiała i dlatego poszedłem na siatkówkę.

Marzenia? Na pewno je masz. Zdradzisz?

Trzeba po prostu robić swoje, iść do przodu, a wtedy marzenia potrafią się spełniać. Nie będę mówił, jakie są to marzenia, ale dążę do tego, aby się spełniały.

Jakimś jesteś facetem?

Ciężko mi się samemu oceniać. Jestem spokojną osobą i dobro rodziny jest dla mnie najważniejsze.

Bardzo dobrze kierowałeś grą reprezentacji. Jesteś też dobrym kierowcą?

Myślę, że tak, już trochę kilometrów w swoim życiu zrobiłem, myślę, że jeżdżę dość dobrze. Mandatów nie dostaję. Uważam, że jest OK.

Zapytam o stan cywilny?

Mam narzeczoną, ma na imię Joanna, pochodzi z Krakowa, coraz bardziej poznaje sport. W przyszłym roku będziemy mieli ślub.

Siatkówka. Kibice powitali w Balicach brązowych medalistów L...

ZOBACZ TEŻ: Skład Asseco Resovii na sezon 2019/2020

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24