Motyka przyczynił się do zdobycia przez "Białą Gwiazdę" również srebrnego medalu, w 1981 roku; potem zaliczył spadek do II ligi i radosny powrót do ekstraklasy. Pożegnał się z drużyną jesienią 1989, mówiąc: - Odchodzę z czystym sumieniem. Opuszczam Wisłę, gdy nic jej nie grozi. Niech teraz klasę pokażą młodzi.
Pokazywali... Grywał na prawej obronie Marcin Jałocha, srebrny medalista igrzysk w Barcelonie; Marcysiowi mógłby zazdrościć klasy. Palmę pierwszeństwa wśród prawych obrońców Wisły dzierży Antoni Szymanowski, ale na drugim miejscu w całej historii śmiało można sklasyfikować właśnie Motykę.
Pokrętło Sybisa
Tylko raz zdarzyło się, że Marek najadł się strachu. Wiosną 1980 roku pod Wawel zawitał wrocławski Śląsk. Wisła wygrała, ale Marcyś napracował się co nie miara, aby powstrzymać Janusza Sybisa. Ten kilka razy "zakręcił" wiślakiem...
- Po raz pierwszy i chyba jedyny w polskiej lidze zagrałem poniżej możliwości - mówi Motyka. - Byłem przyjacielem Janusza. Mieszkaliśmy razem podczas zgrupowań reprezentacji. Z sympatii grałem przeciwko niemu delikatnie. On jednak to wykorzystał. Był piłkarzem dynamicznym i zwrotnym.
Finalista na drodze pucharowej
W I rundzie Pucharu Europy w 1978 roku los przydzielił wiślakom mistrza Belgii, finalistę poprzedniej edycji rozgrywek, jedenastkę Club Brugge KV. Belgowie, prowadzeni przez Austriaka Ernsta Happela, mieli w swoim składzie tak znakomitych piłkarzy jak obrońcy Leekens i Meeuws, pomocnicy Cools i van der Eycken oraz napastnicy Lambert i Ceulemans.
Pierwszy, wyjazdowy mecz zaczął się dla Wisły katastrofalnie. Krakowianie po 28. minutach przegrywali 0-2. Ostatecznie nie uniknęli porażki, ale zmiejszyli jej rozmiary. W 83. minucie duńskiego bramkarza Jensena pokonał Zdzisław Kapka i Wisła przegrała tylko 1-2.
- W tym meczu pilnowałem najlepszego moim zdaniem piłkarza rywali, Ceulemansa - wspomina Motyka. - Przechytrzył mnie raz na swoim boisku i strzelił gola. No, ale na mistrzostwach świata "kręcił" lepszymi ode mnie obrońcami. Miałem jednak satysfakcję, bo łatwego życia ze mną nie miał.
40 tysięcy na Reymonta!
Rewanż na stadionie Wisły oglądało blisko 40 tysięcy widzów. Krakowianie świetnie zagrali w I połowie, choć zdobyli tylko jednego gola. W 50. minucie van der Eycken kropnął z prawej nogi i bramkarz Gonet nie miał szans. Gol wybił gospodarzy z konceptu, jednak na finiszu ster wzięli w ręce ówcześni 20-latkowie, Leszek Lipka i Janusz Krupiński. Pierwszy trafił w 83. a drugi w 89. minucie. Wisła awansowała. - W Krakowie udało mi się już całkowicie wyeliminować Ceulemansa z gry - mówi Marcyś. - Nie strzelił gola na naszym boisku i specjalnie sobie nie pograł.
Stalo sie, stalo...
W II rundzie PE podopieczni Oresta Lenczyka trafili na mistrza Czech, Zetor Zbrojovkę Brno. Pierwsze spotkanie w Brnie zapamiętano dzięki rzutowi karnemu obronionemu przez Stanisława Goneta (wykonywał go Janecka) oraz niezwykle precyzyjnemu rzutowi wolnemu, w wykonaniu Henryka Maculewicza, którym ustalił on wynik (2-2). Po tym trafieniu sprawozdawca czeskiej telewizji zawodził: - Stalo się, stalo...
Krakowski rewanż do dzisiaj wspomina się jako 90 minut totalnej walki o każdy metr boiska. Rezultat 1-1 dał Wiśle przepustkę do grona ośmiu najlepszych klubowych zespołów Europy. W Krakowie i nie tylko zaczęto nieśmiało spekulować, że realny jest finał.
7 marca 1979 Wisła pokonała 2-1 w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Malmoe FF. W rewanżu w Szwecji na 25 minut przed końcem krakowianie prowadzili 1-0 i czuli się półfinalistami Pucharu Europy. Wystarczyło niespełna pół godziny, by prysły złudzenia. Wiślacy nagle przestali grać, przeistoczyli się w grupkę futbolowych nowicjuszy. Przegrali 1-4.
Pochodzący z Sanoka trener Lenczyk tak to ocenił: - To nie Szwedzi wygrali, ale moi zawodnicy przegrali. Klasowy zawodnikom, a za takich się uważają moi podopieczni, taka postawa po prostu nie przystoi.
- Do dzisiaj mam ogromny niedosyt po tym meczu - żali się Motyka. - Czuliśmy historyczną szansę. W półfinale spotkalibyśmy się z Austrią Wiedeń, myśleliśmy po cichu o finale z Nottingham Forest. Niestety, kuriozalne błędy Staszka Goneta i nasza słaba gra w końcówce przesądziły o wysokiej porażce.
Szkoleniowiec Tłoków
Po zakończeniu kariery Marek Motyka, jako absolwent AWF, rozpoczął pracę trenerską. Pracował w kilku zespołach, ostatnio w ekstraklasowej Garbarni Szczakowiance Jaworzno. Zastąpił go, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, Albin Mikulski.
W bieżącym sezonie rozpoczął pracę w województwie podkarpackim. Prowadzi II-ligowe Tłoki. - Kiedy otrzymałem propozycję pracy w Gorzycach, nie mogłem znaleźć tej miejscowości na mapie - mówi Motyka. - Potem jednak spotkałem się z panami Pikusem i Nykielem, którzy swoją życzliwością przekonali mnie do pracy w tym środowisku. Moim zadaniem jest wyprowadzenie zespołu poza strefę barażową. Stawiam na piłkarzy związanych z Podkarpaciem, nie sprowadzałem piłkarzy z zewnątrz. Każdemu z graczy, jakich zastałem w Gorzycach, dałem nową szansę. Gdybyśmy na półmetku ligi byli w strefie barażowej, korekty w składzie będą konieczne.
Opinia o Motyce
ZBIGNIEW BONIEK: - Marek Motyka to najlepszy technicznie polski obrońca, przeciwko któremu grałem. Prawdziwy góralski talent pokazał przed laty jako gracz Wisły na Widzewie. Grał twardo, a do tego strzelił nam dwa gole.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS