Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Stefański: nie przyszedłem żeby przetrwać

Rozmawiał Andrzej Piątek
- Filharmonia przeżyła ten rok - uważam - dobrze, repertuar był interesujący, utworzyłem nagrody dla jej mecenasów, a to m.in. pozwoliło mi pozyskać nowych.
- Filharmonia przeżyła ten rok - uważam - dobrze, repertuar był interesujący, utworzyłem nagrody dla jej mecenasów, a to m.in. pozwoliło mi pozyskać nowych. FOT. ARCHIWUM
Rozmowa z Markiem Stefańskim, od kilku dni byłym dyrektorem Filharmonii Rzeszowskiej.

- A jednak odchodzi pan z filharmonii?

- Tak. Zdecydował się objąć stanowiska jej dyrektora na rok. Moja działalność koncertowa organisty jest bardzo zaawansowana, przewód habilitacyjny w Akademii Muzycznej w Krakowie u progu otwarcia. Bardzo trudny był dla mnie ten rok, który poświęciłem Filharmonii Rzeszowskiej, bo nie przyszedłem jedynie administrować lub czasowo zastąpić kogoś.

Moje liczne podróże koncertowe dają mi okazję do poznawania sposobów funkcjonowania instytucji filharmonicznych w świecie. Obejmując stanowisko dyrektora korzystałem z tego doświadczenia obficie. Filharmonia przeżyła ten rok - uważam - dobrze, repertuar był interesujący, utworzyłem nagrody dla jej mecenasów, a to m.in. pozwoliło mi pozyskać nowych.

Rozpoczęła działalność galeria sztuki, nową oprawę zyskał Muzyczny Festiwal w Łańcucie, a orkiestra kilku młodych muzyków. Program na ten sezon jest dopięty na ostatni guzik. To co do mnie należało zostało spełnione. Łącznie z programem przeszłorocznego Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, który jest gotów prawie w zupełności.

- Decydując się na objęcie funkcji dyrektora nie przewidywał pan tych przeszkód, o których pan mówi teraz?

- Owszem, lecz za namową Zarządu woj. podkarpackiego i muzyków filharmonii, świadomy, co mnie czeka, podjąłem taką decyzję. W perspektywie roku doświadczyłem jednak, jak trudno jest przekonać ludzi do nowych wyzwań. Przyzwyczajenie, często staje się drugą naturą.

- Orkiestra parokrotnie protestowała przeciwko sprawowaniu przez pana funkcji dyrektora. Z czego to wynikało?

- Nie jest łatwo kierować instytucją po poprzedniku, który robił to przez 16 lat. Przyzwyczajenie ludzi do tego kogoś, do pewnego systemu utrwalonego działania jest naturalne. A ja nie przyszedłem do filharmonii by kogokolwiek zastąpić i przetrwać. Przychodziłem, by zaznaczyć ten czas swoimi pomysłami.

Więc jestem świadom, że dla ludzi przyzwyczajonych do ciepełka, nowości mogą wydawać się zaskoczeniem. Nie do końca efektywna gospodarka finansami, a także niewystarczająca świadczeń artystycznych wymagają odważnych zmian.

- Ale pana poprzednik, dyrektor Wergiliusz Gołąbek, bo o nim tu mówimy, też opuścił filharmonię w sytuacji sprzeciwu orkiestry, a nawet strajku.

- Czytałem wywiad w "Nowinach" z dyrektorem Wergiliuszem Gołąbkiem, opublikowany w chwili, kiedy odchodził. Powiedział m.in., że nie może w nieskończoność i nie ma obowiązku utrzymywania instytucji, która nie jest jego własnością.

Mimo to, w rozmowach prowadzonych ze mną przed objęciem stanowiska dyrektora przedstawiciele związków zawodowych filharmonii nie oszczędzali mu słów krytyki. Proszę przypomnieć sobie także, w jakiej atmosferze opuścił filharmonię znakomity dyrygent Tadeusz Wojciechowski.

Można odnieść wrażenie, iż instytucji tej nie jest potrzebny lider, a jeśli już, to najlepiej taki, który dałby się podporządkować orkiestrze.

- Za czasów dyr. Wergiliusza Gołąbka pieniądze na koncerty, a nawet po części na utrzymanie bieżące filharmonii pochodziły od darczyńców, którzy dawali je w dużej mierze ze względu na zaufanie i sympatię do niego.

- Z mojego rocznego doświadczenia wynika, iż rzeczywiście trzy czwarte pracy dyrektora sprowadza się do tego, by znaleźć pieniądze potrzebne tej instytucji na przetrwanie.

Lecz nie zależnie od tego, bez względu na uzasadnienie i skalę roszczeń, tak, jak nauczyciele i lekarze muszą podnosić kwalifikacje, jak naukowcy zdobywać stopnie i weryfikować kompetencje, tak i zawód muzyka nie jest od tego wolny. Osiągnięcie etatu w orkiestrze nie oznacza końca drogi rozwoju artystycznego. Jego brak w przypadku artysty oznacza zawodową śmierć.

Starałem się to filharmonikom uświadomić. Ale być może obowiązki w kilku szkołach muzycznych, w których pracuje prawie cały skład orkiestry oraz zapobiegliwość o prywatne inicjatywy uniemożliwiają dbałość o rozwój artystyczny.
- Chodziło o zmiany personalne, przy pulpitach w orkiestrze? To spowodowało protesty?

- Tak, między innymi zmiany stanowisk w orkiestrze. Każdy, kto powie muzykom, że jest to niepotrzebne jedynie zagłaszcze rzeczywistość. A część muzyków Filharmonii Rzeszowskiej nie przyjmuje tego do wiadomości! I nie zdaje sobie sprawy, że to dzieje się w trosce o ich instytucję.

Łatwo wysuwać roszczenia, łatwo oskarżać, natomiast kiedy zapytałem: Co proponujecie konstruktywnego? W odpowiedzi usłyszałem niewiele, albo nic.

- Jak rozumiem, inaczej pan sobie wyobrażał swoją funkcję niż poprzednik. Jaki to miał być model utrzymywania filharmonii?

- Wiedziałem, że pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, który jest organem założycielskim filharmonii okażą się nie wystarczające. Dobrze, że w roku 2008 ta dotacja wzrosła o prawie półtora miliona złotych, zadbano o to, by w budżecie województwa było 30 milionów złotych na modernizację, która filharmonii jest niezbędna.

Miałem świadomość, że na działalność wystarczy, bo grono darczyńców pozostało filharmonii wierne, a ponadto udało mi się pozyskać pieniądze od prezydenta Rzeszowa i kilku nowych darczyńców.

Natomiast wyobrażałem sobie, że filharmonia powinna wykazywać dużo większą aktywność na terenie całego województwa.

- Czyżby muzycy nie chcieli koncertować w terenie? I o to poszło?

- Tak - miedzy innymi. 18 września zaproponowano nam zagranie koncertu inaugurującego otwarcie ogromnej sali koncertowej w Krośnie. Ale nasi muzycy nie zgodzili się tam wystąpić zgodnie z filharmonicznym systemem wynagradzania, bo uważali, że Krosno powinno im za to specjalnie zapłacić.

Natomiast moje zdanie było takie, że nasza filharmonia jest w stanie taki koncert zagrać w ramach swojego budżetu, choćby ze względu na to, by wyjść naprzeciw głosom radnych sejmiku województwa, którzy decydują o naszym budżecie i mówią, że filharmonia co jakiś czas powinna świadczyć swoją powinność w terenie. Żeby zebrać, trzeba zasiać - pojechać, pokazać, tak gramy! Przyjechaliśmy do was, przyjedziemy następnym razem.

A za jakiś czas możemy domówić się w Krośnie, w Przemyślu, w Tarnobrzegu - znajdźcie, wygospodarujcie jakieś pieniądze na przyszły rok i będziemy współpracowali. Żeby zebrać, trzeb zasiać, a mentalność ludzka bardzo często jest taka, że chcemy zebrać, ale niech sieje ktoś inny.

- Czy to był pojedynczy przypadek odrzucenia przez orkiestrę takiej propozycji?

- Tak, to był pojedynczy przypadek. Ale w ciągu jednego roku rewolucji zrobić się nie da. Niemniej ja się cieszę, że podczas mojego urzędowania udało się taką możliwość, taką furtkę pokazać, że filharmonia może być obustronnie otwarta szerzej.

Ostatnio gościła u nas filharmonia z Bielefeldu, całkiem niedawno z Koszyc, a orkiestra nasza dzięki moim staraniom finansowym koncertowała w Hiszpanii. Te kontakty będą owocowały.

Uważam jednak, że warto zagrać jeden, dwa koncerty nawet nie otrzymawszy w danym momencie satysfakcjonującego honorarium, bo to zaprocentuje. A tutaj jest opór.

Natomiast nikt nie protestował, kiedy zaprosiłem niemal wszystkich muzyków filharmonii za osobne honoraria na festiwal w Łańcucie. Nikt nie protestował, nikt nie bojkotował. Wszyscy byli przyjaciółmi.

- Nie żal panu rozstawać się z Rzeszowem?

- Ja kontaktu z Rzeszowem nie stracę, dlatego, że będę tutaj nadal prowadził Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej "Muzyka w katedrze i kościołach Rzeszowa".

Mam nadzieję, że kierunek rozwoju filharmonii będzie trwał, nie będzie stagnacji, będzie się szukało nowych horyzontów, chciało działać, nie bało się odważnych pomysłów.

Mamy w filharmonii otwarty nowy sezon, w całości przygotowany przez mnie, przy współudziale I dyrygenta Marka Pijarowskiego, wiele koncertów z udziałem naszej orkiestry, znakomitych solistów i dyrygentów. Odchodzę z czystym sumieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24