Maraton Piasków, Sultan Marathon des Sables, w tym roku odbywał się w południowym Maroku. Skończył się tydzień temu. Zainteresowanie uczestnictwem było tak duże, że zapisy przyjmowane były z rocznym wyprzedzeniem.
- Lubię wyzwania, pokonywanie trudności. Ten maraton był dużym wyzwaniem. Wymagał odpowiedniego przygotowania treningowego, logistycznego i psychicznego - opowiada pan Marek Wikiera. 45 lat, pochodzi z Przeworska, tutaj się urodził i skończył szkoły. Obecnie mieszka w Gdańsku, jest prezesem agencji ochrony Laam, działającej w ramach Grupy Kapitałowej Konsalnet.
Nocleg w namiocie na pustyni
Trasa maratonu podzielona jest na pięć etapów. Najkrótszy liczy 30,7 km, najdłuższy, trwający dzień i noc, 75,7 km.
- Ja ten najdłuższy pokonałem podczas nieprzerwanego 15 godzinnego biegu - opowiada pan Marek.
Zamiast asfaltowych dróg, piaskowe wydmy, niekiedy nawet kilkunastometrowe. Do tego wyschnięte dna jezior i teren najeżony ostrymi kamieniami. Całości dopełnia monotonny krajobraz, tylko piach. Pomimo, że nad zdrowiem i życiem uczestników nieustannie czuwa 50 lekarzy i 400 osób obsługi, to na trasie zawodnik, dopóki starcza mu sił, musi sobie sam poradzić. Każdy dźwiga plecak, w którym niesie całe swoje wyposażenie, jedzenie i wodę.
Bagaż pana Marka ważył 15 kg. Ograniczona ilość wody, dziennie porcja 9 do 13 litrów. Do picia, gotowania jedzenia i umycia się. Do tego skoki temperatury. Od 50 stopni w dzień, do 5 stopni w nocy.
- Na mecie każdego etapu nie czekał na nas prysznic i klimatyzowany pokój. Jedynie miejsce do spania, na dywanie w berberyjskim namiocie - opowiada.
Spał z nogami na butelkach
Organizatorzy bardzo dbali o zdrowie uczestników. Częste badania medyczne, także na punktach kontrolnych w czasie biegu.
- Nie wierzyli nam na słowo, że wszystko jest OK. Sami musieli wszystko sprawdzić - mówi pan Marek.
Nie jest nowicjuszem. Na koncie ma głównie ekstremalne biegi. Maraton Twardziela Extremum, Kaszubski Kaper, Bieg Morskiego Komandosa, Bieg Katorżnika. Także uliczne, jak Maraton Solidarności.
- Trzy, cztery razy w tygodniu treningi biegowe, w tym jeden kilkugodzinny. Raz w tygodniu pływanie. Raz, dwa razy na tydzień trening na tzw. wioślarzu - opowiada pan Marek. Sam musiał zaplanować, jakie wyposażenie, ubranie i jedzenie zabrać na Saharę. Ostry trening pozwolił mu uniknąć większych kontuzji.
- Dopadły mnie pęcherze, odbicie obu pięt, ból prawego kolana, lewego biodra i obtarcia. Następnego dnia po długim etapie spałem trzymając stopy na butelkach, tak, aby były uniesione i nie dotykały ziemi - opowiada.
Pomimo tego jest szczęśliwy z ukończenia Maratonu Piasków. Chciałby się jeszcze zmierzyć z Saharą, bo co roku zmienia się trasa tego biegu. Do tego może inne ciekawe maratony, przez pustynie Atacama, Gobi. Na pewno zaliczy najciekawsze tegoroczne imprezy polskie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?