Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Lipiński: Kaczka Dziwaczka to ja!

Marcin Kalita
Mariusz Lipiński tworzył niezapomnianą kreację Anastazego, jednego z uczniów Pana Kleksa.
Mariusz Lipiński tworzył niezapomnianą kreację Anastazego, jednego z uczniów Pana Kleksa. Archiwum
Rozmowa z Mariuszem Lipińskim, który zagrał jedna z głównych ról dziecięcych w kultowej "Akademii Pana Kleksa".

- W przyszłym roku minie 30 lat od realizacji kultowej "Akademii Pana Kleksa". Zagrałeś tam jedną z głównych ról dziecięcych. Jak trafiłeś do filmu?

- Był to spory zbieg okoliczności. W naszej szkole pojawiła się asystentka reżysera, Hanna Głowacka. Przesłuchiwała nas. Zapytała mnie, co bym zrobił, gdyby mama wysłała mnie do sklepu i okazało się na miejscu, że dała mi za mało pieniędzy. Spontanicznie odpowiedziałem więc, że przeprosiłbym, wrócił do domu i doniósł resztę.

- Dzisiaj pewnie byś nie przeszedł tego przesłuchania. Teraz mówi się, że zaraz doniosę resztę i w sklepie się więcej nie pokazuje.

- Coś w tym jest (śmiech). Ta rozmowa była taką wstępną selekcją. Później były indywidualne spotkania z wybranymi chłopcami, a na końcu zdjęcia próbne przed kamerą w Teatrze Żydowskim. Było nas tam już tylko około trzydziestu, a zagrać miało chyba 25 chłopaków. Na tym etapie dowiedziałem się, że mam zagrać postać Anastazego.

- Jakie było twoje pierwsze zderzenie z planem filmowym, co najbardziej utkwiło ci w pamięci?

- Szara, zakopcona Łódź. Tam w nieistniejącej już wytwórni filmowej kręcone były wszystkie sceny wewnątrz akademii. Kiedy weszliśmy do tego ogromnego budynku, otworzyły nam się szeroko oczy, bo nagle znaleźliśmy się w prawdziwej bajce. W tamtych czasach czuliśmy się tak, jakby ktoś nagle wypuścił nas na kolorowy plac zabaw. Zamiast ponurej rzeczywistości, piękne kolorowe schody, tęcza rzucona na ścianie. Robiło to na nas ogromne wrażenie. Praca nad filmem była dla nas prawdziwą odskocznią, prawie jak wakacje.

[obrazek2] Później zagrał jeszcze w takich filmach i serialach jak: "Wszystko powiem Lilce", "Trzy młyny", "Pierścień i róża" czy "W labiryncie". Aktorem jednak nie został. Dziś jest informatykiem. Ma żonę i dwie córki. (fot. Marcin Kalita)- Chciałbym mieć półtora roku wakacji, bo właśnie tyle powstawał film.

- Do końca tak nie było. Fakt, że często opuszczaliśmy lekcje, ale za to później równie sporo mieliśmy do nadrobienia. Poza tym film w dużej mierze kręcony był właśnie w lecie. Oprócz tego jesień i jeszcze zima. Po naszych strojach, od razu widać jaka była wówczas pora roku.

- Zdarzało się, że nie mieliście na sobie dosłownie nic.

- Fakt (śmiech). Podczas kąpieli pod deszczowym drzewem. Ale szczerze ci powiem, że nie wstydzę się tego. W końcu każdy z nas rano bierze kąpiel. A że nie była to zwykła wanna, to chyba zrozumiałe. W końcu to bajka.

- Pamiętasz jakąś trudną technicznie do zrealizowania scenę?

- Chyba ta, w której śpiewam "Witajcie w naszej bajce". Na granitowym, ponad metrowym cokole musiałem obracać się wokół siebie, patrząc w kamerę i skakać z kolanami niemal pod brodę. Zdarzyło mi się z niego zlecieć. To było najtrudniejsze, ale udało się w końcu nakręcić efekt, który widać w filmie.

- Innym przebojem, który śpiewałeś, była kultowa dziś "Kaczka Dziwaczka".

- Tak! I tą kaczką byłem właśnie ja! Pamiętam przy tym dość zabawną sytuację. Bo przy tej piosence były otwierane wazy z zupą. Leciał z nich przy tym dym, a wszyscy reagowaliśmy wtedy słowami "Ooo, kwiatowa!!!". Najzabawniejsze jest to, że dym ten był sztucznie wytworzony przez dym papierosowy. Więc ta zupa pachniała dosłownie jak faje, a nie kwiaty (śmiech).

- Czy dziś, jako dorosły facet, masz jakiś kontakt z innymi akademikami?

- Od lat przyjaźnię się z Piotrkiem Michalakiem, który jest dziś reporterem "Informacji" w Polsacie. A to dlatego, że później chodziliśmy do tego samego liceum. Z kolei jakiś rok temu, między innymi dzięki twojej pomocy, spotkaliśmy się ze Sławkiem Wronką, czyli filmowym Adasiem Niezgódką i Romkiem Orłowem, z którym w duecie śpiewaliśmy słynną "Kaczkę". Kiedyś poczyniłem pewne kroki w odnalezieniu się na jednym z portali społecznościowych, ale niestety nikt się nie odezwał. Uważam, że po tylu latach to trochę graniczy z cudem. Ale może kiedyś się uda. Kto wie, w końcu życie jest pełne niespodzianek.

- I jak wyglądało to wasze spotkanie?

- Najbardziej zaskoczył mnie wygląd Sławka, który w niczym nie przypominał tego chłopaka sprzed 30 lat. Bo oto pojawia się wysoki, postawny facet w okularach i pełnym gęstym zaroście.

- Czyli teraz sam trochę przypomina Kleksa!

- No mniej więcej (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24