Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Niewczas: pokazałam, że potrafię walczyć i ciężko pracować

Tomasz Leyko
Marta Niewczas z przyjaciółmi, których zaprosiła na bal.
Marta Niewczas z przyjaciółmi, których zaprosiła na bal. KRZYSZTOF KAPICA
Rozmowa z Martą Niewczas, mistrzynią świata w karate, wielokrotną laureatką plebiscytu a w 53. edycji zwyciężczynią w kategorii najpopularniejszy sportowiec.
Sponsorzy i partnerzy plebiscytu
Sponsorzy i partnerzy plebiscytu

Sponsorzy i partnerzy plebiscytu**- To 14. bal Marty Niewczas. Pamięta pani ten pierwszy?**- Hm, to była bardzo dawno temu. Rzeczywiście bal towarzyszy mojej karierze od początku.

- To znaczy...- Po pierwszym sukcesie jako juniorka na mistrzostwach Polski w Mielcu po raz pierwszy znalazłam się w gronie laureatów (plebiscyt za rok 1993 - od red.).

- Ile miała pani wtedy lat?- Cha, cha nie pamiętam. Chyba siedemnaście. Tak czy inaczej dawno, dawno temu.

- Wspomnienia?- Wspaniałe. To nie były tylko bale w Hotelu Rzeszów. Jeden był w ośrodku w Straszęcinie, ale te w Hotelu Rzeszów zawsze były wytworne. To był duży prestiż być i bawić się wśród najsprawniejszych, nie tylko najmądrzejszych.

- Zmieniała się muzyka, moda, gusta kulinarne. Co w pani odczuciu najbardziej się zmieniło?- Świat idzie do przodu, technika idzie do przodu, ale ludzie się nie zmieniają. Sukces w sporcie jest miarą wartości pracy. Każdy, kto jest uczciwy czyli nie stosuje dopingu, musi na sukces solidnie zapracować. Rzeczywiście trendy w sukniach balowych bardzo się zmieniły, ale panowie dalej przychodzą w garniturach. Tu po prostu przyjść w dresach nie wypada.

- Pierwsza balowa suknia Marty Niewczas?- Nie mam w zwyczaju pożyczać kreacji, dlatego na ten pierwszy bal, tym bardziej chciałam mieć nową sukienkę.

- Młodą, początkującą juniorkę było stać na taki wydatek?

Byłam grzecznym, pokornym dzieckiem

- Chciałam zawsze wyglądać wyjątkowo i inaczej niż wszyscy. Nie było łatwo. Wielką pomoc okazała mi moja mama, która była takim moim dobrym aniołem.

- Marta Niewczas wtedy i dziś to dwie różne osoby, nie tylko w sporcie ale i prywatnie...- Zdecydowanie. Mam dwóch synów: 18-letniego Patryka i 5-letniego Gucia. Dzieci były bardzo świadome, zaplanowane, oczekiwane i moja kariera sportowa nie ucierpiała. Nigdy nie straciłam więcej niż jedne większe zawody w trakcie macierzyństwa. Dzieci były i są dla mnie nagrodą.

- Gdyby ktoś 20 lat temu powiedział pani, że kariera sportowa Marty Niewczas połączy się samorządową... - Myślę, że nie uwierzyłabym. Wtedy byłam grzecznym, pokornym dzieckiem, które miało marzenia i które dzięki pracy, pasji i dyscyplinie te marzenia spełniło.

W polityce znalazłam się przez absolutny przypadek. Po latach pracy na tym polu czuję się ambasadorem sportowców w Radzie Miasta Rzeszowa. To tak naprawdę dzięki mojej walce są stypendia sportowe, są nagrody dla trenerów. Sportowcy potrzebują w samorządzie ludzi z determinacją, z mentalnością zwycięzcy, lidera. Zamieniłam walkę na tatami, na inną płaszczyznę, tu też trzeba walczyć.

- Przez wspominany przez nas okres przez urzędy przewinęło się wielu rządzących. Kto z nich miał mentalność zwycięzcy?- Szanuję wszystkich, bez względu na polityczne barwy, ale myślę, że duszę sportowca ma na pewno prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. To, co zostało zrobione dla sportu, dla infrastruktury, dla promocji sportu w Rzeszowie to chapeau bas, kapelusze z głów. Pan Ferenc to kolejny mój dobry anioł, dobra dusza sportowców.

- Chce pani realizować się dalej w samorządzie , a może wyżej...

Polityka to gra drużynowa

- Jestem wiecznym studentem, ciągle się uczę. Teraz jestem w radzie miasta, ale nie powiem, że nie mam chrapki, aby przejść wyżej. To jest naturalna kolej rzeczy. Chcę być lepsza, chcę przekazywać swoje potrzeby jako sportowiec w szerszych kręgach. Nie wiem - sejmik, sejm, może ministerstwo sportu?

Polityka to gra drużynowa i potrzebuje wielu aniołów, żeby dali mi szansę. Pokazałam w sporcie, że potrafię walczyć i ciężko pracować. Jestem lojalnym i rzetelnym współpracownikiem. Niczego się nie podejmę, nie będąc pewna, że zrobię to przyzwoicie.

- To pani ostatni bal w roli sportowca?- W plebiscycie sportowców już nie będę. Nie wyobrażam sobie, żeby mnie nie było na balu. Kupię zaproszenie i przyjdę w formie solidarności z tymi, którzy są najlepsi.

Ten bal i Nowiny to część mojego życia. Dlatego dziś jest okazja, aby powiedzieć symboliczne "Dziękuję" właśnie Nowinom i jej dziennikarzom. Byliście moimi aniołami. Niektórzy już nie pracują w gazecie. Dziękuję Tadeuszowi Szylarowi, Grzegorzowi Boczarowi, Waldemarowi Mazgajowi i oczywiście Tomaszowi Leyce.

Wielkie słowa uznania mam dla pana Marka Bluja, który przecież tworzy historię tej gazety. Towarzyszyliście mi zawsze. Dziennikarze rozbudzili nie tylko entuzjazm do mojej osoby jako do sportowca, ale też do mojej dyscypliny. Dziękuję!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24