Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Martin Vaculik: To był mój mega wieczór! Dziękuję kibicom z Rzeszowa

Marek Bluj
Na podium IME tradycyjnie lały się szampany.
Na podium IME tradycyjnie lały się szampany. Bartosz Frydrych
- To mój mega wieczór. Ogromnie się cieszę ze zwycięstwa, ale jestem mokry od tych szampanów. Dajcie mi już spokój, bo się jeszcze przeziębię - uśmiechał się od ucha do ucha Słowak Martin Vaculik, sensacyjny zwycięzca finałowej rundy indywidualnych mistrzostw Europy w Rzeszowie i triumfator czempionatu.

Ciarki na plecach i... gwizdy

- Vaculik, na którego mistrzostwo nikt nie stawiał, bo przecież zdecydowanym faworytem był Nicki Pedersen, zdobył się w Rzeszowie na nieprawdopodobny wyczyn. W świetnym stylu wygrał zawody i całą klasyfikację - .nie ukrywał podziwu dla zawodnika Unii Tarnów Jan Konikiewicz z firmy One Sport Marketing, organizatora IME w nowej, ciekawej formule.

Dramaturgia rzeszowskiej eliminacji kończącej rywalizację o tytuł IME rosła ze serii na serię. Vaculik - szybki pod taśmą i na dystansie, mocno zdeterminowany systematycznie odrabiał 5-punktowy dystans do Duńczyka, który od początku nie błyszczał, nie zakwalifikował się do finału niedzielnej rundy i musiał zadowolić się tylko tytułem wicemistrza Europy.

- Kompletnie mi nie szło. Moje motocykle nie były dzisiaj dostatecznie szybkie ani na starcie, ani na dystansie .Nie jechały, jak oczekiwałem. Oczywiście, jestem rozczarowany decyzją, jaką podjął sędzia wykluczając mnie z wyścigu. Nie musiał tego robić, bo rzecz się działa w pierwszym łuku. Gratuluję Martinowi świetnej jazdy i zwycięstwa, był najlepszy - mówił wyraźnie rozczarowany swoją jazdą i końcowym wynikiem Duńczyk, odczuwający antypatię kibiców, którzy z tymi gwizdami chyba jednak trochę przesadzili.

Fani, wśród których znajdowali się rodacy Vaculika, od początku trzymali jego stronę.

- Dziękuję wszystkim kibicom, w tym fanom z mojej rodzinnej Żarnowicy, za tak gorące przywitanie i wspaniały doping. To było niesamowite. Wiadomo, jak jest na linii Tarnów - Rzeszów, ale kibice spisywali się fantastycznie. Kiedy wykrzykiwali moje nazwisko, to po plecach przechodziły mi ciarki przechodziły. Stworzyli mi taką atmosferę, że czułem się w Rzeszowie, jak w domu - podkreślał nowy czempion.

- Kiedy uwierzyłem, że mogę zostać mistrzem Europy? Tak naprawdę to dopiero po finale. Najtrudniejszym wyścigiem była dla mnie gonitwa, w której jechałem przeciwko Pedersenowi. To duża klasa, zawodnik, od którego każdy może się dużo nauczyć. Kiedy emocje już opadły pogadaliśmy sobie o... żużlu - dzielił się swoimi refleksjami "Power", wciąż jeszcze zawodnik PGE Marmy Rzeszów.

Jakie samoloty?...

Innym zawodnikiem, który imponował swoją jazdą był Grigorij Łaguta.

- Wybierałem się do Rzeszowa z myślą, że powalczę o podium. Udało się, zresztą w Rzeszowie zawsze dobrze mi się jeździło. Cieszę się, że wygrał Vaculik, to jest mój fajny kolega, bardzo dobry zawodnik, znamy się już wiele lat. A Pedersen? Mógł wygrać, bo to trzykrotny mistrz świata, ale to jest żużel i... nie wygrał - oceniał zadowolony Grisza.

Obaj Łagutowie - Grigorij i Artiom - mają bardzo dobry sezon. Jeżdżą po torach, jak na samolotach. - Jakie tam samoloty. Wszyscy chłopcy w lidze mają taki sam sprzęt, jak my, takie same silniki. Po prostu do każdych zawodów staramy się przygotować jak najlepiej. I to jest cała tajemnica. Po prostu zawsze się staramy... - wzruszał ramionami sympatyczny Rosjanin.

- Zawody były bardzo dobre, wszystko było przygotowane jak należy, myślę, że w roku przyszłym będzie jeszcze lepiej. Obecna formuła to bardzo dobry pomysł. Myślę jednak, że warto rozważyć, aby zwiększyć liczbę rund do 5-6, rywalizacja byłaby wtedy jeszcze ciekawsza rywalizacja. Jestem zadowolony z udziału w tegorocznym czempionacie i na pewno wystartuje w nim w roku przyszłym - zapewniał trzeci zawodnik Speedway European Championships 2013.

Może jeszcze przyjadą...

- Myślę, że ostatnią rundę trzeba organizować trochę wcześniej, żeby nie było tak zimno - żartował Konikiewicz.

- Wszyscy jesteśmy zadowoleni z tego, co się wydarzyło w tym roku w światowym speedwayu, mamy poczucie, że powstało coś nowego, wydarzyło się wiele dobrych rzeczy, narodziła się nowa historia. Mieliśmy piękny start w Gdańsku i piękne zakończenie w Rzeszowie. Z dużym optymizmem patrzymy w przyszłość. Pokazaliśmy w tym roku, ze się nie boimy i robiliśmy swoje, mam nadzieję, że tak będzie i w następnych latach.

- Rzeszów jako organizator stanął na wysokości zadania. Kibice dopisali. Myślę, że gdyby startowali Tomasz Gollob, Tai Woffinden, Emil Sajfutdinow, czy Andreas Jonnson na trybunach byłby komplet kibiców. W przyszłym roku nadal będą cztery rundy. Wiadomo już, że w cyklu utrzymali się Vaculik, Pedersen i Grigorij Łaguta, w najbliższym czasie przyznamy cztery dzikie karty. Kandydatów do organizacji jest wielu, szczególnie zagranicznych, w Polsce nie ma wielkiego zainteresowania. Czy kiedyś jeszcze przyjedziemy do Rzeszowa? Nie mogę niczego deklarować - zakończył Konikiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24