Marzena i Waldek zabici pod Madrytem

Do bestialskiego zabójstwa doszło w Mostoles, około 20 kilometrów od Madrytu. W mieszkaniu, w którym mieszkała m.in. wspomniana dwójka mieszkańców pow. jarosławskiego, doszło do gwałtownej kłótni. 42-letniej Marzenie Walickiej zadano kilkanaście ciosów w klatkę piersiową. 35-letni Waldemar Siemiński zmarł na skutek uszkodzenia aorty szyjnej.

Według hiszpańskich mediów, sąsiedzi zamordowanych słyszeli krzyki. Widzieli również kałużę krwi na schodach, pod drzwiami do ich mieszkania.

Waldemar SiemińskiPod jednym z dachem z mordercą

- To był dobry, uczciwy i szczery chłopak - mówią zapłakani Anna i Andrzej Siemiński, rodzice Waldemara. - 12 lat temu wyjechał do Hiszpanii. Pracował w firmie transportowej. Odwiedzał nas, pomagał. Trudno uwierzyć, że nie żyje.

Zabójca prawdopodobnie od niedawna mieszkał ze swoimi ofiarami. To jedna z nich, nieświadoma niczego, przyprowadziła go do mieszkania.

- Nie mamy żadnych informacji o tej zbrodni - skarży się Andrzej Siemiński. - Nikt z tamtejszych władz nie kontaktował się z nami.

Państwo Siemińscy drżą teraz o los pozostałych swoich dzieci. W Hiszpanii przybywa obecnie jeszcze dwóch ich synów.

[obrazek3] Marzena WalickaWyjechała po śmierć

Druga z zamordowanych osób - Marzena Walicka - dopiero 9 stycznia opuściła rodzinne Charytany, gdzie spędziła ostatni miesiąc. Podobnie jak pochodzący z sąsiednich Duńkowic, Waldemar Siemiński, ona również od kilkunastu lat pracowała w Hiszpanii. Sprzątała.

- Pojechała po śmierć - żalą się Krystyna i Stanisław Waliccy, rodzice zamordowanej. - Taka tragedia, nieszczęście. Co i komu zawiniła nasza córeczka? - załamują dłonie.

Zabójca pozostaje jak dotąd nieuchwytny.