Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maska hańby, talerz "diabła łańcuckiego", monety królewskie. Zuchwałe kradzieże z ekspozycji Zamku Kamieniec w Korczynie - Odrzykoniu

Ewa Gorczyca
Ewa Gorczyca
Archiwum Zamek Kamieniec w Korczynie - Odrzykoniu
Maska hańby, eksponat z sali tortur, spodobała się jednemu ze zwiedzających ruiny warowni Kamieniec w Korczynie - Odrzykoniu do tego stopnia, że schował eksponat do swojego plecaka i wyniósł z Muzeum Zamkowego.

Zuchwałego złodzieja nie odstraszył monitoring. Do tej pory nie ruszyło go też sumienie i nie zareagował na apel w mediach społecznościowych, by zwrócił (anonimowo) wartościowy eksponat. Andrzej Kołder, dyrektor Muzeum Zamkowego mówi, że to nie pierwszy przypadek kradzieży, popełnionej przez turystów.

- W tej sytuacji myślimy już o zwiększeniu środków bezpieczeństwa tak, by w przyszłości wyeliminować podobne zdarzenia - zapowiada.

Kamieniec to warownia obronna z XIV wieku, położona na skalnym wzgórzu. Malownicze ruiny niedaleko Krosna, są jednym z najpopularniejszych obiektów turystycznych na Podkarpaciu. Od 1995 roku lat opiekunem tego miejsca jest Andrzej Kołder, krośnieński kolekcjoner i pasjonat zabytków. Najpierw wydzierżawił od gminy korczyńską część zamku, a trzy lata później (kiedy to ruiny zamku Kamieniec zostały uznane za własność Skarbu Państwa) oddano mu cały zamek w wieloletnią dzierżawę. Prowadzi prace konserwatorskie, stworzył też Muzeum Zamkowe.

Początek ekspozycji dały pamiątki z regionu i ciekawostki etnograficzne. Stopniowo uzupełniały je militaria i przedmioty związane z kolejnymi właścicielami zamku. Prawdziwą atrakcją dla turystów stała się sala tortur.

- Średniowieczne zamki kojarzą się ludziom z rycerzami, ale też z lochami i przetrzymywanymi w nich skazańcami. Na każdym niemalże zamku torturowano i wymuszano zeznania od więźniów. Ekspozycja, którą przygotowałem z synem Wojciechem, kustoszem "Kamieńca", nawiązuje do tego okresu w historii - opowiada Andrzej Kołder.

W sali tortur zgromadzono służące do karania i zadawania bólu narzędzia: oryginały i rekonstrukcje. Turyści mają niepowtarzalną okazję zobaczyć, jak wygląda krzesło inkwizytorskie (tzw. norymberskie), łoże Madejowe, klatka hańby czy maski hańby.

- To rzadkie eksponaty, bo nie były to powszechnie występujące przedmioty i raczej unikano ich publicznego pokazywania. Poza tym w Polsce formy karania nie były tak okrutne jak w innych krajach na zachodzie Europy, gdzie na niemal na porządku dziennym było palenie czarownic na stosie - tłumaczy Andrzej Kołder.

W Polsce stosowano najczęściej „kary porządkowe”. Wykonywano je publicznie, często na rynkach miast. Służyły do tego dyby (karany siedział ze skutymi nogami) i gąsiory (delikwent był unieruchomiony z głową i rękami w specjalnych otworach). Zależnie od przewinienia nieszczęśnik spędzał w nich od kilku godzin do kilkunastu dni.

- Bogatsze miasta miały pręgierze. Przeważnie wolnostojące, ale były też dobudowane, jak zachowany do dziś pręgierz przy Kamienicy Wójtowskiej w Krośnie. Stosowano też zawieszane nad ziemią, na wysięgnikach przy ratuszach, klatki hańby, w których skazaniec był wystawiony na publiczny widok, bez picia i jedzenia. Ta kara bywała czasem karą śmierci - opowiada Andrzej Kołder.

Turysta ukradł maskę z jęzorem

Maski hańby należały do stosunkowo łagodnych restrykcji.

- Były zrobione z żelaza. Zakładało się ją na głowę skazanego i musiał w niej paradować po mieście - opowiada Andrzej Kołder.

Maski były różne. Nawiązywały do popełnionego wykroczenia. Np. maska przedstawiająca świński ryj oznaczała karę za najbardziej haniebne czyny, na przykład kradzież czy oszustwo. Maskę z długim jęzorem nosił sprawca pomówień, plotkarstwa, obrazy.

Maska hańby, talerz
Archiwum Zamek Kamieniec w Korczynie - Odrzykoniu

Jedną z takich właśnie masek (w muzeum jest ich cztery), cenną kopię wykonaną na wzór autentycznej przez artystę-kowala, przywłaszczyła sobie osoba zwiedzająca ruiny. Nie wiadomo, co nią kierowało. Kustosz muzeum mówi, że to typowo bezmyślne zachowanie. Zuchwały złodziej wykorzystał moment, gdy sporo osób kręciło się przy ekspozycji.

- Przedmiotów z sali tortur nie trzymamy za szybą ani nie odgradzamy. Turyści mogą ich dotykać, sprawdzać jak działają, przymierzyć, zrobić sobie z nimi zdjęcia - opowiada Andrzej Kołder.

Jak dodaje, strata eksponatu jest dla muzeum dotkliwa. To jedyna na Podkarpaciu, jedna z nielicznych w Polsce, profesjonalna wystawa prezentująca narzędzia tortur, dająca wyobrażenia o okrucieństwie czasów średniowiecza.

To nie pierwsza kradzież z muzeum na zamku

- Ginęły przeważnie drobiazgi. Najbardziej dotkliwą była kradzież autentycznego XVII-wiecznego cynowego talerza z zastawy „diabła łańcuckiego", czyli Stanisława Stadnickiego, szlachcica z rodu właścicieli Kamieńca. Skradziono nam także kolekcję monet królewskich. Było też podpalenie - wylicza Andrzej Kołder.

Jak mówi, muzeum już zamówiło replikę utraconej maski, tak by kolekcja była kompletna. Zamierza też dodatkowo zabezpieczyć ekspozycję.

Maska hańby, talerz "diabła łańcuckiego", monety królewskie....

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24