Mateusz Bręk: To były moje pierwsze w życiu minuty w ekstraklasie. O grze w turnieju 3x3 na razie nic nie wiem

Lubi pan turnieje w koszykówce 3x3?
Mało w to grałem. Kiedyś, kiedyś, chyba w Międzychodzie, wystąpiłem w tego typu zawodach. Poziom turnieju był średni i, prawdę mówiąc, moja gra też była wtedy średnia.

Dostaliśmy informację, że będzie pan w drużynie RawlPlug Sokoła, która zagra w Lublinie, gdzie dniach 12-13 listopada odbędzie się pierwszy turniej Lotto Ligi 3x3.
Na razie nic o tym nie wiem. Dowiaduję się o tym od pana. Widać, nawet dziś informacja czasami długo dociera do ludzi. (śmiech)

Po kontuzji ani śladu?
Jest już prawie całkiem dobrze. Palec lewej dłoni nie ma jeszcze pełnego wyprostu, ale kwestią czasu jest, gdy wszystko będzie okej.

W meczu przeciw Twardym Piernikom Toruń zaliczył pan niespełna pięć minut gry. Czy to debiut Mateusza Bręka w ekstraklasie?
Zgadza się. Były to moje pierwsze minuty w ekstraklasie.

I jak było?
Normalnie, bez większej ekscytacji. Mecz jak mecz.

Zaliczył pan zbiórkę, blok. Z Dąbrową będą punkty?
Oby. Jeśli chodzi o te punkty, to mamy z nimi problem jako drużyna. Przy lepszej skuteczności mielibyśmy już jakąś wygraną na koncie.

Pięć meczów, pięć porażek. Zła seria nie zepsuła klimatu w szatni?
Wesoło nie jest, to nic miłego przegrywać mecz za meczem, ale nikt nie skacze sobie do oczu, nie ma kłótni. Biorąc pod uwagę sytuację, z atmosferą w zespole nie jest najgorzej.

Jak się w tym wszystkim odnajdują Amerykanie?
Są w porządku. To kontaktowi ludzie, można z nimi pogadać.

Który jest największym gadułą?
Di, czyli Delano Spencer.

W weekend mecz z MKS-em. Wygrał dotąd tylko jeden mecz. Jakieś przeczucia?
Na pewno są w naszym zasięgu.