Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Morawiecki wersja 2.0. Czy PiS umie uczyć się na swoich błędach?

Agaton Koziński
Sobotnia konferencja pokazała, że Mateusz Morawiecki będzie twarzą najbliższej kampanii PiS
Sobotnia konferencja pokazała, że Mateusz Morawiecki będzie twarzą najbliższej kampanii PiS fot. Marek Szawdyn
Mateusz Morawiecki sobotnim wystąpieniem próbuje dokonać politycznego resetu po kilku tygodniach politycznych problemów ekipy rządzącej.

To, że PiS musiał wykonać jakiś ofensywny krok, było oczywiste. Za pół roku kolejne wybory, tymczasem partia rządząca od kilku tygodni znajduje się w głębokiej obronie. Najpierw oberwał Mateusz Morawiecki - poprzez ujawnienie nagrań jeszcze z czasów, gdy był prezesem banku i spotykał się z prominentnymi politykami Platformy. Później wybuchła afera wokół KNF i negocjacji byłego już szefa tej komisji z Leszkiem Czarneckim. W jej trakcie PiS podjął jeszcze bezprecedensową decyzję o wycofaniu się z dużej części reformy Sądu Najwyższego - tej samej reformy, które jeszcze chwilę wcześniej była bardzo potrzebna i - według zapewnień Jarosława Kaczyńskiego - jak najbardziej zgodna z konstytucją. Z ogłoszonego z pompą wielkiego kroku w kierunku reformy wymiaru sprawiedliwości teraz trzeba się było jednak chyłkiem wycofać. Sukces to nie jest.

Jeśli do tego dołożyć mniejsze problemy, czy wyciekające wszystkimi możliwymi otworami szczegóły kuchni politycznej (choćby o „spinaniu” koalicji samorządowej na Górnym Śląsku), to widać, jak w głębokim kryzysie znalazł się obóz władzy. Wprawdzie żaden cios, który otrzymali, nie jest nokautujący - ale na pewno po ostatnim miesiącu jest mocno poobijany. W dodatku opozycja uchwyciła silne przyczółki. Liczenie szabel, jakim były wybory samorządowe, pokazały jej, że ma swoje bardzo solidne bastiony w postaci największych miast. Z kolei wymuszone działaniami Komisji Europejskiej i TSUE wycofanie dużych części zmian w Sądzie Najwyższym wskazują, które metody działania przynoszą najlepsze rezultaty.

Na pewno to nie jest moment, w którym można ogłaszać „koniec PiS”. Partia rządząca ciągle posiada wystarczająco dużo aktywów, by zarządzać kryzysem na własnych zasadach. Ale ostatnie tygodnie wyraźnie pokazały, w jaki sposób opozycja może skutecznie obozowi rządzącemu odciąć tlen i odebrać mu władzę w 2019 r. A to już reakcji wymagało. Potrzebna była zmiana tonu, przesunięcie akcentów w debacie publicznej, przerzucenie piłki na połowę przeciwnika.

Nowogrodzka uznała, że spróbuje dokonać resetu sytuacji. Temu służyć miała konferencja „Praca dla Polski”, którą zorganizowano w sobotę w Warszawie. Sam termin „konferencja” jest tu jednak mylący - w rzeczywistości była to ogromna, zrealizowana z kampanijnym rozmachem konwencja rządowo-partyjna. Udział w niej wziął cały rząd, całość przygotowano z dużą dbałością o szczegóły i z zamiarem wywołania dużego wrażenie na odbiorcach. Było na bogato.

PiS już dokonywał resetu roku temu - konwencją w Przysusze. Ale tuż po niej zaczęła się batalia o Sąd Najwyższy

Ale nie forma w polityce liczy się najbardziej, lecz treść. Nią podczas tej konwencji było wystąpienie Mateusza Morawieckiego. Niebyt długie, trwało niewiele ponad 20 minut (rok temu na konwencji w Przysusze mówił ponad godzinę), ale było dobrze przygotowane. Widać było, że premier jest w dobrej formie jak na osobę, która kieruje rządem zmagającym się z kryzysem zaufania do aferze KNF i rozdzieranym - jeśli wierzyć doniesieniom z kuluarów władzy - wewnętrznymi konfliktami. Czuć było od niego luz, spokój, opanowanie. Starał się sprawiać wrażenie świeżego, odprężonego, ale jednocześnie panującego nad sytuacją. W sobotę w tej roli był przekonujący.

Swoim wystąpieniem Morawiecki chciał zrealizować trzy cele. Po pierwsze, dokonać politycznego resetu, zamknąć etap problemów i przejść do kolejnego fazy. Po drugie, przypomnieć, że trzy lata rządów PiS to nie tylko kryzysy i przesilenia, ale też wymierne sukcesy. Po trzecie, przedstawić ekipę rządzącą jako obóz proeuropejski - ważne w kontekście majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Cel pierwszy premier realizował poprzez ucieczkę od obowiązującej w ostatnich latach w polityce zasady pełnej polaryzacji. Ta zasada zakładała, że za każdym razem, gdy Platforma mówiła, że coś jest białe, PiS natychmiast wyjaśniał, że to jest czarne - i vice versa. Teraz tego nie było. „Czy zdarzały nam się błędy? Oczywiście, że tak. Ale poprawiamy się, dokonujemy korekty i idziemy dalej” - mówił Morawiecki. „Chcemy zmniejszyć napięcie polityczne. Nie chcemy, żeby walki polityczne przypominały walki plemienne. Zapraszamy do dyskusji na programy” - dodawał. Sięgnął też po metaforę domu w remoncie, podkreślając jednak, że remont już się zakończył, a wszystkie meble stoją na swoim miejscu. W domyśle: PiS więcej żadnych trzęsień już generować nie będzie, etap trudnych, kontrowersyjnych zmian już minął.

Cel drugi, czyli przypomnienie mocnych stron PiS. Co ciekawe, w tej kategorii właściwie nie pojawiło się „500 plus”. Morawiecki wyraźnie szukał nowego języka, którym chciał opowiedzieć o efektach prac rządu. „Pięć lat temu mówiono, że atutem Polski są niskie koszty pracy. My temu mówimy

” - mówił. Mówił o wrzuceniu piątego biegu w gospodarce, nawiązując do tempa wzrostu gospodarczego. Sukces ekipy rządzącej opisywał za pomocą liczby zagranicznych turystów przyjeżdżających do Polski - w ciągu ostatnich trzech lat przybyło ich o ponad 3 mln. I szermując mało ogranymi przykładami oraz tezami podprowadzał wszystko pod tezę o cichej modernizacji Polski. W tym miejscu najbardziej czuć było, dlaczego przez tyle lat obecny premier rządu PiS mógł być doradcą Donalda Tuska. Ta część jego wystąpienia mogłaby właściwie w 100 proc. zostać przekopiowana do analogicznego przemówienia Grzegorza Schetyny. Premier podkreślał, że chce Polski nowoczesnej, że właściwie doświadczamy „rewolucji nowoczesności”. Właściwie tylko jedno zdanie („My walczymy z wielkimi tego świata - z firmami z rajach podatkowych, mafiami VAT-owskimi”) było typowe dla PiS-u, takich słów lider PO na pewno by do swojego przemówienia nie włożył. Reszta była jakby z notatek autora przemówień pracującego dla Platformy.

Najwięcej różnic między PO i PiS widać było w końcowej części wystąpienia Morawieckiego. Premier zaczął się w niej odwoływać do Europy jako wartości, podkreślając choćby to, że jako tło konferencji wyświetlono nie tylko flagi Polski, ale również UE. Ale później nie było ani słowa o Unii Europejskiej rozumianej jako wspólnota, czy jako organizacja mająca własne instytucje, własny kodeks postępowania. Europa była postawiona jako punkt odniesienia. „Wtedy Polacy będą zarabiali tak jak ludzie na Zachodzie. Tak rozumiem europejskość, tak rozumiem piękne europejskie flagi wokół nas” - podkreślał premier. „Chcemy, żeby Polacy zaczęli żyć na poziomie europejskim. My, Prawo i Sprawiedliwość wiemy, jak do tego doprowadzić. I do tego doprowadzimy” - dodawał, zaznaczając jednocześniem, że Polska pod rządami PiS ma szansę stworzyć własny, autorski model rozwoju gospodarczego. Takich słów lider PO też by nie wypowiedział.

Można by dziś napisać o niezłym wystąpieniu Morawieckiego, które daje szansę PiS-owi na nowe otwarcie. Ale stawiając taką tezę, trzeba zachować tryb przypuszczający, postawić kwantyfikator. Bo PiS już raz resetował swoją politykę - na początku lipca 2017 r. konwencją partyjną w Przysusze. Wtedy też zapowiadano wielkie przełamanie, zmianę tonu, skrót PiS miał oznaczać „pieniądze i spokój”. Ale jeszcze echo wystąpień w Przysusze nie przebrzmiało, a już pojawiły się reformy sądowe, które rozpaliły politycznie całą Polskę - a z których w dużej części PiS wycofał się tydzień temu. Także dyskusję o nowym resecie ekipy rządzącej trzeba zacząć od innego pytania: czy PiS umie uczyć się na własnych błędach.



POLECAMY:


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Morawiecki wersja 2.0. Czy PiS umie uczyć się na swoich błędach? - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24