Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mąż i żona od 72 lat! Jaką receptę mają na długie małżeństwo?

Ula Sobol
Wrzesień 1940 r. Ślub Franciszki i Jana.
Wrzesień 1940 r. Ślub Franciszki i Jana. Archiwum rodzinne
Wzajemne zrozumienie, zaufanie i opieka Boża. Oto przepis na długie wspólne życie - mówią Franciszka i Jan Ruszałowie z Rzeszowa, którzy w tym roku obchodzą 72. rocznicę małżeństwa.
Wrzesień 1940 r. Ślub Franciszki i Jana.
Wrzesień 1940 r. Ślub Franciszki i Jana. Archiwum rodzinne

Wrzesień 1940 r. Ślub Franciszki i Jana. (fot. Archiwum rodzinne)On w tym roku skończył 97 lat, ona - 95. Spotykamy się w ich przytulnym mieszkaniu przy Hetmańskiej, gdzie mieszkają od 1963 roku. Towarzyszą nam ich córka Krystyna i dwóch synów: Stanisław i Andrzej.

Starsi państwo ujmują gościnnością i ciepłem, które zwykle pamięta się z rodzinnego domu. A charyzmy Janowi mógłby pozazdrościć niejeden 40-latek. Aż trudno uwierzyć, że ma tyle lat.

- Komputer dobrze pracuje - śmieje się głośno Jan (od 11 lat ma rozrusznik serca, już drugi - red). Jeszcze niedawno prowadził bardzo aktywny tryb życia. Uwielbiał także chodzić na ryby. - Dobrze, że już nie chodzi, bo bardzo się denerwowałam i martwiłam - mówi Franciszka.

Ruszałowie wychowali piątkę synów (dwóch już nie żyje) i jedna córkę. - Kazimierz, Stanisław, Tadeusz, Mieczysław, Krystyna i Andrzej są naszą radością oraz dumą - wylicza z chlubą Jan.

Oczywiście, doczekali się także gromadki wnuków i prawnuków. - I jeszcze jedno dziecko jest w drodze - dodaje dumna prababcia Franciszka.

Zdjęcie i pocztówka początkiem pięknej historii

Poznali się w 1939 roku tuż przed II wojną światową. Jan, żołnierz służył w batalionie łączności w Jarosławiu, Franciszka pracowała jako pomoc domowa w Rzeszowie. Mama Jana znała dobrze Franciszkę i wysłała jej zdjęcie synowi, który odbywał służbę w wojsku.

- Spodobała mi się ta niebieskooka dziewczyna i zaczęliśmy z sobą korespondować - uśmiecha się Jan. - Niestety, listy nie zachowały się. Została jedynie pierwsza pocztówka i zdjęcie, które Frania wysłała mi do koszar - dopowiada zamyślony staruszek.

Dziś pocztówka ma 73 lata. Na odwrocie czytam odręczny napis: "Serdeczne pozdrowienia z Częstochowy zasyła Frania K.". I data: rok 1939.

Wojenna zawierucha sprawiła, że młodym, którzy zapałali do siebie uczuciem, nie od razu było dane się spotkać. Jan brał udział w bitwie nad Bzurą, walczył w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie, w końcu trafił do obozu jenieckiego. - Pisaliśmy do siebie długie listy i niecierpliwie czekaliśmy - opowiada Jan.

Szczęście się uśmiechnęło. Jan został z obozu zwolniony, wrócił do rodzinnego miasta i spotkał się z Franciszką. - Krótko po tym odbył się ślub - rozpamiętuje Jan.

Ślubowali sobie 15 września 1940 r. w rzeszowskim kościele farnym. Skromna i cicha uroczystość. - To były smutne czasy. Przyjęcie zorganizowane było u obcych ludzi - wspomina Jan.

- Pamiętam, że było to wieczorem - dodaje małżonka.

Za rok urodził się pierwszy syn.

Nasza największa duma

- Pięcioro naszych dzieci otrzymało wyższe wykształcenie. Najmłodszy syn ukończył technikum samochodowe - podkreśla sędziwy tata.

Najbardziej znany jest, szczególnie kibicom siatkówki, Stanisław Ruszała, wybitny zawodnik "Złotej Resovii". Grał na przełomie lat 60. i 70.

- To były ciężkie i biedne czasy. Szóstka dzieci, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem i nikt mi nie pomagał. Jan pracował w delegacjach. Musiałam radzić sobie sama - mówi zamyślona Franciszka.

Jan docenia trud i wysiłek żony: - Szczególna zasługa dla Frani, która samotnie wychowywała dzieci. Zdarzało się, że do domu nie wracałem tygodniami. Ale dzielnie sobie radziła - podkreśla.

- Mieszkaliśmy w jednym dużym pokoju. A w każde wakacje pracowaliśmy na budowie, aby chociaż trochę wspomóc budżet rodzinny - opowiada Andrzej, najmłodszy syn.

- Jednak mama pilnowała nas, abyśmy się uczyły - zaznacza Krystyna. I dodaje: - Wychowywała nas na dobrych i uczciwych ludzi.

Do dzisiaj wszyscy są ze sobą bardzo zżyci. W rodzinnym domu na Hetmańskiej spotykają się całą rodziną przy okazji świąt, imienin, urodzin.

Los nie zawsze łaskawy

Życie nie szczędziło kłopotów. 17 lat temu Franciszka doznała udaru i jest prawostronnie sparaliżowana. Małżonek opiekuje się nią jak tylko może.

- Tata nauczył się dla mamy gotować. Umie usmażyć pyszne naleśniki i przyrządzić bigos - wychwala Krystyna.

- I codziennie sam wychodzi po podstawowe zakupy - zaznacza Andrzej. - Wspólnie z mamą naradzają się co kupić i robią listę. Oni naprawdę się jeszcze kochają - śmieje się najmłodszy syn.

W mieszkaniu Ruszałów na stole zawsze leży aparat do mierzenia ciśnienia i zeszyt. - Cztery razy dziennie od 17 lat mierzymy rodzicom ciśnienie i zapisujemy - podkreśla córka. - Robimy wszystko, aby o nich dbać - dodaje Andrzej.

Obydwoje podkreślają, że ich rodzice żyją w zgodzie z sobą, z całą rodziną i z sąsiadami. - Chociaż czasami słyszymy małe kłótnie, ale one zazwyczaj dochodzą z kuchni podczas wspólnego gotowania - wyjawia Krystyna. - Bo wcześniej mama była gospodynią i szefową kuchni, a teraz, kiedy jej obowiązki przejął tata, ona nie zawsze wierzy w jego możliwości. Chociaż stał się doskonałym kucharzem!

Kamienny jubileusz już za nimi

Papierowa, bawełniana, skórzana, kwiatowa, drewniana, miedziana, stalowa, płócienna, cynowa, rubinowa, szafirowa, złota, diamentowa - te wszystkie rocznice ślubu już za nimi. Przeżyli także żelazną, kamienną. Czekają na brylantową i dębową.

W 2010 roku dzień przed Wigilią prezydent miasta Rzeszowa Tadeusz Ferenc wręczył jubilatom odznaczenia, kwiaty, a także przekazał list i medal od prezydenta RP.

"Medalem za Długoletnie Pożycie Małżeńskie" chciałbym podkreślić, że wśród polskich odznaczeń jest to medal szczególny. Otrzymuje go bowiem dwoje ludzi, których wspólne rodzinne życie jest powodem do dumy i radości dla najbliższych, a także wzorem i przykładem wierności dla innych" - napisał w liście prezydent Bronisław Komorowski.

Dziś Jan pokazuje swoje liczne odznaczenia i medale, m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

- Moje całe życie to praca dla rodziny i ojczyzny - podkreśla.

***
Na pożegnanie Jan całuje mnie w czoło. Bije od niego ciepło, życzliwość. Oto cała tajemnica - myślę sobie. Trzeba mieć pogodę ducha, kochać, szanować. To najlepsza recepta na długie życie i szczęśliwe małżeństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24