- Na rynku wtórnym lepszym wzięciem cieszą się w tej chwili samochody napędzane silnikami Diesla. Dlaczego?
- Przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Silnik wysokoprężny w średniej klasy aucie zadowala się 7-8 litrami oleju napędowego w cyklu miejskim. Takie samo auto z jednostka benzynową spali o ok. 3-4 litry benzyny więcej. Ponieważ to drugie paliwo jest droższe nawet o ok. 40-50 groszy, koszty podróżowania Dieslem są nieporównywalnie mniejsze.
- Ale ropniaki mają także minusy. Np. droższe koszty napraw.
- Rzeczywiście. Np. sprzęgło do średniej klasy auta benzynowego kosztuje dzisiaj ok. 400-500 zł. Gdybyśmy chcieli wymienić je w Dieslu, należy nastawić się na wydatek rzędu 2 - 2,5 tys. zł. Do sprzęgła trzeba bowiem doliczyć koszt koła dwumasowego.
Kolejny problem to delikatne układy wtryskowe. W nowocy Dieslach lubią się psuć wtryski oraz pompy wtryskowe. W niektórych modelach koszt naprawy jednego wtrysku to nawet 2-2,5 tys. zł. A co jeśli posują się wszystkie cztery? Przy naszym paliwie to nietrudne.
Dlatego zanim zdecydujemy się na zakup Diesla, warto zastanowić się, czy oszczędności poczynione na paliwie, pozwolą zrekompensować ewentualne naprawy.
- A co sądzi pan o wozach napędzanych gazem LPG?
- Tu także opinie są bardzo różne. Z punktu widzenia oszczędności, rzeczywiście montaż gazu ma sens. Bo nawet, jeśli auto spali go o 3-4 litry więcej, i tak jest tańszy o płowe od benzyny. Pamiętajmy jednak, że w samochodzie zasilanym gazem szybciej zużywa się silnik, co wiąże się niejednokrotnie z drogimi remontami.
Dlatego podobnie jak w przypadku Diesli, tu także radzę zastanowić się, czy na pewno jazda na gaz nam się opłaci. Według mnie tylko wówczas, gdy kierowca jeździ bardzo dużo i najczęściej pokonuje długie trasy.