Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Megaemocje w Łańcucie

Tomasz Ryzner, Piotr Karnas
Jerzy Koszuta grał bardzo efektownie i należał do głównych architektów zwycięstwa Sokoła nad Sportino.
Jerzy Koszuta grał bardzo efektownie i należał do głównych architektów zwycięstwa Sokoła nad Sportino. TADEUSZ POŹNIAK
I liga mężczyzn Horror z happy endem w Łańcucie, Popisowy mecz Resovii, Siarka lepsza w derbach od Stali,

W przedostatniej kolejce sezonu zasadniczego nasze drużyny pokazały klasę. Niesamowity mecz rozegrał Sokół - który w końcówce IV kwarty urwał się ze stryczka, a w dogrywce wyrwał punkty Sportino. Łańcucianie zachowali szanse na play-off, ale bliżej tego celu jest Resovia, która na wyjeździe po profesorsku wypunktowała Spójnię. W derbach Siarki i Stali, czyli dwóch ekip pewnych miejscaw ósemce, wygrali tarnobrzeżanie.
SOKÓŁ ŁAŃCUT - SPORTINO INOWROCŁAW 80:79 (20:13, 23:19, 6:13, 16:20 - dogrywka 15:14)
SOKÓŁ:
Krupa 26 (2x3, 6 as., 7 zb., 4 prz.), Koszuta 21 (1x3, 6 zb., 5 prz.), Klima 12 (9 zb., 2 bl., 2 prz.), Chromicz 7, Baran 2 oraz Ucinek 5 (1x3, 6 zb.), Ożóg 4, Bielecki 3 (1x3).

SPORTINO: Szubarga 28 (3x3, 7 as., 3 prz.), Cywiński 17 (7 zb.), Żytko 11 (3x3, 4 as.), Gabiński 9 (1x3, 9 zb.), Wichniarz 8 (1x3) oraz Piechucki 3 (1x3), Świętoński 3 (1x3), Małecki 0.

SĘDZIOWALI: Tomasz Tomaszewski (Białystok) oraz Andrzej Bartocha (Kielce) i Jan Kuniec (Przemyśl). WIDZÓW: 700.

Takie mecze stanowią realne zagrożenie dla sercowców. Na szczęście wszyscy kibice przeżyli i długo będą pamiętać niesamowitą huśtawkę nastrojów. I połowa była spokojna; Sokół z miejsca złapał rytm gry, a dzięki dużej ruchliwości w ataku, znajdował pozycje rzutowe. W roli snajpera sprawdzał się Maciej Klima (wszystkie 12 punktów w tym czasie), a najwięcej braw zebrał Jerzy Koszuta, gdy dopadł do piłki rzuconej nad kosz przez Piotra Ucinka i z trudnej pozycji wykonał niesamowity wsad. Łańcucianie wygrywali bez przerwy (6:0, 16:9, 29:25, 40:29).

Zimna krew Krupy

Po zmianie stron na parkiet wyszło inne Sportino, agresywnie broniące. Rozgrywajacy Sokoła grali pod presją, a podkoszowi gracze toczyli "zapaśnicze" pojedynki w walce o pozycję. Efekt był taki, że miejscowi w co drugiej akcji ocierali się o błąd 24 sekund i oddawali wymuszone rzuty.

Inowrocławianie też długo pudłowali (4:2 dla nich po 6 minutach kwarty), ale Krzysztof Szubarga kilka razy znalazł drogę do kosza. Początek IV kwarty był dla naszej ekipy fatalny. W 34. min był remis (53:53), po minucie Sportino wygrywało 60:53, a po trójce Łukasza Żytki los Sokoła zdawał się przesądzony (54:63 w 38. min).

Inaczej myślał Bartosz Krupa, który w końcówce pokazał dużą klasę - zdobył ostatnie 11 punktów zespołu w regulamninowym czasie, a do remisu 65:65 doprowadził półhakiem 16 sekund przed syreną. Do piłki dopadł Szubarga, w ostatniej sekudzie wjechał pod kosz, ale ani nie nabrał Michała Barana na faul, ani sam nie trafił.

Do sekundy ostatniej

W dogrywce po akcjach Koszuty łańcucianie prowadzili w 44. min 73:65, ale znów pomylił się ten, kto myślał, że jest po emocjach. Znów dał o sobie znać Szubarga - trafił raz, drugi za trzy, a gdy to samo zrobił Kamil Piechcuki, Sokół prowadził tylko 75:74.

Gospodarze nie spanikowali, twardo stanęli w obronie i po wolnych Krupy tablica pokazywała 80:74. Do końca zostawało 6 sekund, ale pierwszy snajper Sportino i całej ligi nie wywieszał białej flagi; zaliczył dwa wolne, a po stracie Krupy, 1,8 sekundy przed syreną nabrał Michała Barana na faul przy próbie zza linii 6,25.

Snajper gości spudłował pierwszego "osobowego", drugiego trafił, w końcu specjalnie odbił piłkę od deski, zebrał ją i liczył na akcję 2+1. Przeliczył się jednak, bo w Sokole nikt nie zaryzykował faulu i druga dogrywka nie była potrzebna. .
SIARKA TARNOBRZEG - STAL STALOWA WOLA 83:77 (26:18, 25:24, 13:22, 19:13)
SIARKA:
Kardaś 5 (1x3), Zych 17 (2x3), Marciniak 22 (2x3), Wall 20 (1x3), Bielak 2 oraz Gil 0, Grzegorzewski 15, Wojnowski 2.

STAL: Grzyb 13 (1x3), Malcherczyk 21 (3x3), Pydych 3 (1x3), Partyka 4, Lisewski 16 oraz Jarecki 12, Nikiel 8, Szewczyk 0.

SĘDZIOWALI: Marcin Koralewski (Poznań), Robert Mordal (Gliwice), Jacek Rzeszotarski (Warszawa). WIDZÓW: 1200.

Po tym, jak Siarka dwukrotnie przegrała w sezonie z Resovią i skompromitowała się w Stalowej Woli, wygrana ze "Stalówką" była sprawą honoru. Tarnobrzeżanie honor uratowali, choć mimo prowadzenia po I połowie, w II momentami przyprawiali fanów o spory niepokój...

Trzecia kwarta, to od pewnego czasu bolączka Siarki, która zwykle w tej części gry przechodzi spory kryzys. Po I połowie meczu siarkowcy prowadzili 51:42 i znów "przysnęli" - skuteczność szwankowała a obrona przestała istnieć.

W tym czasie goście nie próżnowali. Adam Lisewski i Robert Grzyb wzięli sprawy w swe ręce. Pomógł im Jacek Jarecki i pod koniec ćwiartki goście prowadzili dwoma punktami (62:64) i byli na fali wznoszącej...

Po 30 minutach (64:64) każdy scenariusz był możliwy. Decydującym momentem okazał się początek ostatniego starcia. Siarka wysforowała się na kilkupunktowe prowadzenie (72:66). Znakomitą zmianę dał wtedy Łukasz Grzegorzewski, który wtórował rozgrywającym dobre zawody Krzysztofowi Zychowi i Michałowi Marciniakowi.

Gdy w chwilę później Daniel Wall dorzucił dwójkę i było 78:68, wydawało się, że jest po meczu. Stal jednak się ocknęła. Marcin Malcherczyk zdobył 7 punktów z rzędu i gospodarzom zrzedła mina (78:75). Siarkę z opresji wyciągnął w końcówce Marciniak, dwukrotnie kończąc akcje celnymi rzutami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24