Za panem podróż życia?
- Zdecydowanie. Byłem w Chinach, Korei Południowej i Japonii. W każdym z tych krajów brałem udział w zawodach z udziałem najlepszych judoków na świecie.
Jak poszło?
- W Chinach wygrałem z miejscowym zawodnikiem przed czasem, a potem trafiłem na Mongoła, lidera światowego rankingu. Przegrałem przez karę, wyszedłem trochę za matę. W Korei wygrałem z Belgiem, który ma już kwalifikację olimpijską. Potem trafiłem na Izraelczyka, brązowego medalistę mistrzostw świata. Przegrałem na kary jeden do dwóch. W Japonii znów walczyłem z Mongołem. Wygrał przez yuko.
Co panu dały te walki?
- Ogromne doświadczenie. Kiedyś, gdy byłem żółtodziobem, brakowało mi pewności siebie. Przegrywałem szybko. W tych turniejach odblokowałem się psychicznie. Mam świadomość, że mogę się postawić najlepszym. Oni sami wiedzą już, kim jestem, czują respekt. Poza tym startowałem tam w campach poturniejowych, gdzie odbywały się nieoficjalne walki. Mierzyłem się z mistrzem olimpijskim, mistrzem świata. Solidnie się poobijałem.
Czego panu potrzeba, aby wygrywać z najlepszymi?
- Po prostu muszę po raz pierwszy zrobić wynik na dużej imprezie. Technicznie, fizycznie jest dobrze, ale trzeba raz konkretnie zastartować.
W Japonii judo to sport narodowy. Widać to było na zawodach.
- Oczywiście. Hale były pełne, widzowie świetnie się bawili, śpiewali. Sportem numer jeden w Japonii jest jednak baseball. Miejscowi wygrali tylko w dwóch, trzech kategoriach. Jeśli liczyć kobiety i mężczyzn, było ich czternaście.
Na miejscu dogadywał się pan po angielsku...
- Ciężko z tym było. Mało Japończyków mówi w tym języku. A nawet jeśli, to często uczą się tylko idiomów. Tym samym gubią się w normalnej rozmowie.
Który kraj dostarczył najwięcej wrażeń?
- Japonia. Byłem kilka dni w Tokio. Sporo pozwiedzałem. Parki, pałace, stadion. Zrobiłem filmik na Tokio Drift, największym skrzyżowaniu w Japonii, gdzie kręcono „Szybkich i wściekłych”. Dziennie przechodzi tamtędy milion ludzi.
Był pan na zakupach?
- W sklepie sportowym Mizuno. Kupiłem trochę sprzętu do judo, ochraniacze, plastry, pas.
Gdzie była najlepsza kuchnia?
- Też w Japonii. Tam mają hopla na punkcie jedzenia poza domem. Próbowałem sushi i innych dań rybnych. W sklepach można się jednak łatwo naciąć. Raz myślałem, że kupiłem żel- ki, a to była suszona makrela.
Jakie ma pan szanse, aby pojechać na igrzyska w Rio de Janeiro?
- Musiałbym podskoczyć w rankingu światowym. W tej chwili jestem pod koniec setki, ale z wielu krajów jest w nim po kilku zawodników. A do Rio pojedzie tylko jeden. Przed ig-rzyskami będzie dziesięć poważnych turniejów. Dam z siebie wszystko, ale we wszystkich raczej nie wystartuję.
Braknie środków.
- Niestety, tak. Turnieje odbędą się między innymi w Hawanie, w Tunezji. To spore koszty.
Pasowałoby znaleźć sponsora.
- Byłoby pięknie, ale to trudna sprawa. A tak przy okazji, chciałbym podziękować urzędowi marszałkowskiemu, urzędowi miasta, Marmie Polskie Folie i firmie Doping 24. Dzięki nim mogłem pojechać walczyć na Daleki Wschód.
Czym się pan zajmuje poza treningiem?
- Jestem instruktorem judo. Prowadzę zajęcia w filii Millenium w Boguchwale. A jak mam więcej wolnego czasu, lubię wyskoczyć na narty. Na przykład do Krynicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Urbańska obnaża się przed młodzieżą w sieci. Nie jesteście na to gotowi [ZDJĘCIA]
- Była naszą olimpijską królową. Dziś Otylię Jędrzejczak trudno rozpoznać [ZDJĘCIA]
- Tamara Arciuch pokazała syna. Znacie go z telewizji, choć bardzo się zmienił [FOTO]
- Niespodziewane problemy u Cichopek i Kurzajewskiego. Poprosili o pomoc ekspertkę