Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bartusik: Zyskałem respekt u najleszych na świecie

Tomasz Ryzner
- Jestem coraz bliżej światowej czołówki - mówi Michał Bartusik, judoka Millenium Rzeszów, który startował w turniejach na Dalekim Wschodzie.

Za panem podróż życia?

- Zdecydowanie. Byłem w Chinach, Korei Południowej i Japonii. W każdym z tych krajów brałem udział w zawodach z udziałem najlepszych judoków na świecie.

Jak poszło?

- W Chinach wygrałem z miejscowym zawodnikiem przed czasem, a potem trafiłem na Mongoła, lidera światowego rankingu. Przegrałem przez karę, wyszedłem trochę za matę. W Korei wygrałem z Belgiem, który ma już kwalifikację olimpijską. Potem trafiłem na Izraelczyka, brązowego medalistę mistrzostw świata. Przegrałem na kary jeden do dwóch. W Japonii znów walczyłem z Mongołem. Wygrał przez yuko.

Co panu dały te walki?

- Ogromne doświadczenie. Kiedyś, gdy byłem żółtodziobem, brakowało mi pewności siebie. Przegrywałem szybko. W tych turniejach odblokowałem się psychicznie. Mam świadomość, że mogę się postawić najlepszym. Oni sami wiedzą już, kim jestem, czują respekt. Poza tym startowałem tam w campach poturniejowych, gdzie odbywały się nieoficjalne walki. Mierzyłem się z mistrzem olimpijskim, mistrzem świata. Solidnie się poobijałem.

Czego panu potrzeba, aby wygrywać z najlepszymi?

- Po prostu muszę po raz pierwszy zrobić wynik na dużej imprezie. Technicznie, fizycznie jest dobrze, ale trzeba raz konkretnie zastartować.

W Japonii judo to sport narodowy. Widać to było na zawodach.

- Oczywiście. Hale były pełne, widzowie świetnie się bawili, śpiewali. Sportem numer jeden w Japonii jest jednak baseball. Miejscowi wygrali tylko w dwóch, trzech kategoriach. Jeśli liczyć kobiety i mężczyzn, było ich czternaście.

Na miejscu dogadywał się pan po angielsku...

- Ciężko z tym było. Mało Japończyków mówi w tym języku. A nawet jeśli, to często uczą się tylko idiomów. Tym samym gubią się w normalnej rozmowie.

Który kraj dostarczył najwięcej wrażeń?

- Japonia. Byłem kilka dni w Tokio. Sporo pozwiedzałem. Parki, pałace, stadion. Zrobiłem filmik na Tokio Drift, największym skrzyżowaniu w Japonii, gdzie kręcono „Szybkich i wściekłych”. Dziennie przechodzi tamtędy milion ludzi.

Był pan na zakupach?

- W sklepie sportowym Mizuno. Kupiłem trochę sprzętu do judo, ochraniacze, plastry, pas.

Gdzie była najlepsza kuchnia?

- Też w Japonii. Tam mają hopla na punkcie jedzenia poza domem. Próbowałem sushi i innych dań rybnych. W sklepach można się jednak łatwo naciąć. Raz myślałem, że kupiłem żel- ki, a to była suszona makrela.

Jakie ma pan szanse, aby pojechać na igrzyska w Rio de Janeiro?

- Musiałbym podskoczyć w rankingu światowym. W tej chwili jestem pod koniec setki, ale z wielu krajów jest w nim po kilku zawodników. A do Rio pojedzie tylko jeden. Przed ig-rzyskami będzie dziesięć poważnych turniejów. Dam z siebie wszystko, ale we wszystkich raczej nie wystartuję.

Braknie środków.

- Niestety, tak. Turnieje odbędą się między innymi w Hawanie, w Tunezji. To spore koszty.

Pasowałoby znaleźć sponsora.

- Byłoby pięknie, ale to trudna sprawa. A tak przy okazji, chciałbym podziękować urzędowi marszałkowskiemu, urzędowi miasta, Marmie Polskie Folie i firmie Doping 24. Dzięki nim mogłem pojechać walczyć na Daleki Wschód.

Czym się pan zajmuje poza treningiem?

- Jestem instruktorem judo. Prowadzę zajęcia w filii Millenium w Boguchwale. A jak mam więcej wolnego czasu, lubię wyskoczyć na narty. Na przykład do Krynicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24