Trudno sobie wyobrazić defensywie tarnobrzeskiej Siarki bez Michała Kozłowskiego. Ostro grający, na boisku często wybuchowy, jest przykładem solidnego traktowania swoich obowiązków.
I nie chodzi to tylko o obowiązki zawodnika, ale także nauczyciela, męża, ojca i syna. Jak większość kibiców Siarki także Michał marzy o drugoligowym awansie, jest jednak realistą.
- Zima za oknami piękna, cieszy cię to?
- Średnio, jak większość ludzi mam już powoli serdecznie dość tych śniegów i mrozów. Chciałbym już zagrać na zielonym, a nie na zaśnieżonym boisku.
- Zimowe przygotowania to dla wielu piłkarzy najtrudniejszy okres w całym roku. Faktycznie jest tak ciężko?
- Nie jest ciężko, tylko bardzo ciężko, ale tak jest, co roku. Zimowe przygotowania to okres, w którym trzeba koniecznie solidnie popracować, nawet dać z siebie wszystko. Zimą pracuje się nie tylko na rundę wiosenną, ale i na jesienną. Im lepiej przepracuje się początek roku, tym lepiej gra się w następnych miesiącach.
- Dwa dotychczas przez was rozegrane sparingi nie napawają optymizmem. Porażka 0:1 ze Stalą Stalowa Wola i remis 1:1 z Sokołem Nisko, to niezbyt chlubne wyniki.
- Tym bym się akurat nie przejmował. Warunki do gry były ciężkie. Trudno w takich okolicznościach i w takim okresie przygotowawczym oczekiwać tego, żeby nasza gra była piękna. Chodzi głównie o wybieganie i odbycie jednostki treningowej.
- Ciężko chyba się biega w takim śniegu?
- Każdemu ciężko jest teraz chodzić po chodnikach, które są zaśnieżone. Skoro ciężko jest chodzić, to można sobie wy-obrazić jak "łatwo" jest w takich warunkach biegać. Nogi bolą nas wszystkich.
- Trzecie miejsce, które zajmujecie po rundzie jesiennej rozbudziło olbrzymie apetyty wśród kibiców. Wiele osób mówi o tym, że musi być awans do drugiej ligi. Jest to w ogóle realne?
-Patrząc z perspektywy zespołu, to każdy z nas chciałby awansować, ale trzeba liczyć siły na zamiary, bo nasi rywale też nie śpią, tylko się przygotowują i wzmacniają przed rundą wio-senną. Nie byłbym aż takim hurra optymistom, jeśli chodzi o ten awans. Trzeba do tego tematu podejść na spokojnie. Pierwsze kilka wiosennych kolejek pokażą nam, w którym jesteśmy miejscu. Każdy z nas chciałby ten awans wywalczyć.
- Ostatnio wraz z Michałem Szymczakiem przebywałeś na trenerskim stażu w Lechu Poznań. Jakie wrażenia?
- Przywieźliśmy stamtąd bardzo dużo pozytywnych wrażeń. Czuliśmy się tam bardzo dobrze, a to głównie zasługa tre-nera Jacka Zielińskiego, tak mocno przecież związanego z Siar-ką. W tym miejscu chciałbym bardzo serdecznie podziękować trenerowi Zielińskiemu, który przyjął nas bardzo sympatycznie. Jestem mu za to wdzięczny. Byliśmy traktowani praktycznie jak członkowie kadry Lecha, mieliśmy zapewnione wejście w każdy zakątek szatni. Przywieźliśmy z Poznania bardzo dużo wiedzy i pozytywnych wrażeń.
- Pokazuje to, że o trenerce myślisz bardzo poważnie.
- Mam 37 lat, a w tym wieku trzeba już bardzo poważnie myśleć o trenowaniu. Tym bardziej w sytuacji skończenia studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej i uzyskaniu dyplomu trenera pierwszej klasy. Staram się jeździć na coroczne szkolenia. Muszę już powoli szykować się do tego zajęcia.
- Jak długo jeszcze pograsz w piłkę?
- To pytanie nie do mnie, tylko do trenera, który prowadzi naszą drużynę. Jeśli będę potrzebny powiedzmy przez najbliższe trzy lata, to wydaje mi się, że dam radę. I bez znaczenia będzie dla mnie to czy będę podstawowym zawodnikiem, czy będę siedział na ławce rezerwowych. Ale kiedyś piłkę przestanę kopać i wtedy pozostanie mi tylko i aż trenerka, dlatego chcę być jak najlepiej przygotowany.