Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wiśniewski: Czerwony okres mam za sobą

kmularz
Fot. Archiwum
Z wokalistą MICHAŁEM WIŚNIEWSKIM rozmawia Marcin Kalita.

Urodził się 9 września 1972 roku w Łodzi. Wokalista, autor tekstów. Lider grup: Ich Troje, Troje, Red Head oraz projektów Spooko i Renia Pączkowska. Założyciel Polskiego Związku Pokera. Pasjonat lotnictwa i rajdów samochodowych. Wystąpił w serialach "Daleko od noszy" i "Niania" oraz w pełnometrażowym filmie "Lawstorant". Był żonaty z Magdą Femme, Martą "Mandaryną Wiśniewską i Anną Świątczak. Obecnie związany z Dominiką Tajner-Wiśniewską. Ma czwórkę dzieci: Xaviera Michała, Fabienne Martę, Etiennette Annę i Vivienne Viennę. Pod koniec listopada ukazała się jego solowa płyta "La Revolucion".

- Nie zrozum mnie źle, ale co ci się stało w głowę?

- (śmiech) Już od pewnego czasu nosiłem się z zamiarem, żeby coś w sobie zmienić. Jednak ciągle żyłem nadzieją, że w kwestii Ich Troje coś się wydarzy, a przecież moja czerwona czupryna była znakiem rozpoznawczym zespołu. W końcu Dominika powiedziała "dość"! Stwierdziła, że nie jestem żadnym anarchistą, żeby do końca życia nosić te pióra. Poza tym doszliśmy do wniosku, że w moim wieku już nawet nie wypada. Zmiany zaczęliśmy od pozbycia się wszystkich gwoździ z twarzy i włosów właśnie. Ściąłem je i ufarbowałem na czarno. I chyba nie była to zmiana na gorsze. Nie znaczy to jednak, że czerwony okres uważam za zmarnowany. Absolutnie! Tylko nie wszyscy to, co wtedy robiłem, brali na poważnie.

- Mogłeś poczekać, aż włosy same ci wypadną!

- A po co czekać? Kiedyś sam się ogolę, bo korci mnie łysina.

- Ta zmiana wizerunku wiąże się z solowym projektem, który pod koniec listopada ujrzał światło dzienne?

- Jak najbardziej. Myślę, że ta muzyka bardziej zgadza się z moim obecnym wyglądem. Choć nie różni się ona aż tak diametralnie od tego, co robiliśmy z Ich Troje. I pewnie gdyby nie ta długa przerwa, materiał ten ukazałby się jako kolejna płyta zespołu. Wciąż jednak chcieliśmy odrobinę poczekać. Kiedy odrobina zaczęła się przedłużać, podjąłem decyzję o wydaniu albumu solowego.

- Więc właśnie. Przez ostatnie pięć lat było o tobie nieco ciszej. Co działo się przez ten czas?

- To fakt, ostatnia płyta zespołu ukazała się w 2008 roku. Mieliśmy nagrywać kolejną, ale dwa lata później rozstałem się z Anią. Zmieniło ono moje spojrzenie na wszystko. Musiałem się z tego otrząsnąć. I zeszło mi rok. Dalej czekałem na powrót Ich Troje. Kiedy znów nic z tego nie wyszło, razem z Andrzejem Wawrzyniakiem, bardem ze Zduńskiej Woli, nagraliśmy pierwszy z trzech zaplanowanych albumów z piosenką poetycką, zatytułowany "Sweterek, czyli 13 postulatów w sprawie rzeczywistości". Cały czas zbieraliśmy też z Dominiką budżet na moją płytę.

- Czyli to już koniec Ich Troje?

- Nie!!! Za dwa lata będziemy świętować 20-lecie grupy. Myślę, że będzie to dobra okazja, żeby wydać nową płytę.

- A co do tej pory? Co właściwie słychać u Jacka i… No właśnie, kto jest teraz wokalistką zespołu, bo już się trochę w tym pogubiłem.

- Jacek w domowym zaciszu, w spokoju tworzy materiał na nowy album Ich Troje. Na szczęście, my tworzymy piosenki, nie utwory muzyczne. Nasze piosenki mają to do siebie, że nigdy się nie starzeją, nie tracą na aktualności, więc spokojnie mogą te dwa lata poczekać. Co do wokalistki… Jest nią obecnie Marta Milan, która na stałe mieszka w Nowym Jorku.

- To jak sobie wyobrażasz waszą egzystencję na rynku?

- Początkowo byliśmy tym przerażeni, ale w końcu w dzisiejszych czasach to żadna odległość. Bardzo się cieszymy, że Marta z nami jest. Zanim ukaże się nowy krążek, z pewnością pogramy trochę koncertów.

- Do tej pory były one prawdziwym scenicznym show. Po zmianie wizerunku nadal będziesz się pojawiał na estradzie w tych dość wyszukanych strojach?

- W projekcie zwanym Ich Troje - oczywiście. Czerwone włosy były jedynie drogowskazem, gdzie w danym momencie jestem. Przynajmniej mam taką nadzieję, że ważniejsze są nasze piosenki. Z kolei na koncertach solowych będę się pojawiał jako zwykły "chłopak z sąsiedztwa". Nie znaczy to wcale, że nie będę na nich śpiewał na przykład "A wszystko to, bo ciebie kocham". Będę, ale utwory zespołu zabrzmią na nich zupełnie inaczej niż na płytach. Postanowiłem ostatecznie skończyć z wizerunkiem buntownika. Dziś wolę pisać o czymś przyjemniejszym.

- Jaka zatem jest twoja solowa płyta? Kto pomógł ci stworzyć "La Revolucion"?

- Jest na niej m.in. kompozycja Jacka Łągwy, Andre Franke'a, który skomponował "Keine grenzen", czy Igora Jaszczuka, z którym nagrałem płytę z tangami z Violettą Villas.

- Ty napisałeś teksty?

- Tylko jeden. Postanowiłem tym razem powierzyć tę rolę przyjaciołom, którzy bardzo dobrze mnie znają. Muzykę okrasili słowami m.in. Igor Jaszczuk i Basia Grabowska, córka Małgosi Kalicińskiej, autorki słynnego "Domu nad rozlewiskiem". Myślę, że jest to dobra płyta. Nigdy wcześniej nie miałem zwyczaju mówić tak o swoich albumach, ale ten powstał bez żadnych ciśnień. Na zebranie materiału miałem aż pięć lat, co pozwoliło mi się do niego zdystansować. Myślę, że fani, którzy od lat słuchają Ich Troje, nie zawiodą się. Ta płyta to pełen wachlarz stylów muzycznych i z pewnością każdy znajdzie na niej coś dla siebie. Jest dużo o miłości, ale jest i faza buntu w utworze "Jestem wściekły". To mocny numer, który najlepiej komentuje okres przejściowy, w którym znalazłem się po rozstaniu z Anią.

- Tradycyjnie zaprosiłeś na płytę żeński wokal, który słychać już w singlowym utworze "Piosenka jak pocałunek".

- Rzeczywiście stało się to swoistą tradycją. Na pierwszej śpiewała Agnieszka Pędziwiatr, później Wiktoria Katajew, wtedy nastoletnia dziewczynka, dziś już dojrzała kobieta. Teraz poprosiłem o pomoc Agatę Wyszyńską, dziewczynę z wielką charyzmą, obdarzoną potężnym głosem. Jak w poprzednich przypadkach oddałem do jej dyspozycji dwie piosenki. To świetne numery, które mogą istnieć zupełnie samodzielnie, bez wstydu, że ukazały się na płycie Michała Wiśniewskiego.

- Skoro mowa o śpiewających paniach. Śledzisz to, co dzieje się u byłych wokalistek zespołu?

- Jakieś śladowe wieści do mnie docierają. Justyna została radną sejmiku w Zduńskiej Woli. Magda próbuje tworzyć coś z raperem znanym jako Syn Prezydenta. I nawet mi się to w pewien sposób podoba. Natomiast nigdy nie zapomnę jej tych wszystkich oszczerstw, którymi obrzucała mnie jakiś czas temu w mediach. Wybaczyć można wszystko, ale nie da się pewnych rzeczy wymazać z pamięci. Z Anią, która zresztą tydzień po mnie też wzięła ślub, mam dwie wspaniałe córki, więc utrzymujemy kontakt. To najlepszy głos, jaki do tej pory mieliśmy w Ich Troje, ale z tego co wiem nie realizuje się muzycznie.

- A Mandaryna? Co prawda nie była głosem zespołu, ale też łączą was dzieci.

- Marta postanowiła zakończyć karierę muzyczną i w pełni poświęcić się stworzonym przez siebie szkołom tanecznym dla dzieci. Świetnie jej to idzie. Od pewnego czasu nasze stosunki uległy poprawie. Tak więc wszyscy tworzymy teraz wzorcową rodzinę patchworkową.

- W zeszłym roku po raz czwarty stanąłeś na ślubnym kobiercu.

- I mam nadzieję, że po raz ostatni. Dominika ma własne wyrobione nazwisko. To wspaniała kobieta, twardo - jak to góralka - stąpająca po ziemi. W końcu nadszedł czas, kiedy ktoś prowadzi nasz dom, a nie tylko ja mam wszystko na głowie. Trzyma kasę! Jak chcę sobie coś kupić, to ona mi mówi kiedy to mogę zrobić. To także świetny menadżer. Ostatnio wzięła pod swoje skrzydła Wojtka Chuchałę, wicemistrza kraju w rajdach samochodowych. Dominika jeśli w coś wierzy, to idzie do celu jak taran, ale jest przy tym niezwykle cierpliwa. Ciągle mi powtarza, że jak ta płyta nie wyjdzie, to nagramy następną. Przy niej czuję psychiczny komfort. Jestem szczęśliwy, że mam u swego boku tak wyjątkową kobietę.

- Myślicie o wspólnych dzieciach?

- Dominika ma syna, Maksa, ja mam aż czwórkę. Kiedy wszystkie się do nas zjeżdżają to mamy prawdziwie pełną chatę. Specjalnie nie myślimy o kolejnych. Ale gdyby się zdarzyły, to też będziemy szczęśliwi. Dzieci nigdy dość!

- Uprawiasz jakiś sport?

- Wyczynowo nie, ale jeżdżę na rowerze i często z dzieciakami gram w piłkę. Na pewno nie jestem fanem maratonów czy triathlonów. Wszystko co robię, robię dla własnej przyjemności. A z pewnością nie miałbym satysfakcji z tego, że się zmachałem. Poza tym mam jeszcze lotnictwo, rajdy samochodowe i pokera.

- Teść, Apoloniusz Tajner, nigdy nie namawiał cię na skok z Wielkiej Krokwi?

- Na narty się nie nadaję, bo po prostu nie umiem na nich jeździć. Zresztą po co miałbym to robić? I nie chodzi tu o wysokość, bo nie mam takiego lęku. W końcu jestem pilotem. Mam za to lęk przestrzeni. Skoczyć tylko po to, żeby połamać sobie nogi? Nie stać mnie na to, mam piątkę dzieci na utrzymaniu! Za późno już na szaleństwo czy wyzwania. Jestem statecznym panem po czterdziestce.

- Wróćmy jeszcze na koniec do muzyki. Twoja solowa płyta oznacza powrót na rynek muzyczny na nieco dłużej?

- Mam taką nadzieję. W głowie kłębi mi się od pomysłów. Już myślę o kolejnym "Sweterku" i mam materiał na kolejny solowy krążek. Poza tym czeka nas powrót Ich Troje… Po prostu chce mi się pracować!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24