Swoje pierwsze urodziny mała Mirelka z Ławnicy spędziła z dotkliwymi obrażeniami główki w Szpitalu Wojewódzkim w Rzeszowie. Wciąż dochodzi tam do siebie. "Prezent" w postaci ciężkich razów dał jej, jak przypuszcza prokuratura, własny ojciec. Dziecko ma m.in. urazy czaszkowo-mózgowe i sińce na klatce piersiowej.
Jak ustalili śledczy, dziewczynka była bita od niemowlęctwa. Właśnie to, że dorosły, silny mężczyzna wybrał na worek bokserki bezbronne maleńkie dziecko, sprawiło, że śledczy zdecydowali się postawić zarzut znęcania się kojarzony ze szczególnym bestialstwem. Mirelka była bita co najmniej 4-krotnie. Tyle razy oglądał ją lekarz. Zarzut usiłowania zabójstwa dotyczy wydarzeń z 10 stycznia.
Jak się okazuje, mieszkaniec podmieleckiego Grochowego nie oszczędzał też konkubiny. Nad nią znęcał się z przerwami od 2004 roku. - Za wcześnie stwierdzić czy reakcje matki dziecka w tej całej sprawie były prawidłowe. Na razie ma status pokrzywdzonej, jest traktowana również jako ofiara - tłumaczy Marian Burczyk, szef Prokuratury Rejonowej w Mielcu.
Grzegorz T. do zarzucanych mu czynów się nie przyznaje.