MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Bieszczad: Nie chcemy żyć w skansenie! "Zulowcy" napisali list otwarty

Dorota Mękarska
Bieszczadzcy “zulowcy”, czyli pracownicy zakładów usług leśnych, skierowali do dyrektora generalnego Lasów Państwowych i dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie list otwarty
Bieszczadzcy “zulowcy”, czyli pracownicy zakładów usług leśnych, skierowali do dyrektora generalnego Lasów Państwowych i dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie list otwarty fot. Karol Antosiewicz arch. RDLP w Krośnie
– Nie zgadzamy się na to, abyśmy żyli w skansenie, czy rezerwacie jako obiekty do oglądania przez turystów jak małpy w zoo – protestują bieszczadzcy „zulowcy” w liście otwartym.

Spis treści

Bieszczadzcy “zulowcy”, czyli pracownicy zakładów usług leśnych, skierowali do dyrektora generalnego Lasów Państwowych i dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie list otwarty. Wzywają ich do podjęcia działań, które zapewni im i ich dzieciom przyszłość.

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE

Bieszczadzcy przedsiębiorcy świadczący usługi na terenie nadleśnictw RDLP w Krośnie, w liście otwartym wyrazili stanowczy protest przeciwko wyrokowi, jaki został wydany przez Trybunał Sprawiedliwości UE w stosunku do naszego kraju, a zarazem w stosunku do LP.

2 marca br. przed Trybunałem Sprawiedliwości UE zapadł kluczowy wyrok dla przyszłości polskich lasów. Skargę w lipcu 2021 r. wystosowała Komisja Europejska, po poprzedzającej ją skardze Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, WWF Polska i Fundacji Frank Bold.

TSUE orzekł, że Polska łamie prawo środowiskowe UE. Według trybunału polskie społeczeństwo nie ma zagwarantowanego prawa w zakresie skarżenia planów urządzenia lasu. Na podstawie wyroku TSUE będzie możliwość występowania do sądów z wnioskami o zbadanie ich legalności.

Organizacje ekologiczne są zadowolone, mieszkańcy Bieszczadów mniej

Organizacje ekologiczne przyjęły wyrok z satysfakcją. To według nich wielki sukces dla przyrody. Ich zdaniem otwiera on drogę do reformy gospodarki leśnej w Polsce, czyli nowelizacji ustawy o lasach. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot ma już przygotowaną społeczną ustawę o lasach, który jak twierdzą, był konsultowany ze środowiskiem prawnym, naukowcami i przyrodnikami.

Nie wierzą w to mieszkańcy Bieszczadów.

– Nie ma naszej zgody na to, aby ludzie bez specjalistycznego wykształceni mieli prawo podważać plany urządzania lasu tworzone przez specjalistów, kierunkowo wykształconych w hodowli i urządzaniu lasu, mających pełne prawo do prowadzenia lasu w sposób bez szkody dla środowiska z jednoczesnym wykonaniem niezbędnych zabiegów gospodarczych, które zapewniają ciągłość istnienia drzewostanu i wykorzystaniem drewna dla dobra człowieka – napisali w liście otwartym.

Przychodzą znikąd i mówią nam jak mamy żyć

To już drugi list otwarty w sprawie lasów, który wystosowali mieszkańcy Bieszczadów. W 2020 roku jeden z młodych „zulowców” opublikował w mediach społecznościowych emocjonalne wystąpienie, gdy zderzył się z okupacją przez ekoaktywistów oddziału, w którym miał prowadzić prace.

– Koledzy „zulowcy”, dzisiaj ja, jutro wy – napisał m.in. w swojej odezwie. – Harujemy w tych lasach ponad 30 lat. Dzięki naszej pracy powstało setki hektarów młodego lasu – pracujemy tutaj od zawsze, a teraz nie wiadomo skąd przyjechali ludzie, którzy tu nie pracują, ani ich ojcowie czy dziadkowie, i mówią, że my to robimy źle, że niszczymy las. A że te lasy tak wyglądają – to nasza zasługa, naszych ojców i dziadków.

To samo podnoszą przedsiębiorcy.

– Wyrażamy swój kategoryczny sprzeciw na marnowanie naszej ciężkiej pracy i wielu pokoleń naszych przodków, aby wyprowadzić ten las z zatrważającej kondycji sanitarnej do obecnego stanu, którym wszyscy się zachwycamy – napisali.

W Bieszczadach w lasach pracują całe rodziny

Trudno oszacować, ilu mieszkańców powiatu bieszczadzkiego żyje z lasu. W zależności od nadleśnictwa może się to wahać od 50 procent wzwyż wśród ludzi w wirku pracującym. W każdym bieszczadzkim nadleśnictwie pracuje od 10 do 20 „zuli”, które zatrudniają po kilkanaście osób. Do tego dochodzą jeszcze podwykonawcy. W sezonie letnim ta liczba rośnie, gdyż przy hodowli i pielęgnacji lasu pracują całe rodziny.

Autorzy pisma podkreślają, że ta praca jest jedynym źródłem utrzymania znakomitej większości przedsiębiorców i ich rodzin, a pozbawienie LP możliwości prowadzenia zrównoważonej gospodarki leśnej będzie oznaczać tragedię wielu tysięcy osób, które zderzą się z brakiem pracy zarobkowej, głodem, ubóstwem i wykluczeniem społecznym, co skończy się kolejną falą emigracji.

Trzeba złożyć zawiadomienie do prokuratury!

List otwarty jest napisany w dość kategorycznym tonie. Jego sygnatariusze wzywają przedstawicieli LP do podjęcia wszelkich prawnych dostępnych środków, które obronią lasy przed dewastacją i zmarnowaniem przez „ideologów pozbawionych wyobraźni i skuszonych na łatwy zarobek sponsorowany przez obcy kapitał”.

Jego autorzy powołują się na gazetę Die Welt, która napisała, że „Putin opłacał ekologów by zablokować Zachód. Przekazał 82 mln euro”.

– Wzywamy Państwa, aby złożyć zawiadomienie do prokuratury przeciwko aktywistom, którzy w obecnym czasie wzmogli swoją aktywność, bo naszym zdaniem nosi to znamiona sabotażu Skarbu Państwa – apelują. – Należy bezwzględnie ujawniać i nagłaśniać powiązania finansowe tych grup aktywistów z obcym kapitałem, które działają na szkodę Polski i Polaków.

Bieszczadzka przyroda jest dowodem dobrej pracy

Zdaniem autorów listu otwartego zarządzający lasami nie mogą biernie przyglądać się eskalacji działań podejmowanych przez aktywistów, które coraz skuteczniej spychają ich na margines społeczny, piętnując ciężką, wielopokoleniową pracę, która jest wykonywana dla dobra wszystkich, czego dowodem jest bieszczadzka przyroda. Zdaniem mieszkańców Bieszczadów zachwyca ona swoim pięknem, nie pomimo trwającej od lat pracy, ale właśnie dzięki niej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Coraz więcej osób chętnych do zmiany pracy

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24