Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Borówek: karetka do chorych dzieci tutaj nie dojedzie

Małgorzata Motor
- Jeśli ktoś ma kamień, będziemy bardzo wdzięczni za jego przekazanie. Ten, który jest na drodze, nie spełnia już swojego zadania – tłumaczy pani Lucyna.
- Jeśli ktoś ma kamień, będziemy bardzo wdzięczni za jego przekazanie. Ten, który jest na drodze, nie spełnia już swojego zadania – tłumaczy pani Lucyna. Krystyna Baranowska
Dojazd jest tak fatalny, że rodzinie Baranów z Borówek kilka razy w roku psuje się na nim auto.

Lucyna Baran wraz z mężem wychowuje czworo dzieci 7,5-letniego Kamila, 5,5-letniego Dawida, 4-letnią Karolinkę i 2-letniego Dominika. Dwoje najstarszych ma autyzm. Rodzina nie tylko zmaga się z ich chorobą, ale też z kiepskim dojazdem do domu.

O urwanie zawieszenia w aucie nie jest tu trudno. - Samochód psuje się nam średnio trzy, cztery razy w roku. To dla nas spory kłopot, bo taka naprawa jest bardzo kosztowna. Tymczasem ledwo udaje się nam znaleźć pieniądze na bieżące wydatki, a musimy mieć sprawny samochód. Przy chorych dzieciach jest on po prostu konieczny - podkreśla pani Lucyna.

Dojazd graniczy z cudem

Chodzi o około półkilometrowy odcinek. Na jego części wysypany jest kamień, dachówka i gruz. Niestety w niektórych miejscach albo wbiły się w ziemię albo po ulewnych deszczach spłynęły z wodą do pobliskiego lasu lub na pola. Pokonanie niektórych odcinków jest bardzo trudne, zwłaszcza tam gdzie są wzniesienia.

Nawet w słoneczne dni trudno się dostać do domu rodziny Baranów. W deszczowe dni i zimą udaje się to już tylko doświadczonym kierowcom. - Nawet nie wzywamy karetki, bo boimy się, że ambulans utknie na dojeździe - podkreśla pani Lucyna.

Dojazd przebiega przez działkę należącą do Baranów. Problem z dotarciem do ich domu nie pojawił się nagle teraz. Rodzina zmaga się z nim od lat. Wcześniej jednak inaczej sobie radziła. Pokonywała ten dojazd na nogach. Samochodu nie używała.

Chodzi o bezpieczeństwo dzieci

Sytuacja zmieniła się, gdy na świat przyszły dzieci, a po kilku latach okazało się, że dwoje z nich jest chorych. Rodzice w roku szkolnym wożą codziennie Kamila do specjalnego ośrodka. Teraz są wakacje, ale we wrześniu znowu pojawi się problem z dojazdem.

Rodzice już w tej chwili martwią się, że sobie poradzą. Tym bardziej że kilka miesięcy temu jeden z chorych synów złamał rękę. Potrzebna była pilna pomoc. - Mąż od razu zawiózł syna na pogotowie. Przez myśl nam nie przeszło, żeby wzywać karetkę. Przy tak małych dzieciach nietrudno, żeby coś się stało. Dlatego tak bardzo zależy by ktoś pomógł nam w utwardzeniu drogi. Sami nie damy sobie rady - zwraca uwagę pani Lucyna.

Dotychczas to właśnie na życzliwych ofiarodawców rodzina Baranów mogła liczyć. Pod koniec roku nasi Czytelnicy obsypali ich darami. Był to okres przedświąteczny i jeden z naszych Czytelników przebrał się za Mikołaja. Niestety jego samochód utknął na drodze. Sytuację uratował traktor, który na szczęście mieli w garażu Baranowie.

Tylko kamień może pomóc

- Jeśli ktoś tu nie był, nie zrozumie, jak trudny jest dojazd. Wyrównanie tego terenu nie jest jednak możliwe. Można go jedynie na bieżąco utwardzać. Niestety nie stać nas na to. Nie chcemy pieniędzy. To co może nam pomóc, to kamień. Dlatego będziemy wdzięczni za każdą ilość - apeluje kobieta.

Wszyscy, którzy chcieliby pomóc rodzinie Baranów, mogą kontaktować się z autorką artykułu pod telefonem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24