Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Krempnej kontra ekolodzy. Bronią dyrektora Magurskiego Parku Narodowego

Grzegorz Michalski
Grzegorz Michalski
Mieszkańcy Krempnej i okolic widzą w nowym dyrektorze parku dobrego gospodarza. Dlatego stanęli w jego obronie.
Mieszkańcy Krempnej i okolic widzą w nowym dyrektorze parku dobrego gospodarza. Dlatego stanęli w jego obronie. Grzegorz Michalski
Organizacje ekologiczne nie ustają w działaniach mających na celu usunięcie ze stanowiska dyrektora Magurskiego Parku Narodowego. W pismach, które kierują do Ministerstwa Klimatu twierdzą, że na pracę dyrektora skarży się lokalna społeczność. A to nieprawda.

Działania ekologów oburzyły mieszkańców Krempnej. Spontanicznie przygotowali list poparcia dla dyrektora parku. Ekolodzy zarzucają Norbertowi Kieciowi, że pozwala na rujnowanie przyrody, że wycina zdrowe drzewa w pobliżu remontowanej drogi powiatowej.

- Robimy prace zabezpieczające i takie, które mają na celu dbanie o życie i zdrowie osób, które korzystają z tej drogi. Zresztą, tam jest również szlak rowerowy oraz trasa piesza - zapewnia Norbert Kieć, dyrektor Magurskiego Parku Narodowego. Tłumaczy, że jako zarządca parku odpowiada za bezpieczeństwo ludzi, którzy znajdują się na jego terenie.

- Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby komuś na głowę coś spadło - podkreśla dyr. Kieć. I zapewnia, że z prac prowadzonych na rzecz bezpieczeństwa, nie zamierza się wycofywać.

Ekolodzy zarzucają dyrektorowi, że wycinając drzewa, nie przeprowadza badań dendrologicznych.

- Takie badania są kompletnie nieuzasadnione. Park istnieje 25 lat i na przestrzeni tych lat prace przy wycince są wykonywane przez cały czas. To nie jest tak, że przyszedłem i zacząłem wycinać drzewa - objaśnia szef Magurskiego Parku Narodowego.

Wicedyrektor parku Piotr Hanas dodaje, że badanie dendrologiczne mówią o tym, jaki jest stan drzewa.
- Nie wyobrażam sobie, żeby jakiś dendrolog napisał, że dane drzewo zagraża, bądź nie zagraża bezpieczeństwu. Decyzję podejmuje dyrektor - mówi P.Hanas. Jako przykład podaje tragedię z Ojcowskiego Parku Narodowego. Na grupę dzieci spadło drzewo, zginęła jedna osoba. - Ten przykład świadczy o tym, że drzewo może być zdrowe w 100 procentach, a i tak może zagrażać odwiedzającym park. Drzewa przeznaczona do wycinki w naszym parku są stare, zgniłe, mocno pochylone - opisuje wicedyrektor Hanas. Wtóruje mu dyr. Kieć. - Przez ćwierć wieku, gdy wycinano w parku drzewa, nikt nie powoływał się na badania dendrologiczne. Leśniczowie, którzy chodzą po terenie, widzą, które drzewa zagrażają bezpieczeństwu, składają do mnie notatkę. W zadaniach ochronnych podpisanych przez ministra mamy wyraźnie napisane, że wszędzie, gdzie udostępniamy teren parku ludziom, możemy usuwać niebezpieczne drzewa - wyjaśnia dyr. Kieć. I dodaje, że wcale nie jest tak, jak twierdzą organizacje ekologiczne. - Wycinkę drzew prowadzimy zgodnie z prawem - ucina temat szef MPN.

O Magurskim Parku Narodowym cała Polska dowiedziała się przy okazji nominacji Kiecia na stanowiska szefa parku. Wówczas organizacje ekologiczne podniosły lament, że dyrektor jest jednocześnie myśliwym.

- Spotykam się z dyrektorami wszystkich parków w kraju i nigdzie nie ma takiej nagonki jak tutaj - oburza się dyr. Kmieć.
Mieszkańcy Krempnej tłumaczą, że popierają działania nowego szefa MPN.
- Liczymy na to, że jego działania pozwolą nam spokojnie egzystować - zaznacza Adam Ciastoń, jeden z autorów listu popierającego dyr. Kiecia. I podkreśla, że mieszkańcy widzą w nowym dyrektorze dobrego gospodarza. - Nie jesteśmy przeciwko ochronie przyrody. Jesteśmy ekologami z serca i duszy - zaznacza Ciastoń.

Według Wiesława Kmiecika, przewodniczącego rady gminy Krempna, w ostatnim czasie ochrona przyrody zaczęła się kojarzyć miejscowym z agresywnym działaniem ludzi, którzy nazywają siebie ekologami.

- Pojawia się coraz więcej problemów, trudności dla mieszkańców. Ekolodzy nie posługują się żadnymi argumentami. To co robią, to ideologia. Często podnoszą, że park jest dobrem ogólnonarodowym. My też mamy w tej sprawie zdanie i chcemy, być wysłuchani - mówi Kmiecik.

Tłumaczy, że manipulacją, jaką posługiwały się organizacje ekologiczne, było twierdzenie, że droga, którą remontuje starostwo, powstaje w najdzikszym terenie.

- To jest nieprawda, tam dawniej mieszkali ludzie, droga istniała od dziesięcioleci - opisuje W.Kmiecik. Oburza się, że za poprzednich dyrektorów parku każda droga, która prowadziła do parku, była przekopana lub wysypywany był na nią żwir, po to, by nikt nie wjechał na teren parku. - Jaki to miało cel? Żeby w razie pożaru nikt nie dojechał i park spłonął - wyrzuca Kmiecik. I dodaje, że za nowego dyrektora odstąpiono od takich działań. Przewodniczący nie ukrywa, że jego zdaniem, wszystko, co robią ekolodzy ma na celu pozbycie się dyr. Kiecia.

Szef parku zapewnia, że stara się wyważyć interesy lokalnej społeczności i działania parku.

- Musimy podjąć takie działania, żeby chronić przyrodę, a przy tym dbać o interesy mieszkańców. Po to przyszedłem, żeby w razie problemów usiąść i rozmawiać. Nie może być tak, że ktoś z Warszawy, Łodzi czy Gdańska będzie decydował o losie mieszkańców i parku. Gdybyśmy zapytali tych pseudoekologów, co zrobili dla ochrony przyrody, to podejrzewam, że nie mieliby wiele do powiedzenia - podsumowuje dyr. Kieć.

Petycja w obronie dyrektora trafi na ręce Ministra Środowiska.

ZOBACZ TEŻ: Fundacja Viva: "Norki gazują, a lisy rażą prądem..."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24