Mieszkańcy os. Pułaskiego w Rzeszowie skarżą się na klub Piekiełko [WIDEO]

- Latem każdej nocy z soboty na niedzielę organizuje się tu dyskoteki pod gołym niebem na dachu Hotelu Rzeszów. Niczym nietłumiony hałas głośnej muzyki nie daje nam spać. Staramy się ze zrozumieniem podchodzić do głośnych imprez w klubie, jednak to, co stało się w nocy z 19 na 20 sierpnia, przeszło wszelkie granice - piszą do redakcji. Przekonują, że w mieszkaniach bloków na ul. Pułaskiego do godziny 5 rano słychać było muzykę, jak na koncercie stadionowym. Nie pomagało nawet zamknięcie okien.

- Tej nocy odebrałam mnóstwo telefonów od mieszkańców z prośbą o interwencję. Nie każdy ma odwagę sam wezwać policję, podając swoje nazwisko. Około godz. 3 nad ranem zadzwoniłam więc na numer alarmowy z prośbą o interwencję. W odpowiedzi usłyszałam, że wszystkie radiowozy są w terenie i jak tylko będzie taka możliwość, patrol zostanie wysłany na miejsce. Widać, na niewiele się to zdało, bo wyjątkowo głośnia impreza w Piekiełku wybrzmiała do końca - mówi Anna Skiba, przewodnicząca Rady Osiedla Pułaskiego.

Mieszkańcy zapowiadają stanowczą interwencję u dzielnicowego, a następnie u managera klubu.

- Zabrakło zwykłej, ludzkiej empatii, a także świadomości, że biznes, który nie liczy się z ludźmi, szybko traci reputację - uważa Anna Skiba. Mirosław Obarski z Galerii Rzeszów, w której mieści się klub, odpowiada, że sytuacja, jaka miała miejsce w weekend, już się nie powtórzy.

- To była rzadkość. Tym razem oprócz klasycznej muzyki klubowej zaproszeni DJ-e grali również muzyczne wstawki na żywo. Skorzystali przy tym z tzw. elektronicznych skrzypiec. Kiedy otrzymaliśmy telefon od mieszkanki Rzeszowa, oczywiście zmniejszyliśmy natężenie dźwięku. Brzmienie skrzypiec jest dość przenikliwe i specyficzne. Podsumowując: DJ-e nie będą mogli korzystać już z muzyki granej na żywo na tarasie. Dodam, że muzyka na tarasie Piekiełka to wydarzenie sezonowe, związane z pogodą i wakacjami. Zagramy jeszcze tylko kilka razy - przekonuje przedstawiciel galerii.