Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy: przy budowie kanalizacji niszczą nam działki i uprawy

Norbert Ziętal
Na wpuszczenie ekip budowlanych na to pole nie zgodził się dzierżawca działki. Firma wykonująca prace wezwała policję.
Na wpuszczenie ekip budowlanych na to pole nie zgodził się dzierżawca działki. Firma wykonująca prace wezwała policję. Norbert Ziętal
Przyjeżdżają ze sprzętem bez zapowiedzi. Kopią jak leci, nie tam, gdzie było uzgodnione a potem zostawiają po sobie spore szkody - żalą się mieszkańcy Małkowic w gm. Orły.

Gmina przyznaje, że są rozbieżności w stosunku do pierwotnych uzgodnień projektowych. Co do jakości robót radzi dogadywać się z wykonawcami.

Prace przy budowie sieci kanalizacyjnej w Małkowicach rozpoczęły się cztery miesiące temu.

- Siedem lat temu był opracowywany i uzgadniany przebieg sieci kanalizacyjnej. Chodzili projektanci w terenie, uzgadniali z mieszkańcami. Wyrażaliśmy zgody na konkretny przebieg sieci przez nasze działki. Tymczasem teraz robotnicy kopią w zupełnie innych miejscach naszych działek - twierdzi jedna z mieszkanek.

Oprowadza po swojej posiadłości. Wykonany wcześniej wykop nie wygląda jeszcze na zbyt uciążliwy. Jednak kilka tygodni temu, w innym miejscu tego gospodarstwa, został wykonany kolejny. Głęboki na pięć metrów. Robotnicy pozostawili po sobie spore spustoszenie. Teraz przez działkę przechodzi szeroki pas przekopanej ziemi.

Zablokował wjazd koparki, przyjechała policja

- Szybko i szybko, bo się spieszą, aby dotrzymać terminu wykonania prac. Zostawili nas z tym bałaganem. Mamy na swój koszt naprawiać szkody? Za to, że gmina przez naszą działkę przeprowadziła instalację? - dziwi się mieszkanka.

We wtorek musiała interweniować policja. Dzierżawca jednego z pól nie zgodził się wpuścić ekip budowlanych.

- Mam zasadzoną w tym miejscu kukurydzę. Za niedługo zbiory. Nie mogę zgodzić się na zniszczenia. Tym bardziej, że w niedalekiej odległości mam kolejne pola z kukurydzą, przez które też chcą kopać. Czy tych prac nie można było wykonać po zbiorach? - dziwi się mieszkaniec.

Podczas wyjaśniania tej sprawy, w obecności policji, okazało się, że jeden kawałek pola w znacznej części należy do gminy. W tej sytuacji bez przeszkód rozpoczęto wykonywanie prac.

- Na pozostałe pola, które uprawiam nie wpuszczę ich. Sa prywatne. Proponowano mi, że dostanę jakieś odszkodowane, że może coś mi wykonają. Ale się nie zgodziłem. Jeżeli zaproponują to wszystkim mieszkańcom, a tak powinno być, to tak. Sam nie chcę. Co by inne osoby o tym powiedziały? - mówi rolnik.

Innej mieszkance Małkowic robotnicy przeszli z pracami przez siedem kawałków pól. Zniszczyli uprawy kukurydzy i inne.

Budowlańcy powinni starannie wykonywać roboty

Inwestorem prac kanalizacyjnych jest Urząd Gminy Orły. Wójt Bogusław Słabicki zna sprawę.

- Ten pan, który nie chciał wpuścić robotników, jest tylko dzierżawcą tego pola. My mamy zgodę właściciela działki - twierdzi wójt.

Dodaje jednak, że rozumie rozgoryczenie mieszkańców.

- Projekt był wykonywany siedem lat temu. Mieszkańcy twierdzą, że pani projektant co innego uzgadniała w terenie, a co innego znalazło się na rysunkach. Mówi to tak wiele osób, że nie mam podstaw, aby im nie wierzyć. Dlatego rozumiem ich rozgoryczenie - mówi Słabicki.

Potwierdza również informacje mieszkańców, że prace są szybko wykonywane.

- Gonią nas terminy, w których musimy zakończyć zadanie i rozliczyć się z inwestycji - wyjaśnia

Zaznacza jednak, że ekipa budowlana powinna przy swojej pracy wyrządzić jak najmniej szkód, a potem, po zasypaniu rur, zostawić teren w stanie jak najbardziej zbliżonym do tego sprzed prac.

- Wiadomo, że przy tego typu pracach nie da rady uniknąć zniszczeń. Jeżeli jest drzewo to trzeba go wykopać. Najważniejsze żeby rozmawiać. Można się dogadać z ekipą, np. co do przesadzenia krzewów - mówi wójt.

Mieszkańcy twierdzą jednak, że właśnie zabrakło rozmów ze strony inwestora, czyli gminą, a szczególnie ze strony wykonawcy.

- Mogli przecież przyjść i powiedzieć, że za jakiś czas będą tutaj kopać i gdzie. Rozumiemy, że inwestycja jest konieczna. Gmina musi zrozumieć nasze zdenerwowanie. Na inny przebieg się godziliśmy, a co innego jest wykonywane - twierdzą mieszkańcy.

Informacja o zmianie projektu wisiała w starostwie

Okazuje się, że wykonany 7 lat temu projekt jakiś czas temu został zmieniony. Głównie właśnie w przebiegu sieci. Mieszkańcy nie byli o tym jednak poinformowani, dlatego nie byli w stanie zaprotestować.

- Wyjaśniałem to. W gminie powiedzieli mi, że przecież w sprawie zmiany projektu wisiało zawiadomienie w starostwie w Przemyślu. To co? Codziennie mamy jeździć do starostwa i patrzeć czy czasami nie wisi jakaś ważna decyzja nas dotycząca? Przecież powinni nam albo przysłać decyzję o zmianach albo w inny sposób poinformować - denerwuje się mieszkaniec Małkowic.

- Nie zostawię tak tej sprawy. Mogli sobie odpowiednio zaplanować roboty, porozmawiać z mieszkańcami i zapłacić za szkody - mówi dzierżawca. Sprawę zgłosił już w nadzorze budowlanym i prokuraturze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24