Mieszkaniec Hermanowic koło Przemyśla swój dom ozdobił ponad 20 tysiącami kolorowych światełek [ZDJĘCIA]

- Od dawien dawna zajmowałem się dekorowaniem domu na święta. Jak pamiętam, to jeszcze byłem mały chłopakiem, gdy ojciec przynosił choinkę do domu, to moim ulubionym zajęciem było jej ubieranie. Zawsze ze smakiem, aby miała odpowiedni wygląd — wspomina pan Władysław.

Z biegiem lat modne w Polsce stało się ozdabianie domu na święta. Na początku były to tylko światełka, później pojawiły się inne, wyszukane konstrukcje, figury.

Każdego roku dokłada nowe elementy

- Pierwszą ozdobą na moim domu była gwiazda betlejemska. To było ponad dziesięć lat temu. Kupiłem trochę świecących węży. Wtedy mój dom był pierwszym z taką kolorową, świecącą ozdobą — opowiada.

Później, podczas przygotować do kolejnych świąt, pan Władysław rozkładał dotychczasowe elementy i co roku dokładał nowe.

Dzisiaj jego dom jest rozświetlony ponad 20 tys. lampek ledowych. Zdobią przede wszystkim budynek, ale również drzewa, drzewka i krzewy w ogrodzie. Do tego kilka nadmuchiwanych i podświetlanych zabawek.

- Wiadomo, koszty jakieś trzeba ponieść. Na kupno sprzętu, jego remonty, a także na rachunek za prąd. Ale... coś za coś. Nie żałuję tych wydatków — mówi pan Władysław.

Coroczną pracę zaczyna minim tydzień przed świętami. Wtedy jest czas na spokojne rozłożenie wszystkich elementów, odpowiednie połączenia, przeprowadzenie prób i ewentualne drobne naprawy.

- Większość prac wykonuję sam, chociaż w niektórych pomagają mi synowie — wyjaśnia pasjonat.

Twierdzi, że choć ma te światełka na co dzień, to i tak lubi wieczorem usiąść przed oknem w pokoju, patrzeć na swoje podwórko i obserwować, jak ludzie przychodzą pod dom albo wręcz podjeżdżają samochodami i podziwiają. Niektórzy robią sobie pamiątkowe zdjęcia, są też tacy, którzy dopytują, jak coś takiego wykonać.

- Coś przepięknego. W najbliższej okolicy chyba nie ma podobnie przystrojonego domu, przynajmniej ja nie widziałem — mówi pan Grzegorz, który przyjechał z oddalonego o kilkanaście km Przemyśla, aby zobaczyć oświetlony dom.

- To miło widzieć, jak podjeżdżają rodzice z dziećmi i maluchy są bardzo zadowolone — mówi pan Władysław.
Wielu z gości pyta o koszty. Te, jak wyjaśnia gospodarz domu, nie są aż tak duże, jak można sądzić.

Od Wigilii aż do MB Gromnicznej

Podkreśla, że jego zasadą i tradycją jest, że na dobre ozdoby zaczynają świecić w Wigilię. Po kilka godzin dziennie, od zmierzchu tak do godz. 21, 22. I tak codziennie, aż do 2 lutego, czyli święta Ofiarowania Pańskiego, popularnej Matki Bożej Gromnicznej. W wielu domach zachował się zwyczaj, że do tego dnia zachowuje się ozdoby świąteczne, a przed Gromniczną są rozbierane.

- To ok. półtora miesiąca. Rachunek za prąd wzrasta o jakieś kilkadziesiąt złotych. Teraz mam oszczędne ledy, dawniej były zwykłe żarówki, to koszty były większe. W przyszłym roku na pewno coś dołożę — mówi pan Władysław.

ZOBACZ TEŻ: Rodzina z Cleveland udekorowała dom na święta. Wykorzystali 25 tysięcy światełek