Mieszkanka Rzeszowa: urzędnicy, zlitujcie się nad drzewami

- Od lat zamiast pielęgnacji mamy tu do czynienia z bezmyślnym kaleczeniem tych roślin. Drzewa są pozbawiane wszystkich gałęzi, a potem nie są w stanie odbudować swoich koron. Urzędnicy tłumaczą, że prace prowadzą fachowcy, a pielęgnacja jest konieczna. To banały. Dendrolodzy nie mają wątpliwości, że drzewa są w mieście po prostu niszczone - mówi pani Józefa, mieszkanka osiedla 1000-lecia.

W rejonie ul. Kochanowskiego, Rycerskiej i Sienkiewicza sezonowa przycinka drzew trwa od kilku tygodni. Czytelnicy donoszą, że ostatnio rośliny okaleczono w rejonie ul. Sienkiewicza oraz między blokami nr 4 i 6 przy ul. Kosynierów. Ok. 20 sztuk wycięto także z terenów wokół szkoły podstawowej przy ul. Kochanowskiego.

- Mocno przerzedzony jest także park przy ul. Rycerskiej. Apeluję o zaprzestanie wycinki, drzewa to nasza osłona od hałasu i kurzu - mówi czytelniczka.

Spore poruszenie wywołała także informacja o planowanej wycince drzew znad potoku Przyrwa, od strony ul. Partyzantów.

- Absolutnie się na to nie zgadzamy - mówi pani Józefa.

W Wydziale Ochrony Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miasta Rzeszowa przekonują, że drzew w rejonie Przyrwy nikt nie zamierza wycinać.

- A pielęgnacja drzew jest prowadzona w oparciu o przepisy, które jasno określają, jak można ją wykonywać. Jeśli ktoś przesadzi z przycinką gałęzi, a drzewo z tego powodu uschnie, nakładamy na niego karę, która w zależności od sytuacji może wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi Stanisław Homa, dyrektor wydziału ochrony środowiska.

Przekonuje, że bez podcinania gałęzi, kruche drzewa byłyby niebezpieczne dla otoczenia. W przypadku wniosków o wycinkę drzew ich stan zawsze bada biegły dendrolog.

- Jeśli nie ma podstaw do usunięcia roślin, odmawiamy wnioskodawcy - mówi dyrektor.