Mi(g)nął tydzień: Głód piłki, wstyd i ukarana pycha - pisze w swoim komentarzu red. Waldemar Mazgaj

Jak bardzo fani stęsknili się za futbolem można było się przekonać w piątkowe popołudnie w Niecieczy, gdzie powrót Termaliki do elity w starciu z sąsiadką z Mielca obserwowało grubo ponad 4 tys. kibiców, a biletów zabrakło. Na pewno sprawił to głód piłki na żywo (od września ub. roku fani oglądali tylko ligowe mecze przed telewizorami), piękna pogoda oraz niemal derbowa rywalizacja.

Wynik bardziej ucieszył gości z Mielca, a nie ja nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Stal zagrała zbyt asekuracyjnie. Jeżeli nasza ekipa nie chce do końca sezonu drżeć o utrzymanie powinna grać odważniej w takich meczach.

Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć na żywo obiekt Termaliki. Zbudowany za prywatne pieniądze państwa Witkowskich zrobił na mnie świetne wrażenie i może zawstydzać władze dużych miast, takich jak Rzeszów. Już nie dziwię się jednemu z działaczy Resovii, który po ubiegłorocznej wizycie w Niecieczy mówił, że takie skrojone na miarę piłkarskie cacko powinno powstać na Wyspiańskiego 22.

Oczywiście w Rzeszowie należałoby pamiętać o dołożeniu bieżni lekkoatletycznej, bo biegacze i skoczkowie tego klubu nie pozwalają zapomnieć o sobie. Ciekawe, czy wszyscy politycy tak chętnie pojawiający się tam podczas kampanii prezydenckiej będą pamiętać o swoich obietnicach także po wyborach.

Na igrzyskach olimpijskich na razie Polacy w odwrocie. Jakoś nie chce mi się wierzyć w te prognozowane kilkanaście medali, ale obym się mylił. Najbardziej rozczarowali chyba nasi siatkarze, którzy po pięknej walce przegrali z Iranem.

Wiem, że to nie tragedia i lepiej przegrać teraz, niż w ćwierćfinale, do którego Biało-Czerwoni i tak niechybnie awansują. Jednak denerwuje mnie to wieszanie im medali na szyjach jeszcze przed startem. Oby nie było tak w przypadku innych naszych faworytów, bo tam falstart będzie się równał końcowi rywalizacji.