Mikael Max: najlepiej czuję się na polskich torach

- W Rzeszowie jesteś szybki i bardzo łatwo zdobywasz "trójki". Ale w lidze szwedzkiej idzie ci już trochę gorzej...

- Na ten moment faktycznie nie idzie mi tam za dobrze. I tak naprawdę nie do końca wiem, dlaczego. Sprzęt i team jest ten sam, moje nastawienie i chęć walki również. Może to być więc kwestia torów. Zawsze czułem się lepiej na polskich owalach. W przeciwieństwie do tych, na jakich startuję w Szwecji, są dłuższe i bardziej przyczepne.

- Wróćmy do spraw klubowych. Myślisz, że ostatnie wysokie zwycięstwa u siebie pozwalają myśleć o awansie do Ekstraligi?

- Rozgrywki ułożyły się tak, że teraz ciągle jedziemy u siebie. Dlatego odpowiedzi na pytanie o pewny awans łatwiej będzie udzielić po kilku wyjazdach. Zobaczymy czy tam jesteśmy równie silni. Ale zarówno moje wyniki, jak i postawa kolegów z drużyny bardzo mnie cieszą. Dobrze jeździ mi się w parze z Chrisem. Rozumiem jego sposób jazdy, dlatego wszystko układa nam się idealnie. Jeśli będzie tak do końca sezonu, kibice będą mieli się z czego cieszyć.

- A propos wyjazdów. Najbliższy to łotewski Daugavpils. Co takiego jest w tamtejszym torze, że nikt nie potrafi na nim wygrać?

- To chyba nie jest kwestia nawierzchni lub kształtu toru, ale fakt, że tamta drużyna doskonale go zna, w przeciwieństwie do gości. Lokomotiv w polskiej lidze startuje dopiero kilka lat, większość żużlowców nie miała okazji, żeby się tam "objeździć" i stąd taka liczba porażek wszystkich przyjezdnych. Czy będzie lepiej niż w zeszłym roku? Myślę, że w takim składzie na pewno. Jak wspominałem nie przepadam za tego typu torami, ale na pewno zrobię, co w mojej mocy, żeby wywalczyć jak najlepszy rezultat. Zwyciężyć będzie trudno, ale punkt bonusowy jest do obronienia.