Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister Jarosław Pinkas: Dzieci muszą wrócić do szkoły, ponieważ będzie więcej strat z niechodzenia do niej niż z podjęcia ryzyka powrotu

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Dzieci muszą wrócić do szkoły, ponieważ będzie więcej strat z niechodzenia do niej niż z podjęcia ryzyka powrotu. Wiemy, że dzieci nie rozprzestrzeniają wirusa tak, jak to się wydawało do tej pory. Szkoła powinna więc ruszyć 1 września. Ale mogą być sytuacje, gdzie po analizie w danym powiecie czy miejscu, w którym jest bardzo duża zachorowalność, szkoła mogłaby ewentualnie ruszyć później – mówi minister Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny

Jak ma wyglądać powrót dzieci do szkoły?

Dzieci muszą wrócić do szkoły i mówię to z naciskiem na słowo „muszą”, ponieważ więcej będzie strat z niechodzenia do niej niż z podjęcia ryzyka powrotu. To ryzyko podejmowane jest na całym świecie. Wszędzie tam, gdzie był lockdown, wszyscy wiedzą, że dzieci powinny podjąć naukę w szkole.

Brakuje jasnych wytycznych, jak ten powrót miałby wyglądać. Nie wiadomo, czy dzieci mają być w maseczkach, czy bez nich. WHO stoi na stanowisku, że dzieci od 12 roku życia powinny być w maskach; jedne szkoły maski wprowadzają, inne nie. Czy nauczyciele mają uczyć w przyłbicach? Rząd przeznacza 50 milionów maseczek dla szkół – ale dla kogo konkretnie?

Wytyczne są. Najlepszym zaleceniem jak postępować jest z jednej strony instrukcja, a z drugiej hasło „myśl sam”. Doskonale, jeśli wszyscy ze sobą kooperują, próbując rozwiązywać problemy. Powrót dzieci do szkół to jest nasza zbiorowa, obywatelska odpowiedzialność: rodziców, nauczycieli, administracji rządowej i samorządowej, wszystkich tych, którym na tym zależy, aby od września rozpocząć naukę. Liczba determinant jest niewyobrażalna, sytuacja jest dynamiczna. I nie da się zaleceń wyryć w kamieniu. Być może, kiedy zauważymy, że zapadalność na Covid-19 jest większa, powiat stał się czerwony, to trzeba będzie podejmować inne decyzje. Ten wirus jest nieprawdopodobnie intrygujący dla epidemiologów i specjalistów zdrowia publicznego z całego świata. Uczymy się go, z każdym dniem wiemy więcej, coraz lepiej znamy jego biologię, drogę transmisji. Wiemy na przykład, że dzieci nie rozprzestrzeniają go tak, jak to się wydawało do tej pory. Oczywiście – rozprzestrzeniają go, ale jeśli zastosujemy odpowiednie techniki, dystansowanie, oraz nasze zalecenia będą zmieniane w zależności od zaistniałej sytuacji, to myślę, że doprowadzimy do takiego momentu, w którym będziemy bezpieczni. Mimo zaleceń WHO, żeby dzieci od 12 roku życia nosiły maseczki, wiele krajów na świecie twierdzi, że to będzie niekorzystne. Za każdym razem analizujemy więc ryzyko i wybieramy to, co sprawdzi się najlepiej. Czy możliwe jest, aby dziecko przez kilka godzin było w maseczce? Jak często ta maseczka powinna być zmieniana? Poza tym bardzo istotna jest, ze względów psychologicznych, mimika, body language – język ciała. Czy zamaskowany nauczyciel, prowadząc lekcję bez wyrazu twarzy, bez pokazania emocji, będzie skuteczny? Od tego są psycholodzy, którzy muszą się w jasny sposób wypowiedzieć, co w tej sytuacji jest lepsze dla dzieci.

Dyrektorzy szkół narzekają, że przygotowane przepisy i zalecenia są na bardzo dużym stopniu ogólności i właściwie odwołują się do ich własnego rozsądku.

Bardzo dziękuję! Cenię to, że pani powiedziała, że to zależy od ich rozsądku.

Ale oni nie są epidemiologami.

Nie muszą nimi być. Muszą podejmować racjonalne decyzje, analizować, pytać. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego opisać. Nie ma takiego kraju na świecie, który wydałby rekomendacje tak szczegółowe, żeby odpowiadały na każde pytanie, każdą wątpliwość, która może się narodzić.

Prezydent Sosnowca rekomenduje, żeby nauka w szkole rozpoczęła się 2 tygodnie później, żeby dzieci mogły jeszcze przejść kwarantannę po wakacjach. To jest racjonalne działanie? A jeśli tak – to dlaczego nie wprowadzono go w całej Polsce?

Pani redaktor! Szkoła powinna ruszyć 1 września. Ale mogą być sytuacje, gdzie po analizie w danym powiecie czy miejscu, w którym jest bardzo duża zachorowalność, szkoła mogłaby ewentualnie ruszyć później. Do 1 września mamy jeszcze tydzień. Jak wspomniałem, sytuacja jest dynamiczna. Zaręczam, że zrobimy wszystko, aby dzieci były bezpieczne.

Jakie będą rekomendacje na nauczanie zdalne? Jeśli na przykład dana szkoła znajdzie się w czerwonej strefie, to co wtedy? Nauczyciele przejdą na zdalne nauczanie?

Można wtedy wprowadzić nauczanie hybrydowe, ograniczyć liczbę dzieci w szkole, zmniejszyć liczbę godzin, doprowadzić do sytuacji, w której większa część zajęć będzie prowadzona zdalnie. Tutaj każdy dyrektor powinien podjąć decyzję, mając także oparcie merytoryczne w Inspekcji Sanitarnej. Do najbliższego piątku każdy dyrektor Powiatowej Inspekcji Sanitarnej spotka się z dyrektorami szkół, będzie informował o tym, jaki jest sposób najprostszego kontaktu. Specjaliści opieki zdrowotnej i epidemiolodzy z powiatowych inspektoratów będą udzielali informacji o istniejących zagrożeniach.

Rodzice, którzy mają dzieci w różnych szkołach skarżą się, że każda szkoła wprowadza inne, własne zasady.

Każda szkoła jest inna, każda ma swoją specyfikę, każdy nauczyciel jest inny i specyfika nauczania też. Zajęcia są albo bardziej, albo mniej interaktywne, inne są też przedmioty i na każdym przedmiocie nauczanie wygląda zupełnie inaczej. Ale ogólne zalecenia, które są wydawane przez Inspekcję Sanitarną są na tyle czytelne, że jeżeli ktoś nie chce ich wyłącznie kontestować, to może je zastosować, postępować zgodnie z nimi. Największym naszym problemem – i ja się tu nie skarżę – jest podważanie ogromnej pracy, jaką wykonały MEN, Ministerstwo Zdrowia i GIS, żeby dzieci wróciły do szkoły. Chcę jeszcze raz jednoznacznie podkreślić, że jeżeli chodzi o zagrożenie rozprzestrzeniania się wirusa wśród dzieci, to ono nie jest duże, wynosi około 6 procent. W sytuacji, kiedy znamy jego biologię, wiemy, jak wygląda naturalny przebieg choroby, gdzie poniżej 3 procent to są przypadki, które wymagają medykalizacji, to z całą pewnością pozwala nam to twierdzić, że dzieci w szkołach mogą być bezpieczne.

Co konkretnie zrobił GIS, żeby dzieci i nauczyciele byli bezpieczni od wirusa w szkole?

Wydał rekomendacje i algorytmy postępowania dla szkół. Wspólnie z Ministerstwem Zdrowia stworzyliśmy czytelne instrukcje, dzięki którym każde dziecko wie, jak myć i dezynfekować ręce. Zna zasadę dystansu społecznego i konieczności noszenia maseczek w przestrzeni zamkniętej. Odpowiednio do wieku. Po miesiącach pandemii doprowadziliśmy do tego, że dziś Polska jest inna. Byliśmy krajem odpowiedzialnym, potrafiliśmy postępować racjonalnie, zgodnie z wytycznymi ekspertów. GIS jest instytucją ekspercką, nie polityczną. Doprowadziliśmy do tego, że w każdym miejscu publicznym, gdzie jest kran, jest też instrukcja mycia rąk. Dzięki temu na oddziałach zakaźnych jest też znacznie mniej pacjentów cierpiących na choroby „brudnych rąk”. Mogę powiedzieć, że GIS dobrze wykorzystał każdą minutę. Dlatego, szacując ryzyko – bo tym się właśnie zajmujemy – analizą ryzyka – uważamy, że dzieci powinny wrócić do szkoły. A na pytanie, czy powinny nosić maseczkę, odpowiedź jest taka, że mogą być takie sytuacje w szkole, w których będziemy prosić, aby dzieci nosiły maseczki. Czy maseczki będą? Tak. W całej Polsce maseczek jest w bród. Na pytanie, czy szkoła powinna je rozdawać, można się zastanowić, czy wszystko trzeba rozdawać. W wielu krajach zaopatrzenie w maseczki jest w gestii każdego obywatela.

To dobre wykorzystanie minut, o których Pan mówi, było możliwe dlatego, że pan minister Szumowski kazał się Panu schować? Tak swego czasu pisały media.

Dementuję to. Rola Głównego Inspektora Sanitarnego przypomina pracę chirurga, który musi wziąć do ręki skalpel, żeby przeciąć rozprzestrzenianie się choroby. Kiedy chirurg wchodzi na salę operacyjną, to po pierwsze ma zamknięte drzwi, absolutny spokój i zespół, z którym pracuje. Przed salą operacyjną z reguły świeci się na czerwono napis: „Cisza, operacja trwa”. Tenże chirurg nie może słuchać kopania w drzwi i pytań, czy pacjent, którego operuje, jeszcze żyje. Najpierw musi tę operację zakończyć, aby potem informować.

Zarzutów było więcej: gdzie Pan był, jak pan minister Szumowski pokazywał na codziennych konferencjach prasowych swoje podkrążone, zmęczone oczy, stojąc na pierwszej linii frontu walki z wirusem. Tymczasem ludzie narzekali, że do Sanepidu nie można się dodzwonić.

Od razu odpowiem, gdzie byłem: ja również byłem na pierwszej linii frontu. Istnieje medycyna naprawcza, którą zajmował się pan minister Szumowski i istnieje zdrowie publiczne, prowadzenie dochodzeń epidemiologicznych. Zaręczam, że nie stałem ani w drugiej linii, ani w taborach, ani w ariergardzie. Nie było mnie widać, albowiem Pan minister Szumowski przejął na siebie cały ciężar komunikacji. To jedyny powód. Ale duża część wkładu merytorycznego w tej komunikacji była dostarczana przez moją instytucję, w której byłem od rana do nocy, po 18-20 godzin każdego dnia. Były takie dni, kiedy z budynku GIS nie wychodziłem. Nie uważałem, żeby na konferencjach prasowych konieczna była kolejna twarz. No, oczywiście ja też jestem od ministra Szumowskiego mniej przystojny (śmiech).

Oczywiście zaprzeczę: ależ skąd (śmiech).

Ja również miałem podkrążone oczy i byłem śmiertelnie zmęczony. Wydaje mi się jednak, że wszystko to, co ja mógłbym powiedzieć, przekazywał pan Szumowski. Otrzymywał od nas wszystkie bieżące informacje. To, że się nie można było do nas dodzwonić, to jest największy problem. GIS przy tej strukturze, jaka jest, nie był w stanie szybko doprowadzić do tego, żeby było więcej linii telefonicznych w inspektoratach, żeby pracowała większa liczba ludzi. Wszyscy pracowali nieprawdopodobnie ciężko mimo masy zdarzeń i deprymujących opinii. Jako osoba nadzorująca całą instytucję mogę powiedzieć, że zdaję sobie sprawę z tych problemów. Uświadomię Pani naszą sytuację na jednym przykładzie.

Proszę bardzo.

Sopot. Ogromnie tłoczne w tej chwili miasto. Turyści są tam przez cały rok, to fantastyczne miejsce. W Sopocie dziennie wypoczywa kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a w inspekcji sanitarnej pracuje jedynie 20 osób. 6 z nich to ludzie związani z administracją, 14 to pracownicy merytoryczni. Muszą obejrzeć 600 zakładów gastronomicznych, prowadzić dochodzenia epidemiologiczne, odbierać setki telefonów. Ilość zadań przekracza możliwości tak małej ekipy. Przejąłem inspekcję w stanie wymagającym wprowadzenia niezwłocznie wielu zmian, nie tylko organizacyjnych, ale również sprzętowych, finansowych. Epidemia tylko spotęgowała obraz niedofinansowanie tej ważnej służby. To nie była wina moich poprzedników, tylko zaniedbań systemowych, jakie ciągnęły się przez całe lata. Inspekcja była zdepionizowana, samorządy powoływały swoich inspektorów, nie było możliwości wpływu na to, co się dzieje w powiatach. Nie skarżę się teraz, ale to jest instytucja skrajnie od lat niedoinwestowana, biedna, ludzie zarabiali tu najmniejsze pieniądze ze wszystkich inspekcji. Inspekcja niezdygitalizowana, w której brakowało komputerów. Są i takie placówki, w których jest jedna linia telefoniczna, no to jak można było się dodzwonić? Musiałem sprostać dwóm rzeczom: działaniu na bieżąco i jednocześnie przygotowaniu inspekcji do istotnych zmian. Zdygitalizowaniu, wdrożeniu lepszej efektywności operacyjnej.
Jak GIS jest przygotowany na jesienną falę koronawirusa, jeśli jest mało ludzi, mało komputerów, linii telefonicznych?
GIS jak i cała Inspekcja Sanitarna dostanie niezwykle ważne narzędzie. Premier przeznaczył bardzo duże środki na dygitalizację, to będzie ponad 60 milionów złotych na zakup komputerów, telefonów komórkowych, na to, żeby moje panie w inspekcji nie używały już kalki. Widziała pani w ciągu ostatnich dziesięciu lat kalkę?

Niektórzy jej jeszcze używają, ale to indywidualne przypadki.

A ja chcę pani powiedzieć, że jeszcze w wielu inspekcjach ta kalka funkcjonowała. Musimy teraz dać narzędzia, dzięki którym nadzór epidemiologiczny będzie mógł być prowadzony ze stałym dostępem do sieci, z wessaniem danych terytowych, PESEL-i. Nagle może się okazać, że ten czas zaoszczędzony na wklepywaniu danych da szansę na to, żeby lepiej się komunikować, udzielać więcej informacji, żebyśmy byli coraz bardziej wydolni.

Wykonywanie testów na COVID-19 to też zadanie GIS?

Nie, ale przypomnę, że pierwsze testy, oprócz Państwowego Zakładu Higieny, wykonywaliśmy my. We wszystkich naszych 16 instytucjach uruchomiliśmy badanie testów genetycznych, czyli PCR. Pierwsze badania genetyczne były wykonywane właśnie w Wojewódzkich Inspektoratach Sanitarnych, gdzie są laboratoria. Zanim w Polsce pojawił się pierwszy przypadek zakażenia, 4 marca br. już siedem laboratoriów Inspekcji Sanitarnej miało gotowość diagnostyczną. Uruchomiliśmy je jako pierwsi; nasz potencjał jest całkiem duży. Teraz jest 150 laboratoriów, które zajmują się testowaniem. Za logistykę testów odpowiada ministerstwo zdrowia.

Jeśli pojawi się szczepionka przeciwko koronawirusowi, to ona będzie refundowana? Ktoś dziś zna odpowiedź na to pytanie?

Nikt dziś na to pytanie nie odpowie. Chciałbym, aby GIS był instytucją edukacyjną. Powinniśmy wytworzyć oczekiwanie na to, żeby ta szczepionka była dostępna, żeby każdy chciał się zaszczepić. Żeby nie było jej kontestowania, bo przypomnę, że ruch antyszczepionkowy teraz rośnie w siłę. Część ludzi w ogóle przestała wierzyć w to, że wirus jest, uważają, że to raczej pandemia fake newsów, przedziwne spiski, że ktoś chce na tym zarobić, że tak generuje się rynek, aby sprzedać jak najwięcej.

Jednym z powodów tego nie było poluzowanie obostrzeń? Część społeczeństwa uznała, że wirusa nie ma.

Poluzowanie obostrzeń musiało nastąpić wtedy, kiedy widzieliśmy, że zapadalność jest stosunkowo mała, że jest dobry trend. Taki trend zarysował się między czerwcem a lipcem i wtedy można było sobie pozwolić na poluzowanie. Natomiast w momencie, kiedy trend się zmienia…

… tak jak teraz.

Obecna sytuacja jest mocno niepokojąca. Istotnie rozluźnienie jest większe, mimo działań edukacyjnych jakie prowadzimy w tej chwili po to, by ludzie mieli świadomość istnienia tego wirusa. Pokazujemy zagrożenia, także niestety – mówię niestety, bo nie chciałbym, aby moja inspekcja kojarzyła się z represyjnością – prowadzimy rozliczne kontrole, wspólnie z policją, strażą miejską, ale także edukujemy. Ale też proszę porównać sytuację, jaka jest w całej Europie. Są kraje, które w tej chwili mają 15 razy większą zapadalność, jak np. Hiszpania, Włochy, Francja. Polska jest na 17 miejscu w Europie, jeżeli chodzi o zapadalność, przy wykonywaniu bardzo dużej liczby testów. Jesteśmy ewenementem w Europie, ponieważ nie wszystkie kraje robią badania przesiewowe w tak masowej skali jak u nas. Poza tym my badamy także pacjentów nie objawowych. Prawdopodobne jest, że już niedługo rekomendacje ECDC będą dotyczyły tego, żeby badać wyłącznie pacjentów objawowych. To kompletnie zmieni nasze wyniki.

Okazuje się, że tak wykpiwany w Polsce model szwedzki istnieje teraz u nas, bo mamy „hulaj dusza bez kontusza”.

Nie chcę mówić, że ktoś próbował z tego modelu kpić. Ale model szwedzki to model gigantycznych strat. Proszę zobaczyć, ile zgonów było w Szwecji. Anders Tegnell, który jest głównym epidemiologiem uważał, że Szwecja będzie miała odporność stadną bardzo szybko. To, co się ukazuje w tej chwili w dobrym czasopiśmiennictwie wcale na to nie wskazuje. Po pierwsze, my nie wiemy, czy rzeczywiście odporność będzie trwała. Czy można to zbadać za pomocą badań serologicznych? Ale są zakażenia wtórne – tak było w Hongkongu; wygląda więc na to, że to nie jest dobry pomysł. Szwedzi będą musieli zmierzyć się ze swoimi decyzjami.

Wraz ze spodziewaną falą koronawirusa jesienią, będzie też wzmożony okres zachorowań na grypę. Czy ludzie będą się szczepić przeciwko koronawirusowi, jeśli na grypę szczepi się tylko 4 procent Polaków?

Nie sądzę, aby szczepionka na koronawirusa mogła być obowiązkowa, dlatego, że spowoduje to ogromną niechęć społeczną. Ale powinna ona być szczepionką oczekiwaną. To jest dla mnie najważniejsze – tak wyedukować społeczeństwo, żeby wiedziało, że szczepionki są skuteczne i powinniśmy na nie oczekiwać. Druga kwestia – jak pani wie, jestem wielkim apologetą szczepień ochronnych i dla mnie podstawową rzeczą w tej chwili jest to, abyśmy szczepili się przeciwko tym chorobom, na które szczepionka jest skuteczna. Takim patogenem jest wirus grypy. Kiedy szczepionki będą już dostępne, będę pierwszym, który się zaszczepi. Ten sezon jest dla ludzi odpowiedzialnych; mamy się szczepić również dla innych.

Zaszczepienie na grypę pomoże uchronić się przed koronawirusem?

Nie, ale pomoże się uchronić przed tym, żeby nie mieć dwóch infekcji na raz. Pomoże lekarzom w rozpoznawaniu chorób. Jeżeli pacjent przyjdzie z infekcją górnych dróg oddechowych, a zaszczepił się, to raczej będzie można wykluczyć grypę i pomyśleć o tym, żeby takiego pacjenta zbadać w kierunku SARS-COV-2.

Co ze szczepionkami na pneumokoki, które są rekomendowane dla osób starszych i chorych na choroby przewlekłe?

Zdecydowanie rekomendujemy poliwalentne szczepionki dla osób starszych. Mamy populacyjny program szczepień ochronnych pneumokokowy dla dzieci; to wielki sukces, że udało nam się podwoić nakłady na szczepienia ochronne, wprowadzając kolejną szczepionkę, ale osoby starsze, osoby z wielochorobowością, z chorobami przewlekłymi też powinny się zaszczepić przeciw pneumokokom, ponieważ pneumokoki powodują zapalenie płuc, które dość często kończy się zgonem pacjenta.

Pana, osobiście czego nauczyła pandemia?

Po pierwsze nauczyła mnie niezwykłej pokory do medycyny. Nauczyła też zupełnie innego podejścia do niej. Do tej pory liczyły się aksjomaty, algorytmy postępowania, można było pewne rzeczy przewidzieć. Ten wirus okazał się wirusem kompletnie nieprzewidywalnym; musieliśmy się go uczyć, ale on też pokazał mi potęgę nauki. Ile rzeczy potrafiliśmy nauczyć się w ciągu 5-6 miesięcy. Świat się otworzył, jeśli chodzi o wymianę wiedzy, informacji. Ten wirus wreszcie, mam nadzieję, oduczył od myślenia, że coś jest niewzruszalne, że jak ktoś raz coś powiedział, to musi się tego trzymać. Ten wirus daje nieprawdopodobną możliwość, ale i konieczność korzystania z aktualnej wiedzy medycznej. To, co dla mnie jest szokujące, to kwestia postponowania tych, którzy mówili w pewnym czasie to, co powinni mówić. Mieli obowiązek mówić.

To znaczy?

Trzeba zawsze mówić prawdę. Jeżeli była sytuacja, kiedy naukowcy na całym świecie mówili, że maseczki są nieskuteczne, to dlatego, że takie były badania naukowe. Mówiło się o tym, bo taka była doktryna. Później okazało się, że trzeba ją zmienić. Dlatego, że badania naukowe pokazywały co innego.

Pan premier Morawiecki mówił prawdę o końcu pandemii koronawirusa przed wyborami prezydenckimi?

Pan premier, analizując trendy mógł mieć przekonanie, że może to powiedzieć. Myślę, że teraz też możemy powiedzieć i to, że wirus jest mniej zjadliwy, niż wcześniej. Każdy wirus podlega mutacjom, one z reguły powodują, że wirus traci swoją zjadliwość. Liczba zgonów, jaką mamy w tej chwili, a także umiarkowanie dramatyczne przechodzenie przez polską populację pandemii powoduje to, że trzeba ludzi uspokajać. Naszym obowiązkiem jest dawanie spokojnego, merytorycznego i logicznego przekazu opartego na dowodach naukowych. Ludzie muszą mieć perspektywę normalnego życia, nie można żyć w atmosferze totalnego zagrożenia. Tak się nie da. Trzeba wiedzieć, że w pewnym momencie pandemia się skończy.

Czegoś nauczyliśmy się o zdrowiu publicznym i opiece zdrowotnej?

Myślę, że ten wirus dał nam szansę odbudowania autorytetów naukowych. Uzmysłowił nam ponownie, że cały czas musimy nasze decyzje racjonalizować, zmieniać, być na bieżąco, czuwać, a co najważniejsze nie podejmować ich pochopnie. Ale też pokazał, jak potrzebna jest inspekcja sanitarna, co to jest zdrowie publiczne, na czym polega działanie populacyjne, abyśmy byli bezpieczni. Mogę powiedzieć, że bycie szefem GIS i konsultantem krajowym w dziedzinie zdrowia publicznego w tej trudnej sytuacji to wielkie wyzwanie, ale także ogromny zawodowy przywilej. Epidemia koronawirusa jest katalizatorem wielu zmian …. i mam nadzieję, że pozytywnie się do nich przyczyniam. Tak czy inaczej to historia oceni nas wszystkich. Profesjonalistów medycznych, specjalistów zdrowia publicznego, polityków, opozycję, której, pamięta pani, co zalecałem.

Żeby włożyli sobie lód do majtek.

Lód się już dawno roztopił. Ale maseczki zostały.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24