Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Bar, były dyrektor SP 15 w Przemyślu, walczy o sprawność. Możemy mu pomóc

Hubert Lewkowicz
Na piętro domu Mirosław Bar dostaje się przy pomocy fotela schodowego
Na piętro domu Mirosław Bar dostaje się przy pomocy fotela schodowego Hubert Lewkowicz
W szkole nr 15 w Przemyślu życie tętniło mocnym i szybkim rytmem. Dyrektor Mirosław Bar jeździł na rowerze, organizował rajdy samochodowe, chodził po górach. Teraz walczy o każdy postawiony samodzielnie krok. Sukcesem jest ubranie butów, zdjęcie kurtki, przejście z pokoju do kuchni.

Mirosław Bar był dyrektorem, o jakim niejedna szkoła może tylko pomarzyć. Dzięki niemu w Szkole Podstawowej nr 15 w Przemyślu powstało Centrum Piosenki Dziecięcej i profesjonalne studio nagrań. Uczennice szkoły prowadziły Szkolną Listę Przebojów na antenie nieistniejącego już Radia HOT.

Młodzi muzycy uświetniali wszystkie ważne miejskie wydarzenia w Przemyślu - od wojewódzkiego finału WOŚP po pikniki charytatywne. Ale Centrum Piosenki Dziecięcej to tylko jeden z projektów zrealizowanych przez Mirosława Bara.

- Tworzyliśmy klasy, które miały rozszerzony zakres zajęć artystycznych. To były klasy muzyczno-taneczne, plastyczne i informatyczne. Nie chcieliśmy tego nazywać "profilami", chodziło nam o pewnego rodzaju nadbudowę do programu - wspomniana Mirosław Bar.

W "piętnastce" nagrywano płyty, m.in. "Pastorałki z Zielonego Wzgórza" z tekstami przemyskiego poety Mateusza Pieniążka.

Utwory te do dziś rozbrzmiewają podczas spotkań bożonarodzeniowych w Przemyślu. Pieniążek prowadził też w szkole Klub Literacki. To tu odbyła się pierwsza prezentacja książki "Legendy przemyskie".

Nawrót choroby po latach

Pierwszą operację wycięcia guza z kanału kręgowego odcinka szyjnego kręgosłupa Mirosław Bar przeszedł 40 lat temu, jeszcze jako uczeń. Wtedy też przeprowadzono u niego przeszczep kości z talerza biodrowego do kręgosłupa, co sprawiło, że odcinek szyjny kręgosłupa został nieco usztywniony. To wszystko nie przeszkadzało mu jednak w późniejszym prowadzeniu bardzo aktywnego trybu życia przez wiele lat. Rocznie na rowerze przemierzał około 4-5 tysięcy kilometrów, a rekord dzienny to 203 km!

Pasją było również chodzenie po górach., a zwłaszcza po ukochanych Pieninach.

- Nie są trudne do chodzenia, ale mają w sobie to coś, ten niepowtarzalny klimat, który mnie zauroczył. W góry lubiłem wychodzić o świcie, gdy przyroda budziła się ze snu. Najwspanialsze były wschody słońca na Sokolicy, z której schodziłem, gdy inni wychodzili dopiero na szlak - wspomina.

Najważniejszym hobby była jednak motoryzacja. Samochody to wielka miłość Mirosława Bara. Jak sam żartuje, benzynę wyssał z mlekiem matki. Został sędzią sportu samochodowego, a przez 30 lat organizował rajdy.

- Byłem inicjatorem, założycielem i prezesem stowarzyszenia samochodowego Auto-Sport-Klub. Stale wyjeżdżałem jako obserwator na rajdy i wyścigi. Przerwy w wyjazdach były spowodowane tylko okresami walki o zdrowie - opowiada.

O autach i bezpieczeństwie ruchu napisał kilkaset artykułów, które trafiły na łamy jednego z tygodników. Dziś, jak sam mówi, bardzo mu atmosfery rajdów brakuje, bo choć może je obserwować z daleka, to już nie to samo, co czynny udział w organizacji zawodów.

Wznowienie choroby nastąpiło w 2006 roku. Najpierw poczuł wzmożone napięcie w nodze, ale składał to na karb przebytej dawniej choroby, której skutki z wiekiem mogły się nasilać. Wyniki badania rezonansem magnetycznym nie pozostawiały jednak złudzeń. Guz odrastał. Jak wspomina Mirosław Bar, ta wiadomość była jak cios obuchem w głowę.

I znów przeszedł operację, tym razem w Bydgoszczy. Po trzech miesiącach mógł wrócić do pracy w swojej ukochanej szkole. Sam był zaskoczony, że stało się to tak szybko. Cztery lata później w domu zdarzył się niefortunny upadek.

- Wychodziłem z łazienki i dotąd nie wiem jak to się stało, że upadłem. Upadek był na tyle nieszczęśliwy, że nastąpiło wstrząśnienie rdzenia i porażenie czterokończynowe. Nie mogłem poruszać ani rękoma, ani nogami. Miesiąc spędziłem w szpitalu i powoli wracałem do sprawności - wspomina.

Pozostałości po upadku w 2010 roku wykluczyły, niestety, pewną część ulubionych zajęć pana Mirosława z jego planów. Zrezygnował z jazdy rowerem, musiał wolniej się poruszać. Do pracy chodził z laską, ale po czasie nie musiał już jej używać. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Był 3 stycznia 2013 roku. Drugi dzień w szkole po Nowym Roku nie zapowiadał niczego złego. Dyrektor Mirosław Bar jak zwykle pracował przy biurku w swoim gabinecie.

- Chciałem wziąć pismo z urzędu. Wtedy mój obrotowy fotel odjechał i zaklinował się, a ja wyskoczyłem z niego jak z katapulty. Uderzyłem kręgosłupem i głową w ścianę - wspomina.

Pogotowie odwiozło go do szpitala. Okazało się, że znów wystąpiło wstrząśnienie rdzenia i porażenie czterokończynowe.

- To już kolejne porażenie, więc za każdym razem jest, niestety, coraz gorzej - twierdzi Mirosław Bar.

W żadnym wypadku nie zamierza się jednak poddawać. Ćwiczy osiem godzin dziennie.

- Inaczej nie byłoby żadnych efektów - tłumaczy.

W domu odwiedza go rehabilitantka, bo pewnych rzeczy sam nie jest w stanie zrobić.

To, co wydaje się proste dla przeciętnego człowieka, jest dużym wyzwaniem dla kogoś, kto ma kłopoty z poruszaniem się. Pan Mirosław samodzielnie jest się w stanie ubrać, umyć, czy zjeść, ale wszystko to zabiera mu dużo czasu. Dlatego tak bardzo ważne jest, by starać się o coraz większą sprawność i nie zaprzepaścić efektów pracy. Do tego potrzebne są jednak pieniądze.

- To, co proponuje fundusz zdrowia, jest śmiechu warte. Metody, refundowane przez fundusz niewiele dają - podkreśla były dyrektor "piętnastki".

Mirosław Bar jeździł na turnusy do jednej z prywatnych przychodni rehabilitacyjnych w Krakowie. - Dwutygodniowy turnus kosztuje tam około 6 tysięcy, ale mogę powiedzieć, że są to dobrze zainwestowane pieniądze. Kilka godzin pracy dziennie przynosi widoczne efekty - mówi Mirosław Bar. Niedługo wybiera się tam ponownie, ale na to potrzebne są fundusze. Dlatego pan Mirosław liczy na wpłaty z 1 procentu podatku.

We wrześniu ubiegłego roku Bar pożegnał się ze swoją szkołą. Odszedł ze szkoły na własną prośbę, z wieloma osobami ma jednak kontakt: - Rozmawiam głównie przez Facebooka. Internet jest dla mnie oknem na świat. Odzywają się do mnie uczniowie, którzy szkołę ukończyli wiele lat temu. To bardzo miłe.

Potrzebna pomoc

Przekaż 1 procent podatku
W odpowiednim miejscu w Wystarczy w formularzu PIT należy wpisać nr KRS 0000020967, z dopiskiem Mirosław Bar

Jeżeli chcesz przekazać darowiznę wpłatę kieruj na konto: Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem, ul. Barska 15, 37 700 Przemyśl, nr konta 12 1020 4274 0000 1602 0001 8168, tytuł wpłaty - pomoc dla Mirosława Bara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24