MKS Kańczuga zremisował z Igloopolem Dębica. Strzelano tylko po przerwie

Kibice w Kańczudze wielkiego widowiska nie obejrzeli. Obie drużyny okazji strzeleckich stworzyły jak na lekarstwo. Na boisku dominował chaos i nie dokładność. W pierwszej połowie żadnej ze stron nie udało się wypracować stuprocentowej okazji strzeleckiej i na przerwę zespoły zeszły z wynikiem bezbramkowym.

Druga połowa świetnie zaczęła się dla gospodarzy. Po uderzeniu Sylwestra Kielicha, podopieczni Marka Rybkiewicza wyszli na prowadzenie, była to pierwsza dobra okazja gospodarzy. Igloopol, który po straconej bramce odważniej zaatakował, nie potrafił aż do 76 minuty poważnie zagrozić bramce Damiana Płocicy. Wtedy to po rzucie różnym najlepiej w polu karnym zachował się Dawid Rokita, doprowadzając do wyrównania. Na marginesie, gdyby zawodnik gości nie trafił do siatki, to pewnie byłby rzut karny, po za graniu ręką jednego z zawodników miejscowych. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie, tym samym jeden punkt pozostał w Kańczudze.

– Igloopol był delikatnie lepszy. My wykazaliśmy się stuprocentową skutecznością, co mieliśmy to strzeliliśmy i mamy jeden punkt. Sam mecz porywający nie był, było dużo chaosu

– podsumował kierownik gospodarzy, Józef Holowacz.

Bramki: 1:0 S. Kielich 49, 1:1 Rokita 76.

MKS: Płocica – Kudła, Szpytma, S. Kielich ż, Paczocha, Struś (80 Piestrak), Makarski, Bawor, Cieleń, Babiarz (89 D. Kielich), A. Gurak ż. Trener Marek Rybkiewicz.

Igloopol: Psioda – Cyran, Brzostowski ż, Kornaś, Wiszyński, Stefanik, Tarała ż, Wojtyła, Kasprzykowski (68 Rokita), Ochab, Hałucha (86 Cyganowski). Trener Łukasz Cabaj.

Sędziował Sobuś (Mielec). Widzów: 100.