Mniej osiedli w Rzeszowie? Decyzja w rękach radnych

Na temat wyborów i funkcjonowania rad osiedlowych radni na wniosek Andrzeja Deca z PO dyskutowali podczas ubiegłotygodniowej, nadzwyczajnej sesji. Przewodniczący Dec zaproponował rewolucyjne zmiany. To przede wszystkim zmniejszenie liczby osiedli, których w tej chwili jest 29.

- Nie powinno być tak, że np. Miłocin to 677 osób, a Nowe Miasto liczy ponad 15 tysięcy mieszkańców. Powinniśmy połączyć niektóre osiedla, tworząc silne rady - przekonywał A. Dec.

Odniósł się także do sposobu wybierania rad osiedlowych, który jego zdaniem jest w tej chwili zły.

- Wystarczy, że frekwencja wyniesie 45 osób i wynik jest ważny. Tak nie powinno być. Stwórzmy regularne komisje i podnieśmy rangę tych wyborów. Należy także zwiększyć kompetencje rad, które w tej chwili są bardzo ograniczone. Często przedstawiciele osiedli składają propozycje inwestycji do budżetu, które w ogóle nie są brane pod uwagę przez miasto - uważa przewodniczący Dec.

Co na to pozostali radni? Zdaniem Konrada Fijołka z Rozwoju Rzeszowa tak głębokie zmiany nie są potrzebne.

- Ale warto zastanowić się nad określeniem konkretnej kwoty, jaką miasto będzie musiało spożytkować na cel wskazany przez rade osiedla - mówi Fijołek.

Porozumienia wśród radnych na razie nie ma też w sprawie terminu wyborów do rad, jakie zgodnie z prawem należy przeprowadzić w ciągu sześciu miesięcy od wyborów samorządowych. W Rzeszowie powinny odbyć się zatem w maju i czerwcu. Część radnych sugeruje, że można przenieść je na jesień. Ale np. Waldemar Szumny z PiS takiemu rozwiązaniu jest przeciwny.

- Ja przeprowadziłbym je w normalnym terminie, a ewentualne zmiany w działaniu wprowadził później. W porozumieniu z nowymi szefami i członkami rad - przekonuje Szumny.

Projekt uchwały w sprawie wyborów trafi pod obrady Rady Miasta pod koniec kwietnia. Wtedy radni podejmą także decyzję w sprawie ewentualnych zmian.