Część z nich już odeszła tak jak Jan "Johan" Cudzich - bieszczadzki rzeźbiarz, drwal, smolarz, który ostatnie lata życia spędził w niewielkim domku nad Zatoką Czarnego w Chrewcie. W okolicy słynął nie tylko ze swoich rzeźb, ale również tym, że do baru w Lutowiskach potrafił wjechać konno. Zresztą nie on jedyny. Podobnie kiedyś uczynił Henryk Wiktorini.
O wielu, którzy związali się z jeziorem i tworzyli jego koloryt, już prawie całkowicie zapomniano. Bo kto dziś wie, kim był Ludwik "Szeryf" Salomon z przystani "Pod Brzęczącymi Trzmielami" w Olchowcu? Chyba tylko najstarsi żeglarze, bieszczadzcy drwale i leśnicy, do których należała przystań.
Gwiazda westernu
Najbardziej znaną postacią związaną z Soliną jest Henryk Wiktorini. Swoją życiową przystań znalazł w Sokolem, wiosce znajdującej się obecnie na dnie jeziora.
W Bieszczadach pojawił się w 1957 roku zafascynowany opowiadaniami o życiu wolnych ludzi, którzy niczym kowboje z amerykańskich filmów pędzą stada bydła przez połoniny. Od PGR-u otrzymał konia i stado krów pod opiekę w okolicach Tworylnego. Rok później w to miejsce zawitała ekipa filmowców.
Postanowiono, że właśnie w tych okolicach będzie kręcony pierwszy polski western "Rancho Texas". Jedną z głównych ról w filmie grał Bogusz Bilewski, który później zdobył sławę jako niezapomniany Kwiczoł z serialu Janosik. Do filmu zaangażowano również pana Henryka jak dublera Bilewskiego. Podobieństwo obu panów było uderzające. Ich spotkanie z czasem przerodziło się w długoletnią przyjaźń.
Po wyjeździe ekipy filmowej pozostał barak, w którym Henryk Wiktorini prowadził stanicę PTTK. Kilka lat później przeniósł do m. Sokole, opustoszałej po II wojnie. Tu zamieszkał w dawnym pałacyku Aleksandry Brandysowej. W okresie międzywojennym było to znane w Polsce schronisko turystyczne. Gdy zapadła decyzja o budowie zapory, pałacyk znalazł się na terenach, które zostaną zalane. Pan Henryk zdążył jednak rozebrać i przenieść część elementów zabytkowego budynku. W pobliskiej uroczej zatoce, którą później nazwano Wiktoriniego, wybudował ranczo. Hodował krowy i konie. Tutaj regularnie przyjeżdżał na urlop Bogusz Bilewski.
Kilka lat temu Bieszczady obiegła sensacyjna wiadomość. "Wiktorini sprzedał ranczo i znika z Bieszczadów". Okazało się, że słynny samotnik po ponad 50 latach rzeczywiście opuścił swoją zatokę. Nie porzucił jednak Soliny. Wybudował nowe ranczo w sąsiednim Paniszczowie.
Król włóczęgów
Z Zatoki Wiktoriniego przy odrobinie szczęścia jednym halsem dopłyniemy na Horodek. Tu swoją posiadłość ma kolejna bieszczadzka osobistość. To Król Julian, lub Juliusz I Król Włóczęgów Bieszczadzkich albo Julek spod Dębu.
Tak naprawdę nazywa się Juliusz Wasik i pochodzi z Olsztyna. W 1991 r. nad brzegiem obok dębu stojącego w jeziorze nazywanym też "Drzewem Wisielca" wybudował z drewna niesionego przez fale zalewu pustelnię. W niej stworzył Światową Uniwersalną Akademię Pokoju, gdzie filozoficznych wykładów słuchali turyści i miłośnicy przyrody. Król Juliusz żyje w zgodzie z naturą.
Nie lubi nieproszonych gości. Zdarzały się sytuacje, gdy zbyt natarczywi żeglarze zostawali obrzuceni kamieniami lub przegonieni przez samego króla, który zamiast berła dzierżył w dłoni siekierę, a szat na jego ciele brakowało zupełnie.
Walka o ziemię i wolność
Płynąc w stronę Soliny dotrzemy do Teleśnicy Sannej, gdzie gospodarzy Krzysztof Bross - syn nieżyjącego sławnego kardiochirurga Wiktora Brossa. Jako młody inżynier w latach 80. przyjechał nad Solinę i zakochał się w tym miejscu.
Mieszczuch nauczył się żyć w trudnych warunkach. Prowadzi od lat gospodarstwo agroturystyczne oferując m.in. rajdy konne i serwując wspaniałe bieszczadzkie opowieści. Jest również autorem książki "Burza nad Sanną", w której opisuje swoje zmagania z władzą i życiowe perypetie. Cóż więcej o Brossie można powiedzieć? Bardzo dużo, ale najlepiej jak zrobi to sam.
Również w Teleśnicy, ale na wodzie zamieszkał Michał Giercuszkiewicz, były perkusista Dżemu. Jego domem stała się drewniana tratwa. Giercuszkiewicz to bez wątpienia jeden z najlepszych perkusistów w Polsce. Grał z wieloma znanymi muzykami m.in z B.B Kingiem. Były perkusista Dżemu swoją solińską przygodę rozpoczął w 1996 roku. - Przyjechałem w te Bieszczady, bo miałem wtedy jeszcze problem z dragami. Wymyśliłem sobie, że może tutaj, na tym odludziu uda się zerwać z nałogiem. Powiedziałem kumplom z Dżemu, że nie gram, bo ważniejsze jest dla mnie, żeby pozbyć się tego świństwa - wspomina muzyk w filmie zrealizowanym przez TVP Rzeszów pt. "Perkusista". I to się udało.
Dzisiaj jedynym śladem po jego obecności jest rozpadająca się tratwa, która gościła wielu znamienitych gości. On sam mieszka w Kalnicy prowadząc min warsztaty muzyczne. W Teleśnicy i w Kalnicy cieszy się wielką sympatią mieszkańców.
Dzieciństwo gwiazdy Teleexspresu
Innym znanym mieszkańcem brzegów jeziora był… Maciej Orłoś prezenter Teleexpressu. W Solinie, jako dziecko mieszkał przez cztery lata. Trafił tu wraz z rodzicami, którzy brali udział w pracach związanych z budową solińskiej zapory. Jak często sam wspomina, pasł nawet krowy u Wiktoriniego.
Legendy odchodzą w przeszłość. Na jeziorem pojawia się coraz więcej nowych zabudowań. Na brzegu coraz częściej można spotkać zakazy przybijania. Ale zielone wzgórza nadal kuszą kolejnych romantyków. Niewielu jednak jest w stanie wytrwać w solińskiej głuszy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?