Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Modlę się, by nie wpaść w rutynę

JAROMIR KWIATKOWSKI
Grupa New Day wystąpiła 15 bm. w kościele Opatrzności Bożej (księża salezjanie) w Rzeszowie. Jej koncert był zwieńczeniem dwudniowego "Rodzinnego spotkania przyjaźni" - festynu osiedlowego na Nowym Mieście, podczas którego w grach, zabawach i zawodach sportowych uczestniczyło ok. 500 osób. Organizatorami imprezy były: stowarzyszenie Salos "Don Bosco" i Oratorium im. Św. Jana Bosco. Viola Brzezińska powróci do Rzeszowa w czwartek, by animować śpiew podczas wielkiego koncertu "Jednego Serca, jednego Ducha" w Parku Sybiraków w Rzeszowie.
Grupa New Day wystąpiła 15 bm. w kościele Opatrzności Bożej (księża salezjanie) w Rzeszowie. Jej koncert był zwieńczeniem dwudniowego "Rodzinnego spotkania przyjaźni" - festynu osiedlowego na Nowym Mieście, podczas którego w grach, zabawach i zawodach sportowych uczestniczyło ok. 500 osób. Organizatorami imprezy były: stowarzyszenie Salos "Don Bosco" i Oratorium im. Św. Jana Bosco. Viola Brzezińska powróci do Rzeszowa w czwartek, by animować śpiew podczas wielkiego koncertu "Jednego Serca, jednego Ducha" w Parku Sybiraków w Rzeszowie. TADEUSZ POŹNIAK
Rozmowa z VIOLĄ BRZEZIŃSKĄ, wokalistką grup New Day i Saruel: - Violu, Jan Budziaszek, perkusista Skaldów, mówił mi ostatnio, że masz jeden z najpiękniejszych głosów w Polsce.

- Bardzo miło mi to słyszeć, choć nie wiem, czy zasługuję na taką opinię.

- Po tym, co usłyszałem podczas koncertu New Day w Rzeszowie, jestem pewien, że zasługujesz. Cofnijmy się jednak trochę w czasie. Szersza publiczność poznała cię w 1995 r., po twoim zwycięstwie w "Szansie na sukces".
- To był nietypowy odcinek, ponieważ był poświęcony aż trójce wykonawców: Piotrowi Szczepanikowi, Halinie Frąckowiak i Alicji Majewskiej. Zaśpiewałam piosenkę "Jeszcze się tam żagiel bieli". Wygrałam wtedy tę edycję "Szansy", a później koncert laureatów.

- W efekcie wystąpiłaś w koncercie "Debiuty" na festiwalu w Opolu.

- Wspominam ten koncert bardzo sympatycznie. Uczestniczyli w nim amatorzy, którzy niewiele jeszcze osiągnęli na muzycznym rynku. Występ w Opolu to było spełnienie moich marzeń. Płakałam ze szczęścia na scenie. Byłam wtedy świeżo po maturze. Najważniejsza była wówczas dla mnie kariera, sława... Pana Boga poznałam dużo, dużo później i wtedy to wszystko się przewartościowało.

- Jak trafiłaś do musicalu "Metro"?

- Zaraz po "Szansie". Chodziłam na lekcje emisji głosu do Eli Zapendowskiej. Na jednej z nich zaśpiewałam "Litanię", którą w "Metrze" śpiewała m.in. Edyta Górniak. Ela zaproponowała mi wtedy spotkanie z Januszem Józefowiczem i Januszem Stokłosą. Zaśpiewałam tę samą piosenkę, a oni mnie przyjęli. W "Metrze" śpiewałam 6,5 roku.

- Co ci dał udział w tym musicalu?

- Bardzo dużo. To była fantastyczna szkoła nauki zawodu. Jeździliśmy na zgrupowania, gdzie uczyliśmy się stepowania, tańca klasycznego, nowoczesnego i jazzowego. To spowodowało, że poczułam się pewniej na scenie. Dzięki "Metru" udoskonaliłam swój warsztat, ale było to okupione dużym wysiłkiem i stresem. Wiele osób, m.in. Ela, jeszcze zanim zaczęłam pracować w Teatrze Buffo, mówiło mi, że "Metro" to szkoła życia i że jak ją przejdę, to już nic mnie w tym zawodzie nie zaskoczy. Rzeczywiście, w tym stwierdzeniu było sporo racji.

- Elżbietę Zapendowską poznało pół Polski jako jurorkę w programie "Idol". Jak oceniasz pracę z nią?

- Ela to dobry człowiek. Bardzo mi pomogła, na początku mego pobytu w Warszawie wzięła mnie pod swoje skrzydła, wręcz mi "matkowała". Dawała mi lekcje gratis. Bardzo we mnie wierzyła. Poznała mnie też z Jackiem Cyganem, który napisał dla mnie piosenkę "Szarości me". Nakręciłam do niej wideoklip, z którym byłam w Opolu, w koncercie "Premiery", i w Muzycznej Jedynce.

- Co by nie powiedzieć o programie "Idol", jedna rzecz wydaje mi się uczciwa: nie stwarzano jego uczestnikom fałszywych nadziei; jeżeli się nie nadawali, to mówiono im to wprost.
- Rzeczywiście, najlepiej pozbawiać złudzeń już na starcie. Ela też to robiła, choć trochę w innej formie niż Kuba Wojewódzki; łagodniej. Nie każdy bowiem może znieść tak ostrą krytykę.
Znam Alę Janosz, która wygrała pierwszą edycję "Idola". Wiem, że dziewczyna bardzo cierpi i przeżywa to, co się stało. Promocja jej płyty była, mówiąc delikatnie, średnio dobra i Ala gdzieś przepadła. Lepiej rozwija się kariera Szymona Wydry, a przede wszystkim Eweliny Flinty. Życzę im jak najlepiej, ale widzę, że to krótkodystansowe kariery. "Szansa na sukces" jest o tyle lepsza, że już sam tytuł jest o wiele pokorniejszy. Ten program jest na antenie już od 10 lat (a w TVP to są wieki całe) i jego reżyserka, Ela Skrętkowska, cały czas pamięta o laureatach i zaprasza do udziału w różnych swoich i nie tylko swoich pomysłach.

- Byłaś na castingu "pewnego znanego zespołu" i zostałaś przyjęta, współpracy jednak nie podjęłaś.

- Tak, to w ogóle ciekawa historia. Chodzi o Ich Troje. To było jeszcze przed przyjęciem do tego zespołu Justyny Majkowskiej. Pojechałam na ten casting tylko dlatego, że odbywał się blisko mojego domu i że nie wiedziałam, o jaki zespół chodzi. Zresztą, Ich Troje nie byli wtedy jeszcze tak znani. Po castingu zdecydowano się na mnie. Nie chciałam jednak w to wejść, pomimo wielkiej kariery, jaką mi przepowiadano.

- Co mówiono podczas castingu?

- Że będę wielką gwiazdą i będę miała dużo pieniędzy.

- Dlaczego się nie zdecydowałaś?

- Muzycznie mnie to w ogóle nie "kręciło". Poza tym, odmówiłam z powodów pozamuzycznych. Byłoby mi trudno się tam odnaleźć. Po odejściu Justyny również do mnie dzwonili, ale nie pojechałam.

- Kiedy zdałaś sobie sprawę, że chcesz realizować siebie śpiewając dla Boga i o Bogu?

- Nic oryginalnego tu nie powiem. Było to cztery lata temu, w trudnym doświadczeniu. Byłam z chłopakiem, żyliśmy jak małżeństwo nie będąc małżeństwem. Dowiedziałam się, że mnie zdradził. To był moment, kiedy po raz pierwszy w życiu poczułam się totalnie bezsilna, bezradna. Już mi nie pomagało wypłakiwanie się przyjaciółkom w rękaw. Wtedy poczułam, jak Pan Bóg mnie pociesza i wlewa mi w serce dużo pokoju i miłości. To było to Boże dotknięcie.

- W jednym z wywiadów powiedziałaś, że na drodze z Panem Bogiem trzyma cię wspólnota mieszkalna i Saruel. Mogłabyś rozszyfrować te nazwy?

- Wspólnota mieszkalna... Mam to szczęście, że mieszkam z moją siostrą, która dużo się za mnie modliła i modli, i z dwiema przyjaciółkami. Mamy w domu mały ołtarzyk, zapalamy świecę i razem się modlimy. Codziennie odmawiamy różaniec. Wiem, że kiedy wyjeżdżam, to one modlą się za mnie. Chciałybyśmy podtrzymywać ten zwyczaj modlitwy wspólnotowej w naszych rodzinach.
A Saruel to Salezjański Ruch Ewangelizacyjny - wspólnota ewangelizacyjna, z którą jestem związana od prawie 3 lat. Jest mi trudno być z tymi ludźmi tak często, jak bym chciała, ponieważ oni działają w Łodzi, a ja mieszkam w Warszawie. Ale kiedy tylko mogę, jeżdżę do Łodzi, uczestniczę w rekolekcjach, dniach skupienia.

- Co robisz, żeby nie być "zawodowcem od śpiewania o Panu Bogu"?
- Modlę się, by nie wpaść w rutynę. Na dzisiejszy koncert przyszli ludzie z różnych wspólnot, scholi. Wielu zapewne spotkało Pana Boga bardzo osobiście już wcześniej. Ja natomiast chciałabym bardzo wychodzić do ludzi, którzy przychodzą na "świeckie" imprezy. Cieszę się, że np. niedługo będziemy grali w Monarze. To jest prawdziwa ewangelizacja!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24