Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika, czy to ty? Mieszkanka Wólki schudła o 35 kilogramów

Ula Sobol
Kilogramy spadały, a efekt był widoczny gołym okiem. - Ta przemiana bardzo mnie motywowała - mówi  pani Monika.
Kilogramy spadały, a efekt był widoczny gołym okiem. - Ta przemiana bardzo mnie motywowała - mówi pani Monika. archiwum prywatne
Monika Góra z Wólki Niedźwiedzkiej ważyła 96 kg. Po zwycięskiej walce z otyłością odzyskała nie tylko sprawność fizyczną, figurę, ale również apetyt na życie.

Byłam bardzo szczupłym dzieckiem, a moje kłopoty z nadwagą zaczęły się w trakcie pierwszej ciąży. Z dnia na dzień zaczęłam coraz bardziej tyć, naiwnie myśląc, że zaraz po porodzie wszystko wróci do normy - opowiada Monika Góra z Wólki Niedźwiedzkiej w pow. rzeszowskim.

- Niestety, nie wróciłam już do dawnej wagi. Kilogramy wciąż przybywały, a ja źle się z nimi czułam - dopowiada ze smutkiem 40-latka.
Po kilku miesiącach była druga ciąża, a za nią, w niedługim czasie, trzecia. Kilogramy rosły jak szalone, a szczęśliwa mężatka i matka trójki dzieci nie mogła z nimi sobie poradzić.

- Ważyłam już 96 kg (przy wzroście 165 cm - przyp. red) i nosiłam rozmiar ubrań 50-52 - wyznaje nasza Czytelniczka. - I wtedy to zaczęły się moje poważne problemy. Na drodze mojego rodzinnego szczęścia stały tylko kilogramy...

A one nie spadały.

- Złe nawyki żywieniowe - tradycyjna obfita kuchnia, późne posiłki, podjadanie głównie słodkiego przyczyniły się do otyłości II stopnia według skali BMI, zagrażającej zdrowiu - opisuje Ewa Muszyńska, dietetyk z Centrum Dietetycznego Naturhouse z Rzeszowa.

Trudno mi było się ruszyć

- Przestraszyłam się bardzo tego przyrostu wagi i problemów, które zaczęły pojawiać się wraz z kilogramami - przyznaje mieszkanka Wólki Niedźwiedzkiej.

Zaczęła fizycznie odczuwać swoją nadwagę, ale nie potrafiła wyrwać się z otyłości.

- Codzienne czynności,takie jak chodzenie po schodach, czy ubieranie się, stawały się dla mnie dużym problemem - zwierza się pani Monika. - Każda nawet najmniejsza aktywność fizyczna sprawiała mi wielką trudność. Ubolewałam, że nie mogę czynnie spędzać czasu z moimi dziećmi, wyjść na basen, czy pojeździć na rowerze. Nie mogłam nawet normalnie posprzątać mieszkania. Ta bezradność i niemoc bardzo mi przeszkadzały.

Waga przed kuracją - 96 kg

Na odchudzanie nasza Czytelniczka zdecydowała się dopiero początkiem grudnia 2013 roku. Pragnęła zgubić zbędne kilogramy, pozbyć się dolegliwości, a przede wszystkim odzyskać radość życia. Wiedziała jednak, że sama nie poradzi sobie z tym narastającym problemem. Postanowiła skorzystać z pomocy dietetyka.

- Wizyta w Centrum Dietetycznym Naturhouse w Rzeszowie była bardzo miła i bardzo rzeczowa, ale... stchórzyłam. Zabrakło mi odwagi i siły do walki z otyłością - wstydliwie wyznaje nasza rozmówczyni.
Nie pojawiła się na kolejnej wizycie. Sama na własną rekę zaczęła próbować - jak to określa - różnych "cudownych" diet.

- Byłam świadoma korzyści wynikających ze zrzucenia kilogramów, ale mimo to sięgałam po zakazane produkty - przyznaje ze smutkiem. - Efekt tego mojego odchudzania był tylko taki, że w grudniu 2014 roku ponownie trafiłam Centrum Dietetycznego Naturhouse. I już tam zostałam.

Tym razem za wszelką cenę chciała odzyskać energię, dobre samopoczucie i formę.
- Współczesna kobieta to kobieta szczęśliwa i spełniona - podkreśla z uśmiechem nasza rozmówczyni. - Ja spełniam się w rodzinie. Dom jest dla mnie najważniejszy. A na przeszkodzie stały tylko moje kilogramy.

Pod fachowym okiem

Dietetyk starała się zmienić niewłaściwe nawyki żywieniowe pani Moniki.

- Spotkania z panią Moniką były samą przyjemnością - wychwala Ewa Muszyńska. - Wprowadziłyśmy do diety pięć regularnych posiłków w ciągu dnia, pieczywo pełnoziarniste, owoce, warzywa, ryby, chude mięso, nabiał, do picia wodę, świeże soki, herbaty ziołowe - wylicza dietetyk. - Wyrzuciłyśmy z jadłospisu żywność wysoko przetworzoną, słodycze, napoje kolorowe, tłuste mięsa, ograniczyłam sól do minimum na korzyść ziół i przypraw naturalnych.

- Wyrobiłam sobie taki nawyk, że - oprócz jednej kawy - musi być trzy litry wody dziennie - mówi pani Monika.- Już wcześniej starałam się odżywiać zdrowo, ale dopiero dietetyk uświadomił mi, gdzie tkwił mój błąd. Nie stosowałam zasady równych odstępów czasu, jadłam też o różnych porach dnia.

Dietetyk podkreśla, że pani Monika jest bardzo zdyscyplinowaną osobą. Od początku dzielnie i wytrwałe trzymała się diety, a efekty były widoczne podczas kolejnych wizyt kontrolnych w centrum. Nie opuszczał jej zapał, była zmobilizowana do działania.

- Wzorowe przestrzeganie cotygodniowych wizyt, stosowanie diety, a także prowadzenie notatek dotyczących swojego jadłospisu zaowocowały świetnym wynikiem - podkreśla dietetyk Ewa Muszyńska. - Pani Monika odchudzanie rozpoczęła z nami z wagą początkową 96 kg, a dokładnie rok później osiągnęła wynik 60,5 kg, czyli 35,5 kg mniej! Po okresie redukcji masy ciała rozpoczęłyśmy okres stabilizacji, który trwał prawie sześć miesięcy - opisuje dietetyk.

- Nosiłam ubrania w rozmiarze 50-52, a teraz noszę 38 - z dumą podkreśla nasza bohaterka.

Monika, czy to ty?

Z sukcesu pani Moniki cieszyła się nie tylko najbliższa rodzina, ale również znajomi.
- Byli zaskoczeni i pełni podziwu. Zdarzało się, że zaczepiali mnie i pytali, czy to na pewno ja. Mój wuj, który bywa u nas w domu raz w roku, nie poznał mnie - śmieje się pani Monika.

Mąż pani Moniki pracuje za granicą i w trakcie całej kuracji nie widzieli się.

- Piotr, niestety, wiedział o moich sukcesach jedynie z opowiadań moich i dzieci - zdradza nasza bohaterka. - Zdawałam mu dokładną relację z wizyt u dietetyka, z jadłospisu, ale odmawiałam wysyłania zdjęć. Chciałam mu zrobić niespodziankę.

- Niespodzianka była naprawdę szokująca - podkreśla dietetyk. - Ja również jestem pod dużym wrażeniem motywacji, współpracy oraz efektów odchudzania.

Panią Monikę cały czas dopingowały dzieci. Jeździły z mamą do dietetyka, uczestniczyły w przygotowaniu oraz spożywaniu posiłków.

- Cieszyły się że mamusia jest coraz "mniejsza". Byłam przeszczęśliwa, zmotywowana i coraz bardziej optymistycznie nastawiona do życia - podkreśla.

Momenty kryzysowe?

Pod koniec kuracji waga lekko podniosła się , ale to nie zraziło pani Moniki. Tutaj ważną rolę odegrała kompetentna pomoc dietetyka.

- Dziś już jesteśmy po stabilizacji. Waga jest stabilna, efekt imponujący. Dla mnie pani Monika rozkwitła na kuracji, pozbyła się kompleksów, wypiękniała, poprawił się jej stan zdrowia i wzmocniła kondycję - wychwala Ewa Muszyńska.

- Najtrudniejsze momenty były podczas rodzinnych imprezy, a także przyjazdów męża. Zazwyczaj wtedy waga albo stała w miejscu, albo się trochę podnosiła - zdradza Czytelniczka. - Przed odchudzaniem nie uprawiałam żadnej dyscypliny sportowej. Obecnie sport we mnie wsiąkł. Nawet na 15 minut muszę wyjść pobiegać lub popływać.

Monika Góra zmieniła dietę i rozmiar ubrań. Ma mnóstwo energii i chęci do robienia wielu rzeczy.

- W nowej skórze czuję się cudownie: zgrabnie, młodziej i oczywiście bardziej atrakcyjnie - podkreśla z uśmiechem . - Jestem też pewniejsza siebie. A najważniejsze, że mogę poruszać się bez wysiłku oraz aktywnie spędzać czas z moimi dziećmi. Biegam, pływam, daję się skusić na aqua aerobik czy fitness. Jednym słowem - zyskałam nową jakość życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24