Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mord w Dębicy. To była krwawa zemsta Niemców

Cezary Kassak
Pamięć 54 osób rozstrzelanych przez hitlerowców koło dębickiej cegielni uczczono w czwartek 2 lutego. Jak co roku w kościele Ducha Świętego w Dębicy odprawiono mszę, a po nabożeństwie przedstawiciele kombatantów, harcerzy, samorządów,
Pamięć 54 osób rozstrzelanych przez hitlerowców koło dębickiej cegielni uczczono w czwartek 2 lutego. Jak co roku w kościele Ducha Świętego w Dębicy odprawiono mszę, a po nabożeństwie przedstawiciele kombatantów, harcerzy, samorządów, Sławomir Oskarbski
68 lat temu w Dębicy Niemcy zabili 54 osoby. To był odwet za ostrzelanie niemieckiego pociągu przez AK. Miał nim podróżować hitlerowski prominent Hans Frank.

2 lutego 1944 roku w Dębicy, na skarpie kolejowej przy cegielni Niemcy rozstrzelali 54 Polaków. Prawdopodobnie przywiezionych z więzienia na Montelupich w Krakowie, a niewykluczone, że również z kazamatów w Tarnowie oraz Rzeszowie.

Czytaj także w Regiopedii: Mord w Dębicy

- Pracowałem wtedy w Dębicy, w zespole firm remontujących samochody na potrzeby frontu wschodniego - relacjonuje Marian Grych z Rzeszowa. - Mieszkałem w Grabinach, skąd codziennie dojeżdżałem do pracy pociągiem. Ciała rozstrzelanych widać było już z okien wagonu. Leżały rozrzucone na nasypie kolejowym.

Edward Niemiec, dziś mieszkający w Hucie Przedborskiej k. Kolbuszowej, podczas wojny służył w AK w rejonie Dębicy. Pełnił funkcję łącznika.

- Niektórzy z zabitych musieli być żołnierzami; na miejscu zbrodni widziałem elementy umundurowania: czapkę wojskową, kamizelkę - opowiada pan Edward. - Pomordowani - sami mężczyźni - byli powiązani drutem kolczastym. Pamiętam też tabliczkę z napisem "Achtung! Banditen!".

Trupy przy torach leżały kilka dni. Oprawcom najwyraźniej zależało na tym, aby efekt ich działań zobaczyło jak najwięcej osób. - Widok był makabryczny - wspomina Marian Grych. - Przeżyłem tak silny wstrząs, że długo później nie mogłem dojść do siebie; nie spałem po nocach, straciłem apetyt.

Pod nadzorem Cieplińskiego

Kilkadziesiąt godzin przed tym, zanim Niemcy dokonali egzekucji, grupa dywersyjna dębickiego obwodu Armii Krajowej zaatakowała pociąg, którym niemieccy żołnierze jechali z frontu wschodniego na urlopy.

- Za dywersję odpowiadał Józef Lutak ps. "Dyzma" - wyjaśnia Kazimierz Kemmer, kiedyś adiutant dowódcy placówki AK Dębica, dziś prezes Fundacji Muzeum Historii Armii Krajowej.

W zamachu, który miał miejsce pod Czarną nieopodal Dębicy, brało udział ok. 30 partyzantów. Kemmer wymienia nazwiska Jerzego Wosia ("Farys") i Władysława Strumskiego ("Brutus"). Byli też dywersanci z obwodu Rzeszów, w tym z Błażowej i Dynowa, którymi dowodził Władysław Sowa ps. "Mewa".

W grupie odpowiadającej za zainstalowanie min odpalanych samoczynnie znaleźli się Zygmunt Pawlus ("Turek") i Ludwik Marszałek ("Zbroja"). Obserwatorem akcji był Łukasz Ciepliński ("Pług").

Michał Kryczko, autor książki o Józefie Lutaku, podaje, że członkowie grupy uderzeniowej dysponowali niemal wyłącznie pistoletami typu Sten. - Zapewne mieli też kilka karabinów maszynowych - uważa Kazimierz Kemmer.

W wyniku wybuchu miny część składu pociągu wykoleiła się. Doszło do wymiany ognia. Wagony obrzucono granatami i butelkami z benzyną. Pociąg się zatrzymał, ale po chwili ruszył, przeciągając wagony przez wyrwę w torach.

Akcja po akcji

Uderzenie przeprowadzono w nocy z 31 stycznia na 1 lutego (lub 30/31 stycznia) 1944 roku. Termin nie był przypadkowy. - Wywiad AK ustalił, że w tym dniu pociągiem będzie podróżował generalny gubernator Hans Frank - tłumaczy Jan Czapla, prezes zarządu dębickiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Frank, jeden z przywódców III Rzeszy, współtwórca i gorliwy realizator polityki eksterminacji Żydów i Polaków, wspomnianej nocy miał wracać ze Lwowa, z uroczystości zorganizowanych z okazji jedenastej rocznicy dojścia Hitlera do władzy.

W obchody na swój sposób postanowiło się włączyć polskie podziemie. W nocy z 29 na 30 stycznia, gdy gubernator ze swoją świtą zmierzał pociągiem do Lwowa, oddziały Kedywu wysadziły tory. Eksplozja nastąpiła w pobliżu Niepołomic, 20 kilometrów od Krakowa. Nazistowski dygnitarz miał szczęście i wyszedł z opresji bez szwanku.

Zamach w rejonie Czarnej był więc drugą operacją dywersyjną, przeprowadzoną w krótkim odstępie czasu na trasie między Lwowem a Krakowem. Jednak tylko w wyniku pierwszej z nich, pod Niepołomicami, wielkorządca Generalnego Gubernatorstwa znalazł się w sytuacji zagrożenia życia.

- Według mojej wiedzy gubernator wracał ze Lwowa zaatakowanym później pociągiem, tylko że gdzieś w okolicy Rzeszowa miał przesiadkę - tłumaczy Czapla. - Gdy zatem pociąg przyjechał do Czarnej, Franka w nim nie było. Wiadomość o tym dotarła do dywersantów za późno.

Trzeba podkreślić, że niektóre źródła historyczne ani słowem nie wspominają o tym, by akcja w powiecie dębickim została pomyślana jako zamach na hitlerowskiego "króla Polski" i jego współpracowników.

Sami Niemcy nie mieli co do tego wątpliwości. 1 lutego 1944 r. na Wawelu odbyła się konferencja, podczas której Wilhelm Koppe, sekretarz stanu w rządzie GG, stwierdził, że pociąg do Krakowa "wjechał na minę, gdyż ruch oporu zapewne sądził, że będą nim wracać uczestnicy manifestacji lwowskiej".

24 ofiary wciąż bezimienne

Władca okupowanej Polski uszedł z życiem, ale hitlerowcy nie uniknęli strat. Po tym, jak pociąg ostrzelany pod Czarną dotarł do Tarnowa, wyciągnięto z niego zwłoki trzynastu niemieckich żołnierzy. Kilkunastu zostało rannych. Prawdopodobnie nikt z AK-owców nie zginął. 2 lutego 1944 r. Niemcy wzięli jednak odwet.

Wśród ofiar masakry w Dębicy znaleźli się m.in. mieszkańcy Chechłów, Okonina i Łączek Kucharskich. Do tej pory nie ustalono nazwisk wszystkich rozstrzelanych. - Znamy 30 nazwisk, brakuje 24 - wylicza Jan Czapla. - Nadal szukamy świadków i informacji mających związek ze sprawą.

W latach 50. szczątki pomordowanych pochowano na cmentarzu. Potem powstał też pomnik ku ich czci. Zniszczony przez nieznanych sprawców, został odnowiony jako pomnik ofiar hitlerowskiego ludobójstwa.

Co roku, 2 lutego, odprawiana jest msza św. w intencji rozstrzelanych, a na miejscu kaźni odbywa się uroczystość z udziałem kombatantów, mieszkańców Dębicy, przedstawicieli duchowieństwa i lokalnych władz.

BIBLIOGRAFIA: Michał Kryczko, "Oficer dywersji inspektoratu AK Rzeszów Józef Lutak", Przemyśl, 1991; Antoni Stańko, "Gdzie Karpat progi… Armia Krajowa w powiecie dębickim", Warszawa, 1990; Wacław Grych, "Spacerem po Dębicy", Rzeszów, 2011; Ryszard Nuszkiewicz, "Uparci", Warszawa, 1983; "Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939-1945", t. II 1943-1945, Warszawa, 1970.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24