- Muszę wyjść z pracy przynajmniej 15 minut wcześniej, bo inaczej spóźnię się na autobus - mówi Katarzyna Pilip. - Ostatnią "szóstkę" mam o 21.22. Zamykamy sklep o 21.15, a ja musze jeszcze posprzątać i policzyć kasy. Gdyby nie wyrozumiały szef, musiałabym wracać do domu taksówką.
Nie tylko ona miała wczoraj problemy z dotarciem na czas do pracy. Jej mieszkająca w Łukawcu koleżanka musiała przyjechać do Rzeszowa półtorej godziny wcześniej. Innego kursu nie miała. Tak samo musi zrobić dziś i jutro.
Skarżyli się nam także m.in. pracownicy Urzędu Skarpowego przy ul. Siemieńskiego, a także próbujący dojechać na ul. Przemysłową.
- Nas to zupełnie MPK zostawiło na lodzie. Przecież w soboty nic tam nie jeździ - mówili wzburzeni.
Wprowadzenie sobotniego rozkładu jazdy w dni między świętami a sylwestrem, MPK tłumaczy oszczędnościami.
- Część zakładów zrobiła sobie wolne. Do szkoły nie jeżdżą też uczniowie i studenci. Nie było, więc sensu, aby autobusy kursowały puste - tłumaczy Wiesław Pomianek, dyrektor MPK w Rzeszowie.
A co z tymi, którzy muszą pracować?
- Osoby, które mają problem z dojazdem mogą zadzwonić do nas, a my zapewnimy im transport do pracy - twierdzi.
Z takiej usługi mogą jedynie skorzystać osoby, które wykupiły bilet trasowany lub sieciowy. Takich osób zgłosiło się do MPK zalewie 4. Pytani przez nas pasażerowie o takiej usłudze nic nie wiedzieli.
- Przecież można było wywiesić informacje w autobusach. Ile może kosztować kilka kartek papieru i ksero - pytają.
Na wprowadzeniu w sobotnich kursów rzeszowski przewoźnik oszczędzi 100 tys. zł.