Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muniek: rock to prostota, dzikość i seks

Rozmawiała Anna Janik
Rozmowa Muńkiem Staszczykiem, liderem zespołu T. Love.

- T. Love na scenie jest już ponad 25 lat. Publiczność starzeje się razem z wami, czy słuchają was również współczesne nastolatki?

- T. Love jest chyba międzypokoleniowy. To taki pociąg, który sobie cały czas jedzie, a do którego się wsiada się na wybranej stacji. Na naszych koncertach pod sceną stoją ci młodzi i bardzo młodzi, z tyłu starsi. Na pewno nie należą do jednej subkultury, bo widzę gości w dreadach, punków i zwykłych studentów. Myślę, że nasza siła tkwi w szczerości. Ja zresztą nigdy nie ukrywałem, że nie tworzę pod czyjekolwiek gusta. Ludzie młodzi zauważają, że jesteśmy autentyczni. I nawet, kiedy słyszą kawałki nie z ich rzeczywistości społecznej czy politycznej potrafią je właściwie je ocenić i docenić.

- A myślisz, że rock jest jeszcze dla nich głosem pokoleniowym?

- Rock to prostota, biologia, dzikość i seks. Każdy człowiek, a na pewno młody potrzebuje takiej adrenaliny. Oczywiście rock nie wiąże się już z rewolucją, tak jak było to w latach 60-tych. Jest po prostu formą wypowiedzi, ciągle atrakcyjną do wyrażania emocji. Ja w ogóle jestem przeciwny podziałom na gatunki muzyczne. Sam słucham bluesa, reggae, hip-hopu, który mnie swego czasu bardzo inspirował, zwłaszcza, jeśli chodzi o warstwę tekstową. I nie zastanawiam się, czy obecne pokolenie to jest pokolenie hip-hopu czy rocka. Brzmienie żywej perkusji, gitary, czy saksofonu kocha każdy.

- Jesienno-zimową trasę koncertową nazwaliście "Kryzys Love Tour 2009" Skąd człon "kryzys"?

- My nie wydaliśmy żadnej nowej płyty. Planujemy to dopiero na przyszły rok, zaraz po tym, jak ukaże się mój solowy krążek. Cel tej trasy był zupełnie inny. Chcieliśmy przypomnieć nasze muzyczne źródła, pokazać, że historia muzyki nie zaczęła się od Stonesów i powrócić do grup, które kiedyś nas inspirowały. Najważniejszym zespołem mojej młodości, a jednocześnie źródłem całego polskiego undergroundu była grupa Kryzys, stąd na koncertach w ramach tej trasy graliśmy covery ich kawałków, a także dużo więcej numerów z saksofonem, charakterystycznym dla lat 80-tych. Poza tym czasy, w których zaczynaliśmy to był okres ogromnego kryzysu politycznego i społecznego.

- Rzeszów to ostatnie, 20 miasto na tej trasie. Z czym ci się ono kojarzy?

- Ja w ogóle lubię wschód Polski: Białystok, Lublin i Rzeszów. Te tereny to taki młynek kulturowy, połączenie judaizmu z katolicyzmem, ludności polskiej z ukraińską. Rzeszów był dla mnie zawsze taką bramą do Bieszczadów, które darzę ogromnym sentymentem. Lubię tutejszą starówkę, która może nie jest tak duża jak ta wrocławska czy krakowska, ale ma swój klimat. A z takich muzycznych skojarzeń to na pewno dawny klub "Akademia". Dobrze, że w jej miejsce powstał LIVE, bo z Wróblem zawsze dobrze się grało.

- Czym zaskoczycie rzeszowskich fanów?

- Koncert będzie trwał około 2 godzin, Poza wspomnianymi coverami Brygady Kryzys i Maanamu zagramy kilka zupełnie premierowych kawałków, przygotowanych na nową płytę. Do tego oczywiście znane i lubiane przeboje radiowe. Cieszę się, że ostatni koncert na trasie będziemy grać właśnie tutaj.

Początek koncertu T. Love w klubie LIVE o godz. 20. Klub otwarty od 19. Bilety w cenie: 30 zł (miejsca stojące), i 40 zł (siedzące). Przedsprzedaż w recepcji hotelu Icam House, Kinie Zorza, Podziemnej Trasie Turystycznej, Sklepie Muzycznym 102, Skate Shopie Dibo i Code.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24